W sezonie 2018/19 liczyć się będą dwie drużyny. Mecz finałowy będzie pasjonujący, każdy wynik możliwy, być może o wszystkim rozstrzygnie dogrywka. I proszę mnie nie pytać, co mam na myśli. Tak sobie powiedziałem -
— stwierdził kilka dni temu w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” były premier, szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
Typowa dla Tuska zabawa słowami, które łatwo później zbagatelizować czy obrócić w żart, unikając odpowiedzialności. Ale jedno słowo ciekawe: „dogrywka”. Chodzi o wybory prezydenckie, czy o coś po wyborach prezydenckich? Jakiś „niestandardowy” scenariusz? Niczego nie można wykluczyć mając w pamięci Tuska odwołującego się do „polskich grudni” w gorącym okresie przełomu lat 2016/2017.
Ale w jednym Tusk ma rację: mecz finałowy będzie pasjonujący, a każdy wynik możliwy. Według sondażu firmy Pollster, w drugiej turze Andrzej Duda wygrywa - „na dziś” - z Donaldem Tuskiem. Ale przewaga nie jest wielka: na obecnego prezydenta wskazało 52,5 proc. badanych. Biorąc pod uwagę, że Tusk jest w debacie obecny szczątkowo, nie jest to wynik, który powinien usypiać Andrzeja Dudę. To wszystko oczywiście przy zastrzeżeniu, że z jakością polskich sondaży różnie bywa.
Zwłaszcza wybory prezydenckie będą wyrównane. Każda dotychczasowa batalia o najwyższy urząd w państwie - z wyjątkiem reelekcji Aleksandra Kwaśniewskiego - była zacięta do samego końca, a decydowało kilka punktów procentowych. Nawet ta z 2010 roku, gdy zarówno Jarosław Kaczyński, jak i cały obóz PiS znajdowali się w arcytrudnej, dramatycznej sytuacji.
Nie można się dziwić prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że niemal od początku swojej kadencji skupia się przede wszystkim na zabiegach o elektorat wykraczający poza zadeklarowanych wyborców obozu rządzącego. Nie ma innego wyjścia. Temu służy duża część aktywności medialnej prezydenta, także z myślą o reelekcji prezydent podejmował niektóre decyzje o wetach.
Ale z tej diagnozy płyną także inne wnioski. Przede wszystkim takim, że wiele zasobów, które dziś wydają się potencjalnym wsparciem dla prezydenta, finalnie i tak poprze jego kontrkandydata, być może właśnie Tuska. Takie jest bowiem ich DNA, i zgodnie z nim się zachowają, gdy zacznie się realna gra, gdy wybór stanie się namacalny. Nie pomogą tu żadne zabiegi, żadne gesty. Rozeznanie, gdzie i jak powinien inwestować prezydent, by nie nalewać do dziurawego wiadra, jest być może najważniejszym politycznie pytaniem, które powinno sobie stawiać jego otoczenie.
W jakiejś mierze zobaczyliśmy to przy okazji ogłoszenia propozycji pytań referendalnych. Żaden z ośrodków medialnych czy politycznych, które można uznać za leżące pomiędzy rdzeniami obu obozów politycznych, nie wsparł, choćby neutralnie, choćby chłodno, inicjatywy prezydenta. Nawet te media, które wcześniej wysyłały ciepłe sygnały, albo zignorowały sprawę, ale przyłączyły się do chóralnej krytyki. A ponieważ również znaczna część prawicy ma w tej sprawie sporo wątpliwości, powstała źle wyglądająca próżnia, groźna dla prestiżu głowy państwa.
Wniosek z tego jest następujący: polityczny los prezydenta jest dużo ściślej związany z losem całej prawicy niż można sądzić. W czasach „pokoju” można ulec złudzeniu, że są to drogi jedynie równoległe, ale gdy dochodzi do poważnej konfrontacji, obraz staje się klarowny. Tylko sukces Dobrej Zmiany daje prezydentowi pole do poszerzania elektoratu poza twardą bazę. Tylko pełne poparcie własnego obozu wytwarza energię, która może naprawdę przyciągać dodatkowe głosy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400696-los-prezydenta-jest-scisle-zwiazany-z-losem-calej-prawicy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.