Ciekawe, że aktywność opozycji tak często krąży wokół myśli o zablokowaniu czy sparaliżowaniu parlamentu. Tak było w czasie grudniowego puczu, tak było w czasie głosowana nad budżetem, tak było podczas kolejnych fal demonstracji. Również teraz, przy okazji protestu osób niepełnosprawnych, myśl o urządzeniu swego rodzaju „mini-Majdanu” czy swego rodzaju „białego miasteczka” w budynku Sejmu wyraźnie kusiła niektórych polityków Platformy czy Nowoczesnej. Widać było dążenie do rozhulania protestu, do nadania mu możliwie szerokiej formuły.
Te ciągoty opozycji celnie ujął w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” prof. Waldemar Paruch:
„Sieci”: Tusk, jak dobrze mu szło, to niczego nie zmieniał.
Prof. Waldemar Paruch: Po zrealizowaniu obietnic wyborczych obóz rządzący musiał wyznaczyć kolejne zadania, funkcjonalne w kontekście kolejnych kampanii wyborczych. Przed nami bitwa o sejmiki wojewódzkie, następnie trudne dla PiS wybory europejskie, no i na koniec fundamentalne starcie o Sejm. Mówiąc o tych nowych zadaniach, musimy także pamiętać, że wiemy już więcej nie tylko o stanie państwa, lecz również o tym, jak zachowują się stronnictwa opozycyjne.
Tu chyba nie było wielkiego zaskoczenia.
Nie było pogłębionej refleksji na temat tego, co opozycja może zrobić, jak się będzie zachowywała. W pierwszych miesiącach wszystko się wyjaśniło, a więc z jednej strony strategia „ulica i zagranica”, a z drugiej – „totalność” modelu opozycyjności i całkowite negowanie każdej decyzji rządzących.
PiS się tego nie spodziewało?
W takiej skali na pewno nie. Mówimy o zachowaniach, które były próbą sparaliżowania Sejmu. Opozycja sięgnęła po instrumenty wcześniej przez nikogo niestosowane. Andrzej Lepper jawi się na tym tle jako wręcz niewinny incydent.
To było świadome dążenie do sparaliżowania parlamentu?
Sądzę, że tak. Bez Sejmu nie da się wprowadzić żadnych ustaw. A proszę pamiętać, że obóz rządzący, po pierwsze, musiał działać szybko, a po drugie – w sposób zdyscyplinowany, ponieważ dysponował niewielką większością. I tak działał. Tu zasługi marszałka Marka Kuchcińskiego są bezdyskusyjne.
Dlaczego opozycji nie udało się sparaliżowanie parlamentu?
PiS jest partią mocno zanurzoną w polskiej tradycji, w polskim doświadczeniu historycznym i pamięta, jak uśmiercono I Rzeczpospolitą. Wówczas, w pierwszej połowie XVIII w., sparaliżowano funkcjonowanie Sejmu, przez co nie można było przeprowadzić żadnych reform. PiS miało więc świadomość powagi sytuacji, tym bardziej że kolejną analogią były działania zewnętrzne wobec Polski, wzmacniające dekompozycję Sejmu.
W tym kontekście wyjątkowo cynicznie brzmi płacz opozycji i części mediów nad elementarnymi środkami bezpieczeństwa wprowadzonymi przez władze parlamentu. Gdyby nie owe środki, być może parlament po prostu przestałby działać, zostałby sparaliżowany i zablokowany. A wówczas można natychmiast pojawiłoby się żądanie przyspieszonych wyborów przy jednoczesnej dymisji rządu.
Wydarzenia takie jak pucz grudniowy czy próba urządzenia „mini-Majdanu” w parlamencie muszą skłaniać władze Sejmu i Senatu do szczególnej ostrożności. Druga strona nie ma czystych intencji, i nie można o tym ani na chwilę zapomnieć; należy brać po uwagę każdy, nawet pozornie nierealny scenariusz.
Tym bardziej, że większość komentatorów płaczących nad „zamknięciem parlamentu” w razie kłopotów pierwsza krzyknie, że sami sobie wini, bo przecież powinni widzieć, co się święci.
Powinni. Tym bardziej, że to zapewne nie koniec tego typu numerów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/396324-ciekawe-ze-aktywnosc-opozycji-tak-czesto-krazy-wokol-mysli-o-zablokowaniu-czy-sparalizowaniu-parlamentu