„Nie popuszczę” - zapowiedział wyraźnie Frans Timmermans, ogłaszając uruchomienie artykułu 7 traktatu o Unii przeciw Polsce. Elegancko porównał przy tym Polskę do piłkarza, który kopie poniżej pasa. Na koniec życzył wszystkim „Wesołych Świąt”.
Narzekał, że „W tym roku dialog z Warszawą w ogóle nie miał miejsca”, ale - co charakterystyczne - wyraźnie przyspieszył działania po powołaniu nowego polskiego premiera, niż wsłuchiwał się w to, co ma do powiedzenia. Ostentacja i brak szacunku wobec Polski widoczne gołym okiem. Co charakterystyczne, Komisja nie czekała na podpisanie ustaw przez prezydenta; chodzi o to, by już na starcie nie miały one legitymizacji, niezależnie od tego, jak będzie wyglądał w praktyce wymiar sprawiedliwości pod rządami nowego prawa.
Nie mam wątpliwości, że gdyby nie sądownictwo, kierunek uderzenia poszedłby w inną stronę, ale byłby równie silny. Zapewne byłaby to kwestia imigracji.
Przekaz jest jasny: albo Polska dostosuje swoje reformy sądowe do wymagań pana Timmermansa, albo działania wojenne będą postępowały dalej. Tym samym stawka tego zderzenia jest jasna: elementarna suwerenność państwa. W stosunku do państw postkomunistycznych unijna centrala nie ukrywa, że wolno im dużo mniej niż zachodowi. Nawet kopiowanie rozwiązań zachodnich niczego nie gwarantuje. O tym, co i gdzie jest zachodnie, decyduje zachód. Wschód ma dzielnie znosić patologie życia codziennego, milczeć w obliczu eksploatacji i cieszyć się z unijnych funduszy.
Zwróćmy uwagę: z konferencji Timmermansa wynika, że jego roszczenia skupiają się w największym stopniu na zmianach w Sądzie Najwyższym i utrzymaniu dotychczasowego kształtu Krajowej Rady Sądownictwa. Oznacza to ni mniej nie więcej tylko żądanie, by Polska po prostu wycofała się z reformy, ograniczając się do nieistotnej kosmetyki.
Opozycja odniosła pierwszy „sukces” od trzech lat - niestety, jest to sukces w nurcie najgorszej polskiej tradycji. „Sukces”, który nie przyniesie również jej samej żadnych korzyści. Rządu nie obali, poparcia nie uzyska.
Przegrani wyborów z roki 2015-go stale próbują wepchnąć obóz rządzący na wymyślone przez siebie tory „Polexitu”. Rządzący nie mogą temu ulec, muszą wytrzymać nerwowo, muszą unikać nieprzemyślanych wypowiedzi. Dziś najważniejsze są jedność i spokój. Tę presję trzeba wytrzymać, a odpowiedź przemyśleć starannie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/372873-stawka-tego-zderzenia-jest-jasna-elementarna-suwerennosc-panstwa-i-prawo-narodow-ze-wschodu-unii-do-naprawy-swoich-panstw