Były premier, ale nieustannie wykonujący funkcję pazia niemieckiej kanclerz spostrzegł, że sprawy idą w bardzo złym kierunku. Oto niecierpiany przez niego Grzegorz wypada w konfrontacji z rządzącymi marnie, by nie powiedzieć koszmarnie. Jak powiadał klasyk politycznego bełkotu – ni be, ni me, ni kukuryku. Cwany obywatel Sopotu, czasowo oddelegowany przez swą szefową do nasłuchu w Brukseli, prędko powędrował myślami ku przyszłorocznym datom i zorientował się, że reprezentacja Bonich, Lewandowskich, Rosatich, Róż, Elżbiet i kogo tam jeszcze, może być po europejskich wyborach znacznie skromniejsza. Nie patrząc więc na wszelkie zamierzenia zmordowanego walką z własną bystrością Grzegorza, cwaniak z Sopotu postanowił znowu wywołać polityczną zawieruchę. Jeśli tupet, poparty kłamstwami i obelgami miałby przynieść pewien efekt, to kto wie, po przyszłorocznych wyborach do PE, które mogą stać się zaczątkiem politycznej akcji dezynfekcyjnej, warto na powrót spróbować mieszania kraju.
Można więc postawić Bolka, jako równego Piłsudskiemu, można łgać w żywe oczy, że rządzą dziś w Polsce jacyś skryci wielbiciele i sojusznicy Putina, można w rządzącej partii szukać nawiązań do bolszewików. Pytam zatem, jak ogromnym trzeba być oszustem, demagogiem i wrogiem Polski, by coś takiego ogłaszać? Jakim trzeba być draniem, by twierdzić, że obecna ekipa zmierza do wyjścia Polski z Unii? W imię czego ten, który ściskał się z Putinem nad trumnami polskich patriotów, a potem przekazał mu wszelkie pełnomocnictwa na czas smoleńskiego śledztwa, wpycha przyzwoitych polityków w objęcia satrapy z Kremla? Bo jak inaczej nazwać zgodę na wszystko, czego tylko Kreml zapragnął i praktyczne zrzeczenie się praw do własnych działań i opinii. Tylko skończony łajdak może tak poniżać własne państwo.
Teraz najgroźniejsze są kłamstwa w sprawie polskich pragnień wyjścia z Unii. Nie jest wykluczone, że część niezorientowanej młodzieży może uznać to, jako coś istniejącego naprawdę, gdy tymczasem Polacy, a także prezydent i rząd Polski chcą silnej Unii, jak nikt inny. Tylko, że ta siła ma polegać na służbie społeczeństwu, a nie narzucaniem mu lewactwa, moralnej indyferencji, walki o bezbożnictwo, czyli właśnie narzucanie bolszewickich zasad, którymi cwaniak z Sopotu żongluje według własnej, próżniaczej i obłudnej skali. Jestem pewien, że niewiele osób się na te nikczemne sztuczki nabierze, ale musi się znaleźć na nie prędka odpowiedź. Przecież ci, co nie tak dawno ciągnęli na lotnisku w Gdańsku samolot oszusta – w Gdańsku wygrali. Gdzie indziej ich ideowi przyjaciele – także, bo fakty się nie liczą. Liczą się wyłącznie interesy. Bynajmniej nie polskie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/420585-cwaniak-z-sopotu-przyjechal-by-znowu-narozrabiac