Znamienna drobnostka: oto w Zamościu ze ściany kamienicy, w której urodziła się Róża Luxemburg usunięto peerelowską tablicę, informującą o tym i opisującą tę postać jako „wybitną działaczkę ruchu robotniczego”; i oto „Wyborcza” w swym lubelskim dodatku poświęciła spory artykuł… krytyce tej, spowodowanej przez nacisk IPN, decyzji władz miejskich.
Argumentacja autora artykułu jest mocno kuriozalna (mnie osobiście rozbawił bardzo taki m.in.passus:
Tak, Róża Luksemburg była przeciwniczką niepodległego państwa polskiego, ale czy nie był nim przez długie lata Roman Dmowski?
— czy doprawdy tak trudno pojąć różnicę między przeciwnikiem jakiejś idei (Luksemburg) a kimś uważającym, że nie uda się zrealizować ją od razu i metodami powstańczymi (Dmowski)? Ale to nieistotny szczegół, bo znacznie istotniejszy jest sam fakt, że „GW” zdecydowała się w ogóle w obronie tablicy angażować. Gdyż nawet nie żywiąc wobec towarzyszki Róży jakichś szczególnie negatywnych emocji i pamiętając, że nie podobały jej się dyktatorskie aspekty rządów Lenina to przecież raczej oczywiste, że czczenie polityka, który był polskim aspiracjom niepodległościowym aktywnie przeciwny (a tablica upamiętniająca miejsce narodzin jest oczywistą formą czczenia) musi być odbierane, łagodnie rzecz ujmując, jako działanie bardzo kontrowersyjne.
Dlaczego warto odnotować to kuriozum? Dlatego, że jest ono przejawem, jednym z wielu, zatracania przez główną opozycyjną gazetę zmysłu politycznego i samozachowawczego. Ludzie „Wyborczej” coraz bardziej pogrążają się w radykalizmie, i coraz bardziej nie chcą zachowywać się taktycznie. Kiedyś przez długie lata, w imię osiągnięcia strategicznego celu, jakim było niewywoływanie sprzeciwu polskiego Kościoła wobec akcesji do Unii, „GW” potrafiła przez długie lata przydeptywać gardło własnej pieśni i stępiać ostrze dominujących już wtedy w redakcji antykatolickich emocji. Dziś analogicznych ograniczeń narzucać sobie tam nie potrafią i nie chcą.
Co w oczywisty sposób musi zmniejszać ich polityczną, perswazyjną skuteczność. Ale może oni są już na tym etapie obrzydzenia do polskiego społeczeństwa, że już im na tym w ogóle nie zależy? Może dla nich ważne jest już wyłącznie wykrzyczenie własnej prawdy? A im bardziej prowokacyjnie, tym w gruncie rzeczy lepiej, bo prawdziwym napędem jest już dla nich nie dążenie do zmieniania rzeczywistości w stronę, którą uważają za słuszną, choćby skrycie ale za to skutecznie, tylko chęć doprowadzania do pasji „nacjonalistów”, „katoli” i „mieszczaństwa”?
Michnik w dobie swoich największych wpływów nie dopuściłby do tego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/390374-towarzyszka-roza-jako-element-czegos-wiekszego-czyli-wsciekanie-prawicy-jako-wartosc-sama-w-sobie