Benedykta XVI głos rozsądku o islamie

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Obawiający się islamizacji Polacy, oskarżani o ksenofobię przez premier Kopacz (vide przemówienie w Sejmie 16.09.2015 r.), zrozumienie znaleźć mogą w słowach Benedykta XVI. Przyjrzyjmy się zatem kilku tekstom Papieża.

12.09.2006 r. Benedykt XVI wygłosił w Ratyzbonie wykład zatytułowany „Wiara, rozum i uniwersytet. Wspomnienia i refleksje”. Wywołał nim oburzenie. Na całym świecie protestowali muzułmanie, a poprawni politycznie dziennikarze pisali komentarze pełne gniewu. Dlaczego? Otóż, w swoim wykładzie Papież zacytował wypowiedź późnośredniowiecznego bizantyjskiego cesarza Manuela II Paleologa na temat wiary i przemocy w islamie. Oto rzekomo kontrowersyjny fragment tego wykładu:

Cesarz zwraca się do swego rozmówcy (…) stawiając mu po prostu podstawowe pytanie o relację między religią a przemocą w ogóle: »Pokaż mi – mówi – co nowego przyniósł Mahomet, a znajdziesz tam tylko rzeczy złe i nieludzkie, takie jak jego nakaz szerzenia mieczem wiary, którą głosił «. Po tych dosadnych słowach cesarz uzasadnia szczegółowo, dlaczego szerzenie wiary przemocą jest tak irracjonalne. Przemoc jest sprzeczna z naturą Boga i naturą duszy. »Bóg nie ma upodobania we krwi – mówi – a działanie inne niż zgodne z rozumem, jest sprzeczne z naturą Boga. Wiara jest owocem duszy, a nie ciała. Kto zatem chce doprowadzić kogoś do wiary, musi umieć dobrze przemawiać i poprawnie rozumować, a nie uciekać się do przemocy i gróźb«.

Benedykt XVI tłumaczył później w rozmowie z Peterem Seewaldem (zob. „Światłość świata. Benedykt XVI w rozmowie z Peterem Seewaldem”), że ma szacunek dla islamu, a z Manuelem II zgadza się tylko w kwestii związku wiary i rozumu, nie zaś oceny Koranu. Papież zastrzegł jednocześnie, że islam musi w publicznym dialogu wyjaśnić swój stosunek do przemocy i do rozumu. Benedykt XVI zwrócił także uwagę na zagadnienie tolerancji w islamie. Co oznacza? W jakiej relacji znajdują się prawda i tolerancja? Czy tolerancja daje prawo do zmiany religii? Uznanie takiego prawa, jak dotąd, islamskim partnerom w dialogu z chrześcijanami przychodzi, w ocenie Papieża, z trudem. Według nich bowiem, kto dotarł do prawdy, nie może już zawracać.

Świadomość posiadania prawdy – konstatował Benedykt XVI – może stać się tak ograniczająca, że staje się nietolerancją, a wówczas także współżycie z chrześcijanami staje się bardzo trudne.

Papież wyraził nadzieję, że przemiana świadomości jest możliwa również w islamizmie, który łączy roszczenie do posiadania prawdy ze skłonnością do przemocy. Benedykt XVI ostrzegał też przed niepokojącym faktem: tam, gdzie islam panuje monokulturowo uznaje się nie tylko za przeciwwagę dla zachodniego świata, ale także, w pewnym sensie, za obrońcę religii przed ateizmem i sekularyzmem. Nawet wobec laickości niektórzy przywódcy polityczni i religijni na Bliskim Wschodzie są nieufni traktując ją jako przejaw ateizmu bądź niemoralności (zob. Ecclesia In Medio Oriente, 29).

Warto również sięgnąć po brzmiące niezwykle aktualnie passusy dotyczące islamu z książki „Sól ziemi. Z kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Peter Seewald”. Ówczesny Kardynał przypomniał przemilczaną prawdę o tym, że islam stał na czele handlu niewolników w Afryce. Za największy problem islamu uznał brak zgody na jakąkolwiek inkulturację: „islam jest arabski, kto zostaje muzułmaninem, musi przyjąć tę formę życia”.

Papież wyraźnie wyartykułował różnice między światem liberalnej demokracji a islamem. Otóż islam wykształcił zupełnie inną, od zachodniej, strukturę relacji między społeczeństwem, polityką i religią. Islam nie zna w ogóle rozdziału na sferę religijną i sferę polityczną. Benedykt XVI przypomniał, że idea rozdzielenia państwa i Kościoła pojawiła się dopiero dzięki chrześcijaństwu. Wcześniej mieliśmy do czynienia z tożsamością ustroju politycznego i religii. Tymczasem islam swym zasięgiem ogarnia wszystkie sfery życia. Koran to prawo religijne, które reguluje uniwersum życia politycznego i gospodarczego, zabiegając o to, by także cały porządek społeczny był porządkiem islamskim. Szariat wyznacza od początku do końca kształt społeczeństwa. Co gorsza, religia islamska zakłada sztywny i sprzeczny z naszym dzisiejszym myśleniem o społeczeństwie system prawa karnego i wszelkich stosunków życiowych. Wszak islam jednoznacznie podporządkowuje kobietę mężczyźnie. Ta forma dyskryminacji godzi w godność osobistą, wpisaną przez Stwórcę w każdą istotę ludzką (zob. Orędzie na Światowy Dzień Pokoju, 2007 r., 6 i 7) Uznanie równości kobiety i mężczyzny, wynikającej ze wspólnej im transcendentnej godności jest islamowi obce. Dlatego w Adhortacji apostolskiej z 12.11.2010 r. Papież sformułował jako cel dialogu między chrześcijanami a muzułmanami „umocnienie niezbywalnych praw mężczyzny i kobiety oraz ich równej godności” (Verbum Domini, 118). Islam w przeciwieństwie do chrześcijaństwa nie potrafi odnaleźć się w demokracji – „pozostaje w miejscu, które oznacza jego alienację” – konstatował w rozmowie z Seewaldem Benedykt XVI. Nie ma w tym nic dziwnego zważywszy na fakt, że demokracja jest wytworem świata chrześcijańskiego. Jej istnienie jest immanentnie związane z istnieniem wartości chrześcijańskich. „Nowożytna demokracja chrześcijańska – mówił Papież – opiera się na sakralności poręczonych przez wiarę wartości”. Bez religijnego, „sakralnego” fundamentu nie ma demokracji.

