Wyraźne zaostrzenie języka opozycji i jej mediów wobec premiera Mateusza Morawieckiego wskazują, że opozycja porzuciła ostatnie nadzieje iż uda się jej szybko poróżnić obóz Zjednoczonej Prawicy. Wymiana premiera, zawsze w jakiś sposób bolesna dla obozu politycznego, zmieniająca hierarchię, postrzegana była przez ludzi opozycji jako możliwy moment zmiany dynamiki politycznej. Oto popularna i ceniona, bardzo prospołeczna Beata Szydło musiała ustąpić, a na jej miejsce przyszedł bardziej gospodarczy Mateusz Morawiecki. Wydawało się niektórym, że wywoła to takie napięcia iż pęknięcia i rozłamy w samym obozie rządzącym będą kwestią czasu.
Dziś widać, że te nadzieje rozsypały się w pył. Dlaczego?
Po pierwsze, przywództwo Jarosława Kaczyńskiego okazało się tak silne, że nikt nie zdecydował się na zakwestionowanie tego przegrupowania. O ile wiem - nikt nawet o tym poważnie nie pomyślał.
Po drugie, premier Beata Szydło przyjęła tę gorzką dla niej zmianę i zachowała pełną lojalność i zaangażowanie także na nowym stanowisku. Niewielu polityków byłoby na to stać.
Po trzecie, sam premier Morawiecki zaskoczył pozytywnie. Tak, jeśli chodzi o zrozumienie, że obóz rządzący jest strukturą złożoną i trzeba uszanować jego poszczególne tożsamości, także pola wpływów, jak i własną agendę polityczną. Słusznie nie zdecydował się na kopiowanie poprzedniczki, ale poszukał własnego stylu. Dziś udanie łączy precyzję, nowoczesność i twardość wyniesioną ze świata biznesu z odwagą rzucania wyzwania establishmentowi III RP. Wyrósł na ważnego, wnoszącego nową jakość, lidera obozu rządzącego. Dla opozycji to piorunująca mieszanka, nie na to liczyli. Nie przypadkiem nikt z tego środowiska nigdy nie rzucił Morawieckiemu poważnego wyzwania do debaty w bezpośrednim starciu, choćby w Sejmie. Jakby wiedzieli, że nie dadzą rady.
W tej sytuacji, szukając sposobu na Morawieckiego, opozycja i jej sojusznicy zdecydowali się na taktykę wojny szarpanej. Nie rozmowa o programach i dorobku rządów, bo tu nie widzą szans, ale ataki z ukrycia, najlepiej zatrutymi strzałami. Oto czytamy, że był „banksterem”, że nie ma prawa mówić o swoim udziale w negocjacjach przed wejściem Polski do Unii, choć w nich brał udział, że podobno pisowcy są nim rozczarowani. W każdej z tych spraw urządzane są „trzydniówki wzmożenia” - kampanie nagonkowe, których doświadczają co wartościowsi ludzie prawicy. Wszystko wyssane z palca czy wzięte z „GW”, (co na jedno wychodzi), ale mające niwelować ten element wizerunku premiera, którego opozycja boi się najbardziej: skuteczność, sprawność. Wszak jeden z tygodników III RP otwarcie napisał w ubiegłym tygodniu: zróbmy z nich nieudaczników, bo o demokracji Polacy nie chcą słuchać.
To pozwala prognozować, że jeszcze niejedna strzała poleci w kierunku szefa rządu. Opozycja najwyraźniej wzięła Morawieckiego na celownik i szybko nie odpuści.
PS. Polecam nasz przegląd tygodnia i bezkompromisowe oceny wydarzeń:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/409200-opozycja-najwyrazniej-wziela-morawieckiego-na-celownik