Zupełnie nie wykluczam, że senator Kogut jest winien zarzucanych mu czynów, i dodam, że ani mi on brat, ani swat, rozmawiałem z nim może raz w życiu ponad 10 lat temu. Wiem też, że decyzja Senatu stawia w kłopotliwej sytuacji partię rządzącą (bo bezwzględność wobec nieuczciwości własnych współtowarzyszy jest jej znakiem firmowym), i z tego punktu widzenia żałuję, że doszło do tej sytuacji, bo z PiS-em sympatyzuję. Pomimo to nie przyłączę się do (skądinąd jakoś zrozumiałych) głosów publicystów i polityków, rozczarowanych decyzją Senatu, który nie zgodził się na jego aresztowanie (choć nie będę też tej decyzji chwalił). A to z dwóch względów.
Po pierwsze, możemy jedynie spekulować na temat uzasadnienia wniosku prokuratury, bo jego treść jest tajna, a obrady Izby w tym punkcie również utajniono. Możemy więc stwierdzić tylko jedno – większości senatorów (i to zarówno członków komisji, rekomendującej Izbie odrzucenie wniosku, jak i całego Senatu, a więc na dwóch etapach) prokuratura nie przekonała. Nie odniosła takiego skutku ani sama treść wniosku, ani perswazja obecnego na sali prokuratora.
Wiem oczywiście, że istnieje zjawisko zawodowej solidarności polityków, a w Senacie z wielu względów jest ono silniejsze niż gdzie indziej. I to na pewno działało, o czym świadczy choćby fakt, że tego samego dnia senatorowie odrzucili też wnioski o pociągniecie do odpowiedzialności karnej, w zupełnie innej sprawie, senator Lidii Staroń oraz dyscyplinarnej – Jana Rulewskiego.
Mimo to nie odrzucam możliwości, iż wniosek prokuratury był, po prostu, nieprzekonujący. Że nie uzasadniał wystarczająco konkretnie przekonania organów ścigania, iż jak to ujął krytykujący decyzję Izby prokurator, istnieje realne zagrożenia podjęcia przez Koguta „bezprawnych działań mających na celu utrudnienie postępowania”.
Przypomniałbym w tym kontekście, jak to dziewięć lat temu śp.senator Zbigniew Romaszewski (PiS) przekonał Izbę do nie uchylenia immunitetu Krzysztofowi Piesiewiczowi (PO). Natura zarzutów była zupełnie inna; to co zarzuca się Kogutowi (korupcja) ma w sensie wyrządzanego społeczeństwu zła ciężar znacznie większy niż to, czego miał się dopuścić Piesiewicz (posiadanie narkotyków). Mimo to przypomniałbym słowa Romaszewskiego, który na pytanie: „dlaczego jesteś przeciw wnioskowi?” odpowiedział krótko: „bo go przeczytałem”. Ówczesny wniosek był – podobno – sporządzony bardzo źle i nieprzekonująco. Niby na jakiej podstawie możemy wykluczyć, że o wniosku obecnym – którego treści nie znamy – nie da się powiedzieć tego samego? Ja w każdym razie w ciemno nie mam takiego zaufania do polskich urzędów. Nie wiem, jak było, nie mam więc podstaw, by decyzję senatorów uznać czy to za słuszną, czy to za niesłuszną.
Po drugie - nie uważam, żeby było obowiązkiem parlamentarzystom automatyczne „wydawanie sądom” (tak się to nazywało przed wojną) kolegów. Czyszczenie państwa z korupcji jest ważne. Ale ważne jest też, by - jak to bardzo dawno temu ujął Jarosław Kaczyński - Izba nie obradowała w cieniu urzędu prokuratorskiego.
Kaczyński powiedział tak w 2002 roku, gdy Sejm debatował nad pozbawieniem immunitetu Andrzeja Leppera, który obrzucił kilku sprawujących wówczas władzę polityków kłamliwymi w dużej mierze zarzutami. Chodziło więc o obronę ówczesnego opozycjonisty przed represjonowaniem za politycznie motywowane atakowanie władzy. Dziś sytuacja jest zupełnie inna, to władza chce ukarania nie opozycjonisty, tylko swojego człowieka, nie za politykę, tylko za korupcję. Tylko że taki jest stan rzeczy dziś, jutro inna władza może chcieć pod jakimiś pozorami uderzyć w jakiegoś posła czy senatora opozycji. Dlatego ważne są standardy, bo potrafią one trwać długo, raz ukształtowane wpływać na sytuację nie tylko jutro, ale i pojutrze. A najważniejszy z tych standardów brzmi tak, jak powyżej: nie jest moralnym obowiązkiem parlamentarzystów automatycznie godzić się czy to na uchylenie immunitetu, czy to na aresztowanie kolegi-parlamentarzysty. Tylko tyle i aż tyle.
Powtórzę: być może Kogut jest winny. Co więcej – być może Senat popełnił w piątek poważny błąd; być może ułatwił mu matactwo. Można w każdym razie tak uważać, i można za to Senat krytykować. Ale nie w sposób, sugerujący że zajmujące się takimi wnioskami Izby parlamentu powinny zawsze mechanicznie zgadzać się na to, czego chce prokuratura. Nawet, jeśli zarzuty są korupcyjne. Bo gdyby opinia publiczna, a w ślad za tym świat polityki zdominowało takie przeświadczenie, to byłaby to moim zdaniem niebezpieczna pułapka.
Nie kreujmy takich nastrojów.
-
Super oferta dla czytelników tygodnika „Sieci”! Zamów roczną prenumeratę naszego pisma a oszczędzisz nie tylko czas, ale i pieniądze! Tylko dla prenumeratorów ceny niższe niż w kiosku nawet o 40%! E-Prenumerata do 58% rabatu!
Więcej informacji o warunkach prenumeraty na http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/377472-moralny-obowiazek-parlamentarzystow-zgody-na-wszystkie-wnioski-prokuratury-nie-sadze