„Musimy mieć jasność, że islam – tłumaczył Benedykt XVI – to nie jest jakieś wyznanie, które można wkomponować w przestrzeń swobód pluralistycznego społeczeństwa. Ktokolwiek tak to przedstawia – a dziś czasami się to zdarza – ten patrzy na islam przez pryzmat chrześcijańskiego modelu i nie widzi, jaki islam rzeczywiście jest sam w sobie”.

Benedykt XVI odpowiadając na pytanie Seewalda o powody umocnienia się pozycji islamu na całym świecie sformułował następującą diagnozę. Wyznawcy islamu widząc kryzys moralny Zachodu, jego głębokie sprzeczności i wewnętrzną bezradność myślą: kraje zachodnie nie mogą już głosić swego przesłania moralnego; religia chrześcijańska spasowała – właściwie już nie istnieje; chrześcijanie nie mają już żadnej etyki, ani wiary; nasza tożsamość jest czymś lepszym, nasza religia utrzymuje swój status; mamy przesłanie moralne, którego niezłomnie się trzymamy od czasów Proroka, i powiemy światu, jak można żyć. Słowem, odkąd islam zaczął uważać się za religię bardziej żywotną od chrześcijaństwa i za religię przyszłości, u muzułmanów pojawiło się nowe poczucie dumy, która jest źródłem ich siły. Chrześcijanie będą się musieli z tą siłą islamu zmierzyć – ostrzegał Papież.

Dialog z islamem, wskazywał Benedykt XVI, jest trudny, gdyż wobec braku jednoczącej instancji, musi się odbywać zawsze z jego konkretnymi odłamami. „Nikt nie może wypowiadać się w imieniu całego islamu – nie ma czegoś takiego jak wspólnie uregulowana przez wszystkie odłamy ortodoksja” – tłumaczył Papież. Oprócz głównego podziału na sunnitów i szyitów, islam ukazuje różnorakie warianty, wśród których jest niestety – islam ekstremistyczny, terrorystyczny.

W książce „Wiara. Prawda. Tolerancja. Chrześcijaństwo a religie świata” kardynał Joseph Ratzinger ostrzegał, że również religie, którym nie można odmówić wielkości moralnej i dążenia do prawdy, mogą na niektórych odcinkach „zachorować”. Według Papieża islamowi grozi niebezpieczeństwo utraty równowagi, stwarzanie okazji do przemocy oraz zgody na to, by religia przeszła na poziom zachowań czysto zewnętrznych i rytualnych. Benedykt XVI zastanawiał się też nad przyczynami „erupcji” islamu we współczesnym świecie i udzielił odpowiedzi niejako antycypującej swój ratyzboński wykład. Czy przypadkiem nie mamy tu bowiem do czynienia z patologicznym usamodzielnieniem się uczuć? Ich hipertrofią kosztem rozumu? A przecież rozum i wiara powinny się wzajemnie umacniać, ponieważ „rozum oczyszcza i porządkuje religię, a objawienie i wiara wyzwalają cały potencjał rozumu” (zob. „Wiara i rozum odrzucają przemoc i totalitaryzm”, przemówienie podczas spotkania z przedstawicielami wspólnoty muzułmańskiej, 19.03.2009 r.). Prawdziwa religia musi zatem wyrzec się wszelkich form przemocy, zarówno ze względu na zasady wiary, jak i prawego rozumu.

Potępiamy religijny fundamentalizm, który inspiruje terroryzm, ale na antyreligijny fanatyzm często jesteśmy obojętni. Tymczasem, chrześcijanie, o co apelował Benedykt XVI, wszelkim formom wrogości wobec religii ograniczającym ich publiczną rolę w życiu obywatelskim i politycznym, powinni się przeciwstawiać (zob. Orędzie na Światowy Dzień Pokoju 2011 r., 8). Nie możemy pozwolić, aby w imię źle rozumianej tolerancji religia chrześcijańska była ograniczana do sfery prywatnej i wykluczana ze sfery publicznej, która rzekomo powinna stać się sferą neutralną światopoglądowo (wyrazem takiej postawy są słowa Ewy Kopacz z 23.06.2008 r. o zostawianiu własnych przekonań „w przedpokoju urzędu, który obejmujemy”). Byłby to zamach na prawo do wolności religijnej. Promowanie przez rządzących indyferentyzmu religijnego lub ateizmu praktycznego pozbawia obywateli siły moralnej i duchowej (zob. Caritas in veritate, 29), a bez niej wobec erupcji islamu będziemy bezbronni.

Agnieszka Kanclerska

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.