Sprawa „wywiadu” premiera Mateusza Morawieckiego dla „Wyborczej” zasługuje na kilka słów komentarza.
Przypomnijmy: zaczęło się od wpisu dziennikarza „GW” Bartosza Wielińskiego, który jasno stwierdził: „Jutro w „Gazecie Wyborczej” wywiad z premierem Mateuszem Morawieckim”:
Wpis był bardzo jednoznaczny i nie pozostawiający wątpliwości: premier Morawiecki udzielił „GW” wywiadu. Również załączony na wpisu fragment pierwszej strony gazety nie pozostawiał wątpliwości:
Po raz pierwszy w „Wyborczej” rozmowa z szefem rządu PiS”.
Czyli wydawało się, że mamy do czynienia z dużym wydarzeniem medialno-politycznym, bo przecież relacje obozu rządzącego i redakcji z Czerskiej były do tej pory więcej niż napięte.
Szybko okazało się jednak, że owa „rozmowa” to przedruk rozmowy premiera z niemieckim dziennikiem „Die Welt”. Posypały się uzasadnione oskarżenia o dziwną grę, a nawet o manipulację:
Dziennikarze „GW” próbowali twierdzić, że grali czysto i nikogo nie chcieli zwieść, ale nie sposób uznać, że naprawdę nic się nie stało. To nie było zachowanie wpisujące się w tradycyjne normy działania dziennikarzy.
Przegląd drukowanego wydania „GW” sprawia, że owo wrażenie dziwności jeszcze narasta.
Po pierwsze, „GW” wydrukowała wywiad z premierem Morawieckim w tym samym dniu, co „Die Welt”, czyli musiała porozumieć się z niemiecką gazetą (należącą do innego koncernu). Czy strona polska (KPRM) wiedziała o takim ruchu niemieckiego wydawcy? Lojalność wobec osoby wywiadowanej nakazywałaby to uczynić. Rozmówca ma prawo wiedzieć, gdzie i w jakim kontekście ukaże się wywiad.
Po drugie, „Wyborcza” załącza do wywiadu swoisty dodatek: artykuł pt. „Półprawdy premiera Morawieckiego”, korygujący (z punktu widzenia Czerskiej) jego wypowiedzi. Jest to zachowanie bardzo szczególne. Opinie osoby, która udziela nam wywiadu (albo przyjaciołom „GW” z „Die Welt”), kontrowane są w tym samym numerze i na tej samej stronie. Tego typu nieczystych sztuczek (pułapek) dotąd w polskich mediach nie stosowano, na pewno nie w odniesieniu do postaci z najwyższej półki życia politycznego.
Po trzecie, cała sprawa wskazuje, że „Wyborcza” chciałaby bardzo móc pochwalić się wywiadem z premierem. Ponieważ nie udało jej się normalną drogą, spróbowała na skróty, i skończyła w pokrzywach. Ale jest faktem, że pozostaje to jej niespełnionym marzeniem.
Po czwarte, może to świadczyć zarówno o zwykłej frustracji, jak i o czymś więcej: o jakiejś korekcie linii, być może w odpowiedzi na korektę linii PiS. Co ciekawe, słychać równolegle, że niektórzy prominentni dziennikarze III RP po cichu przyznają: przesadziliśmy z opozycyjnością, jesteśmy w czarnej dziurze. I myślą, jak tu zrobić krok w tył.
Akurat „Wyborczej” o takie myślenie bym nie podejrzewał, ale widać, że i ona szuka jakichś punktów stycznych, a przynajmniej pól do rozmowy, z obozem władzy. Chyba i ona wie, że „to” nie skończy się szybko.
A żyć trzeba.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/media/381715-co-nam-mowi-akcja-wyborczej-pt-wywiad-z-premierem-czy-nawet-czerska-szuka-jakis-punktow-stycznych-z-obozem-wladzy