To oczywiście jedno z badań, ale i inne dramatycznie nie odstają od sondażu Kantar Public z ostatnich dni - Prawo i Sprawiedliwość może liczyć na 41 procent poparcia (bez niezdecydowanych, a więc jak w wyborach - ponad 45). Jakkolwiek nie interpretować tego wzrostu notowań w ostatnich tygodniach, to bez wątpienie potwierdzenie tego, że obóz „dobrej zmiany” rozpocznie sezon wakacyjny bez zadyszki w notowaniach. Przyczyn tego stanu rzeczy jest przynajmniej kilka.
Ostatnie tygodnie to brak wielkich błędów ze strony polityków PiS, uspokojenie nastrojów i ustabilizowanie sytuacji mimo nieobecności Jarosława Kaczyńskiego. Spora w tym zasługa premiera Mateusza Morawieckiego, który umiejętnie rozbroił kilka potencjalnych niewybuchów, no i był tym, który pociągnął drużynę partyjno-parlamentarną przez niełatwy przecież okres.
Morawiecki potrafił zareagować na coraz większe zniecierpliwienie w rolniczej - ważnej - części elektoratu i zdymisjonował Krzysztofa Jurgiela (choć oczywiście decyzja nie była „personalna”, ale szersza). Całkiem umiejętnie zainteresował wyborców „na dole” projektami w stylu wyprawki szkolnej czy innych pomysłów z „Piątki Morawieckiego”, wyszedł też z pomysłami, które nie zostały przychylnie przyjęte przez część komentatorów, ale wyborcom się podobały - jak choćby „danina solidarnościowa”, której założenia są doprecyzowywane w Ministerstwie Finansów. A skoro o finansach mowa, to stabilna sytuacja gospodarcza i utrzymujące się niezłe wyniki ratingowe wytrącają wiele argumentów politykom opozycji. Sam premier jest coraz lepiej odbierany także w elektoracie PiS, który, mówiąc kolokwialnie, zaakceptował, „kupił” tego szefa rządu, co widać nie tylko na spotkaniach z wyborcami, ale i w wewnętrznych badaniach.
Do pełni szczęścia brakuje sporo - kompromisu z Brukselą, kolejnych szerokich projektów społeczno-socjalnych, wyzwań kreślonych na użytek najbliższych tygodni politycznych. Ale to zagadnienia, które da się obejść - jeśli chodzi o wyborcze rozumienie polityki. Do ustabilizowania się notowań PiS przyczyniło się też zakończenie protestu niepełnosprawnych w Sejmie. Co ciekawe, tej miny nie rozbroił Mateusz Morawiecki, ale… Lech Wałęsa. Z wewnętrznych badań PiS wynika, że do momentu wizyty byłego prezydenta w Sejmie wielu Polaków utożsamiało się i współczuło tym, którzy okupowali korytarze parlamentu. Wizyta Wałęsy dramatycznie to zmieniła.
Dużo dobrego zrobił Prawu i Sprawiedliwości objazd po Polsce, jaki trwa od połowy kwietnia pod hasłem „Polska jest jedna”. Dzięki nim odbywa się swoiste „by-passowanie” mediów, za pomocą czego parlamentarzyści PiS docierają z przekazem do wyborców bez filtrowania przez telewizje czy gazety.
Z perspektywy Warszawy to może wydawać się dziwne, ale gdy tłumaczę to, co zakłada choćby Piątka Morawieckiego, to ludzie często robią wielkie oczy. Nie słyszeli, albo nie znają konkretów. Uważam zresztą, że to dzięki tym spotkaniom przełamaliśmy zadyszkę, że wyszliśmy z tej głębokiej defensywy
— przekonuje mnie jeden z polityków PiS.
Sukcesom w notowaniach obozu Zjednoczonej Prawicy przysłużyła się także prekampania Patryka Jakiego w Warszawie. Wiceminister sprawiedliwości nie robi co prawda furory w stolicy - z badań wynika na przykład, że mieszkańców średnio interesuje kwestia reprywatyzacji i afery w ratuszu - ale jego dynamika, zwłaszcza na tle Rafała Trzaskowskiego, przynosi rezultaty. Nie musi się to przełożyć na sukces wyborczy w samej Warszawie, ale daje polityczne paliwo PiS w Polsce. Ot, paradoks kampanijny. Żeby nie było tak kolorowo - to, jak się wydaje, odtrąbione jako „wpadka” (również w samej Platformie) słowa Rafała Trzaskowskiego o „zamrożeniu” środków w UE mogą jednak uderzyć w PiS. Sporej części wyborców bowiem, niezależnie od cynizmu i cwaniactwa, Platforma kojarzyć się będzie jako partia, która może odmrozić te środki, jako partia sprawcza, posiadająca znajomości i realny wpływ. Grzanie tej sprawy przez część sympatyków partii rządzącej może wrócić jak bumerang.
Wracając do głównej myśli tego krótkiego tekstu - Morawiecki, spotkania z wyborcami i Jaki - tak w bardzo skrótowym rozumieniu można tłumaczyć przełamanie niekorzystnego trendu i złapanie oddechu przez obóz „dobrej zmiany” w trudnej sytuacji polityczno-społecznej. To, jak długo przetrwa to przełamanie i jak wyznaczyć oś sporu politycznego na najbliższe miesiące, to kwestia na osobną refleksję, ale wygląda na to, że PiS z wiosennego klinczu zdołało wyjść obronną ręką.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/400589-sezon-wakacyjny-pis-zaczyna-bez-zadyszki-w-notowaniach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.