Wizyta w Polsce kanclerz Angeli Merkel w Polsce rozpoczęła kolejny rozdział dyskusji o polsko-niemieckich relacjach. Jedni mówią o przełomie i gwałtownym ociepleniu, inni - mniej optymistycznie - o po prostu poprawie relacji, które dopiero mogą stać się furtką do jakichś konkretnych rozwiązań. Jedno jest pewne - temat będzie wracał regularnie, tym bardziej, że już w przyszłym roku czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego.
W tym kontekście jak bumerang wraca pytanie o to, czy delegacja Prawa i Sprawiedliwości dołączy w szeregi Europejskiej Partii Ludowej. Z jednej strony byłby to ruch naturalny, ponieważ po wyjściu z UE Wielkiej Brytanii rodzina polityczna, do której na razie należy PiS (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) zostanie znacząco osłabiona. Z drugiej jednak wejście PiS do EPP byłoby trudne z wielu przyczyn (ideologicznych, politycznych, pragmatycznych, czasem także psychologicznych - jak współobecność tam polityków Platformy i PSL).
Nasi rozmówcy z Prawa i Sprawiedliwości wskazują, że na stole są w tej chwili dwa scenariusze. Pierwsza z nich zakłada akces PiS do EPP, co zresztą - o czym wielu zapomina - miało już miejsce. Wtedy zostało to wycofane z powodu działalności Eriki Steinbach, ale dziś furtka jest otwarta. Zwolennicy tej propozycji argumentują, że rządowi Mateusza Morawieckiego i polskiej delegacji w Brukseli łatwiej byłoby lobbować za propolskimi rozwiązaniami, budując swoją pozycję „od wewnątrz”, nieco na wzór Viktora Orbana i jego partii Fidesz.
Ale jest też inny wariant. Drugi scenariusz, jaki rozważa się w Prawie i Sprawiedliwości to utrzymanie rodziny politycznej EKiR i zbudowanie wokół niej nowej siły politycznej w Parlamencie Europejskim. Parlamencie, którego skład będzie - jak wskazują sondaże w wielu krajach UE - różnił się znacznie od tego, który mamy obecnie, z większym niż dotychczas przechyłem ku eurosceptykom.
To będzie inny parlament, innej większości. Prawdopodobnie jednym z głównych rywali dominującej dotychczas Europejskiej Partii Ludowej może stać się ruch stworzony przez prezydenta Macrona, jakaś forma liberalnej rodziny partii europejskich. O tym pisały nawet media francuskie: zanosi się na rywalizację między tymi dwoma ugrupowaniami, rodzinami politycznymi: tworzącej się i dominującej dotychczas
— przykonuje prof. Zdzisław Krasnodębski, gdy pytam go o możliwą układankę po wyborach w roku 2019. W tle są również personalne spory między politykami niemieckimi i francuskimi.
Każda z tych strategii zakłada ściślejszą niż do tej pory współpracę delegacji PiS z rodziną Europejskiej Partii Ludowej. Czy to w ramach samej EPP, czy też jako osobna rodzina polityczna PiS miałoby być koalicjantem EPP, która będzie potrzebowała głosów, by zdobyć większość w nowym parlamencie. Jak przekonują zwolennicy tego drugiego pomysłu, paradoksalnie wówczas - jako zewnętrzny koalicjant EPP - byłoby łatwiej polskim politykom walczyć o swoje.
O wszystkim rozstrzygną wyborcy w krajach członkowskich, ale jeśli potwierdzą się oczekiwania komentatorów i politologów, a PE będzie miał zupełnie inny kształt i skład niż do tej pory, może się okazać, że delegacja europosłów PiS do PE może stać się języczkiem u wagi przy budowaniu większości w tym gremium. Oczywiście, sporo zależy też od tego, jak duża będzie to delegacja, ale znów - wracamy tutaj do wyniku wyborów, które niejako zdeterminują przyjęcie pewnej strategii.
Tak czy inaczej, w Prawie i Sprawiedliwości powoli przygotowują się do gry, którą będzie trzeba podjąć po roku 2019. Zanosi się na ciekawą rozgrywkę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/386941-tylko-u-nas-czy-pis-po-wyborach-do-pe-dolaczy-do-epp-znamy-dwie-koncepcje-jakie-sa-na-stole