Projekt ustawy 2.0. zakładającej gruntowną i szeroką reformę szkolnictwa wyższego to polityczne „być albo nie być” wicepremiera Jarosława Gowina w obozie Zjednoczonej Prawicy. Lider Porozumienia zainwestował politycznie w przygotowanie tej reformy bardzo dużo, niemal dwa lata jeździł po całej Polsce przekonując do swoich pomysłów rektorów, naukowców, studentów i inne osoby zaangażowane w życie akademickie. W porównaniu z innymi ustawami, które często błyskawicznie przemykały przez parlament - to rzeczywiście realna zmiana na plus. Choć oczywiście nie dało to gwarancji sukcesu i pełnego poparcia dla reformy.
Protestowała część przedstawicieli mniejszych uczelni (inna część, nie mniej liczna, zmiany poparła), a w siedzibach niektórych szkół wyższych pojawiły się protesty studentów. Dla Jarosława Gowina najistotniejszy był jednak opór w ramach własnego obozu politycznego. Na protesty garstki studentów na jednym czy drugim uniwersytecie można było machnąć ręką, na sprzeciw wpływowego Ryszarda Terleckiego, „grupy profesorskiej” (to określenie prof. Włodzimierza Bernackiego) w PiS i sympatyzujących z obozem władzy przedstawicieli świata akademickiego - już nie.
I między innymi dlatego obecna wersja ustawy nie jest efektem dyktatu Gowina, ale szeregu dyskusji, wielu kompromisów i gier w polityczne szachy. Szczególnie intensywne w tym względzie były ostatnie dni, gdy projekt reformy był na ostatniej prostej ścieżki parlamentarnej. Pod wpływem silnych środowisk konserwatywnych udało się dobić politycznego targu przy niemal 150 poprawkach, mocno zmieniających akcenty i tępiących ostrze ustawy. To z jednej strony symboliczne sygnały wysyłane do mniejszych uczelni i martwiących się o jej los krytyków, z drugiej realne ustępstwa resortu Gowina. Jak to bywa z kompromisami, nikt do końca nie jest zadowolony, ale efekt jest taki, że przynajmniej w scenariuszu, który obowiązuje gdy piszę te słowa, nie powinno być kłopotów ze znalezieniem większości w parlamencie dla tej ustawy.
Prof. Waldemar Paruch w poranku „Siódma9” ujawnił, że rozmowy trwały trzy dni. Pełnomocnik premiera do spraw utworzenia i funkcjonowania Centrum Analiz Strategicznych pełnił tutaj podwójną rolę: z jednej strony przedstawiciela konserwatywnych krytyków ustawy (między innymi podpisał list 150 naukowców przeciw zmianom), a z drugiej reprezentanta jednej z lokalnych uczelni (UMCS w Lublinie). Z sejmowych korytarzy obserwowałem to przeciąganie liny: było naprawdę gorąco, nerwowość udzielała się i „gowinowcom”, i „grupie profesorskiej”. W pewnym momencie rozmowy były na tyle zaawansowane i intensywne, że wiceministrowie i inne osoby towarzyszące w trakcie tych dyskusji zostały poproszone o wyjście z sali, a prof. Paruch i Gowin rozmawiali w cztery oczy. Nie było łatwo, choć obaj podkreślają merytoryczny i spokojny charakter tych rozmów. Udało się, poprawki zostały dogadane i przegłosowane na komisji.
Z tej perspektywy przełożenie głosowania na lipcowe posiedzenie parlamentu jest dla Gowina cierpkim doświadczeniem. Co prawda przyczyny były raczej techniczne (administracyjna praca biura analiz w Sejmie) niż polityczne, ale fakt faktem, że odkłada to dyskusję o kolejne dwa tygodnie z hakiem, otwiera furtkę do kolejnych politycznych targów i dodaje znaków zapytania. Na dziś stawiałbym dolary przeciw orzechom, że ustawa zostanie przyjęta przez Sejm, ale czas goni. Dlaczego? Nie wykluczam bowiem scenariusza dodatkowych poprawek, które mógłby przyjąć Senat, ustawa wróciłaby wtedy do Sejmu, a wtedy wakacje parlamentarne mogłyby uniemożliwić jej wejście w życie przed 1 października, na czym zależy Gowinowi. No i jest jeszcze pan prezydent, który publicznie nie wyraził jednoznacznego poparcia pomysłowi wicepremiera. Zgłaszał w kuluarowych rozmowach swoje uwagi, większość z nich została przyjęta, ale trudno na dziś być pewnym, że ustawę podpisze bez wahania.
Warto też przypomnieć, że projekt ustawy poparł - i to oficjalnie, na konferencji prasowej - Jarosław Kaczyński. Sam prezes PiS swoją pracę doktorską poświęcił właśnie strukturze i budowie szkolnictwa wyższego (promotorem pracy był prof. Stanisław Ehrlich), tematem był żywo zainteresowany. Gowin opowiadał w telewizji wPolsce.pl o kilkukrotnych kilkugodzinnych rozmowach z Kaczyńskim. Lider Zjednoczonej Prawicy naniósł kilka poprawek, ale z generalnym kierunkiem zmian zgodził się z Gowinem. W niektórych sprawach poszedł nawet dalej niż proponował to Gowin.
Nie oceniam meritum propozycji Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Na naszym portalu i na antenie wPolsce.pl przedstawiliśmy szeroko zarówno argumenty zwolenników, jak i krytyków rozwiązań proponowanych przez wicepremiera Gowina. Ten ostatni zwraca uwagę, że sama zapowiedź ustawy wymusiła na uczelniach pewne zmiany, które już przyniosły rezultat choćby w małych zmianach w rankingu uczelni. I że wielu rektorów i dziekanów przygotowują już swoje szkoły do dalszych zmian, że proces de facto już się rozpoczął. Trudno jednak przewidzieć, jak większą autonomię te same uniwersytety i szkoły wykorzystają już po przyjęciu ustawy.
Napisałem o politycznym „być albo nie być” Jarosława Gowina, bo on sam w ostatnich dwóch latach przynajmniej kilkukrotnie wsparł - w imię lojalności i spójności obozu - pomysły i ustawy, z którymi nie do końca się zgadzał. Symbolicznym określeniem tego stanu rzeczy było sławne już: „Głosował, ale się nie cieszył”. I dlatego dziś wicepremier liczy na polityczny rewanż ze strony PiS - w sprawie ustawy reformującej szkolnictwo wyższe. Po wielu trudach wygląda na to, że dopnie swego i ogłosi polityczny sukces. Może nie tak duży, jak by sobie tego życzył, ale jednak realny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/399711-z-sejmowych-kuluarow-ustawa-20-to-polityczne-byc-albo-nie-byc-jaroslawa-gowina-negocjacje-nad-poprawkami-trwaly-dlugo-ale-wydaje-sie-ze-kompromis-jest-pewny-i-dogadany