List Jarosława Kaczyńskiego, skierowany do członków Prawa i Sprawiedliwości, pozostawia pewne wrażenie niedosytu. Skala zmian, dokonujących się w ciągu ostatnich tygodni w polityce partii rządzącej skłania bowiem do oczekiwania na większą dozę wyjaśnień ze strony dokonującego tych zmian Centralnego Ośrodka Dyspozycji Politycznej. Tym niemniej list z Nowogrodzkiej jest bardzo ważnym dokumentem.
Jeśli bowiem jego trzy czwarte zajmuje sprawa senatora Koguta, to świadczy to o wadze, jaką Kaczyński przywiązuje do tej afery. W sensie zarówno polityczno-etycznym (znamienne zdanie, iż senackie glosowanie dało wrogom pretekst by fałszywie oskarżać PiS o to, że w sensie korupcji i lojalności grupowej jest taki sam jak wszyscy). I w sensie politycznym stricte – znamienne jest to, że prezes oskarża senatorów o działanie w porozumieniu de facto (przy czym Kaczyński deklaruje, że ma nadzieję – wcale nie pewność! – że formalnie nie zostało ono zawarte) z Platformą Obywatelską.
Widać, jak wielka jest obawa Kaczyńskiego, iż scementowana przez niego partia zacznie się dekompresować. Że puszczą więzy, zapewniające jej przez lata spójność. Widać też, że nie zrezygnuje z tej spójności, rozumianej tak jak dotąd, czyli jako bezwzględna dyscyplina, i wszystkimi siłami będzie dążył do utrzymania ugrupowania takiego, jakie było dotychczas – czyli armijne. Czy jest to założenie realne w sytuacji partii władzy, nie zagrożonej przez rozpadającą się opozycję? Czas pokaże.
I drugi, znamienny wątek listu – to ten, dotyczący zmian w rządzie. A zwłaszcza passus, poświęcony prezydentowi, w którym przywódca PiS deklaruje, iż „utrzymanie spójności naszego obozu” „wymaga uwzględnienia wybitnej roli, jaką odegrał w osiągnięciu zwycięstwa w 2015 roku Pan Prezydent Andrzej Duda. Nie chodzi tu więc tylko o Jego pozycję ustrojową jako pierwszej osoby w państwie, ale także wkład w nasz wspólny sukces, otwarcie drogi ku dobrej zmianie”.
Trzeba to moim zdaniem rozumieć tak: w ten sposób Kaczyński niejako odpowiada tym, którzy obecnie twierdzą, jakoby odwołanie Antoniego Macierewicza było na nim przez prezydenta wymuszone. Gdyby tak było, prezes nie musiałby publicznie dawać wyrazu uznania dla Dudy, i żądać od członków swojej partii lojalności wobec niego.
Skoro tak uczynił, to pośrednio zademonstrował, jaka ma być główna zasada nowej, właśnie rozpoczynające się, epoki politycznej. Ta zasada – to awansowanie prezydenta do roli niemal równorzędnego współtwórcy linii Prawa i Sprawiedliwości. Zauważmy, że dotąd nigdy, ani w wystąpieniach samego Kaczyńskiego, ani innych przywódców PiS, nie był on traktowany jako współtwórca zwycięstwa 2015 roku. A szeptana propaganda przeciwników Dudy sugerowała raczej coś innego: każdy, kogo Kaczyński wysunąłby wtedy ba kandydata, wygrałby, i jeśli sam Duda uważa inaczej, to jest to dowód iż uderza mu do głowy woda sodowa. Teraz sam prezes spektakularnie dał wyraz poglądowi przeciwnemu. Oznacza to wielki awans prezydenta w nieoficjalnej pisowskiej hierarchii.
Co oczywiście oznaczać musi pewne ustępstwa wobec innej, bardziej liberalnej i nachylonej ku centrum, wrażliwości Andrzeja Dudy.
Kaczyński o prezydencie Dudzie: Odegrał wybitną rolę w zjednoczeniu obozu Zjednoczonej Prawicy
Jak długo będzie trwała nowa epoka – czas pokaże. Być może obecnie nie wie tego nawet sam Kaczyński. Ale w każdym razie teraz, świadomie i niejako demonstracyjnie, posunął się on na ławce ścisłego kierownictwa formacji IV RP. I być może to jest najważniejszym aspektem nowego okresu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/378337-kaczynski-podkresla-pozycje-dudy-rola-prezydenta-ma-ulec-wzmocnieniu