Na antenie Telewizji wPolsce24 była urzędniczka w Ministerstwie Sprawiedliwości Karolina Kucharska w rozmowie z red. Wojciechem Biedroniem powiedziała, że miała nadzieję, że z końcem sierpnia opuści areszt, a nagle był kolejny cios dotyczący wydłużenia aresztu tymczasowego. „To zabolało. Chyba najbardziej to, że poczułam, że to jest taka perfidna gra, że to jest próba złamania mnie” - podkreśliła.
„Moje życie diametralnie się zmieniło”
Karolina Kucharska na pytanie, kiedy po raz ostatni widziała się ze swoim narzeczonym, odpowiedziała, że jest on świadkiem w sprawie.
W związku z tym decyzją sądu nie mam możliwości widzenia się z narzeczonym. Zresztą moje życie po wyjściu z aresztu diametralnie się zmieniło, gdyż to nie tylko brak możliwości kontaktu z narzeczonym, brak możliwości wejścia do swojego mieszkania, zablokowane wszystkie rachunki bankowe, nie mogę wypłacić ani złotówki. Będąc w areszcie straciłam pracę
— wskazała.
Była urzędniczka w Ministerstwie Sprawiedliwości wyznała też, że jej mama była na jej utrzymaniu, ponieważ jest osobą niepełnosprawną, która wymaga stałej rehabilitacji.
I nawet, jak wczoraj byłam w placówce bankowej, żeby dowiedzieć się o stan mojego konta, to moim wielkim zaskoczeniem było to, że całość środków zgromadzonych na rachunku bankowym jest zajęta, ale nagle mam też ponad dwa miliony złotych na minusie i po pierwsze nigdy w życiu nie dysponowałam takimi środkami, a po drugie nawet osoby, które prawomocnym wyrokiem sądu są zobligowane do spłaty jakichś środków finansowych, to zostawia im się minimum środków, żeby ktoś mógł przeżyć. A ja nie mogę wypłacić z rachunku bankowego ani złotówki i dodatkowo jakiekolwiek środki, które będą wpływały na rachunek bankowy, są z automatu zablokowane
— wyjaśniła.
„Doświadczam szykan i represji”
Karolina Kucharska wskazała również, że ma kredyt hipoteczny za mieszkanie, w którym nie może przebywać.
Bardzo się cieszę, że wyszłam na wolność, ale uważam, że doświadczam pewnego rodzaju szykan i represji
— podkreśliła.
Na pytanie, czy prok. Woźniak dał możliwość wynajęcia mieszkania, Karolina Kucharska powiedziała, że „to jest chyba chichot losu, bo ostatniej korespondencji od pana prokuratora właśnie otrzymałam informację, jeśli nie mam gdzie przebywać, to mogę wynająć sobie mieszkanie”.
Tylko tak naprawdę nie mam za co
— przyznała.
Była urzędniczka w Ministerstwie Sprawiedliwości zaznaczyła, że pracowała w Ministerstwie Sprawiedliwości od 2010 roku do 2020 roku.
Na przestrzeni tego czasu pracowałam z ministrami z różnych opcji politycznych. Był to, czy pan Jarosław Gowin, czy Krzysztof Kwiatkowski przez pana Borysa Budkę i przez ministra Zbigniewa Ziobro, więc to jest przestrzeń 10 lat
— mówiła.
„Trochę mnie to zaskoczyło”
W dalszej części rozmowy Karolina Kucharska przeszła do kwestii składania przez nią wyjaśnień.
Chciałabym absolutnie zdementować fakt, że nie składałam wyjaśnień, gdyż jest to kilka godzin wyjaśnień na kilkudziesięciu stronach. Są to szczegółowe wyjaśnienia w odniesieniu do poszczególnych kwestii
— zaznaczyła.
Była urzędniczka w Ministerstwie Sprawiedliwości zdradziła także, jak wyglądała jej rozmowa z prok. Woźniakiem w czerwcu, kiedy składała wyjaśnienia po raz pierwszy.
Zanim jeszcze pojawili się moi obrońcy, pan prokurator podszedł do mnie i zapytał się, czy przyznaje się do winy i czy będę składała wyjaśnienia, niejako mówiąc, że dalsze zarzuty zalezą od tego, jaka będzie treść moich wyjaśnień. Trochę mnie to zaskoczyło
— przyznała.
Karolina Kucharska wskazała również, że po tym, gdy na miejscu pojawili się jej obrońcy, przeszła do składania wyjaśnień i oceniła, że jej zeznania są bardzo rzeczowe i merytoryczne.
Ale w pewnym momencie zostały one przerwane przez pana prokuratora i na główny plan przeszedł temat związany z postawieniem mi nowych zarzutów i w czerwcu zostały mi postawione te nowe zarzuty i od czerwca do sierpnia zarówno moi obrońcy, jak i ja dopytywaliśmy się o kontynuację, bo ja wtedy w czerwcu nie skończyłam składać swoich wyjaśnień i chciałam je uzupełnić i poruszyć inne wątki
— tłumaczyła.
„To była próba złamania mnie”
Była urzędniczka w Ministerstwie Sprawiedliwości powiedziała, że miała nadzieję, że z końcem sierpnia opuści areszt, a nagle był kolejny cios dotyczący wydłużenia aresztu tymczasowego.
To zabolało. Chyba najbardziej to, że poczułam, że to jest taka perfidna gra, że to jest próba złamania mnie
— podkreśliła.
Karolina Kucharska wskazała, że jej obrońca wystosował pismo do prokuratury, żeby jej wyjaśnienia były jawne.
Więc czekamy na odpowiedź, jeśli tak się stanie, to będę mogła też rozmawiać na temat szczegółów dotyczących tej sprawy
— mówiła.
„Kluczowe było zapalanie światła”
Była urzędniczka w Ministerstwie Sprawiedliwości wyznała, co było dla niej najbardziej nieludzkie.
Najbardziej uderzające dla mnie były te pierwsze trzy dni „na dołku”, gdzie nie było żadnej funkcjonariuszki kobiety, tylko byli tam sami mężczyźni, którzy towarzyszyli mi przy każdej czynności, czyli nawet w momencie, kiedy byłam w toalecie. Widziałam mężczyznę, który przez okienko w drzwiach patrzy na mnie, więc to było dla mnie niekomfortowe i to nawet bardzo
— podkreśliła.
Karolina Kucharska zwróciła także uwagę na szereg wydarzeń, które miały miejsce w areszcie tymczasowym.
Uważam, że różnego rodzaju szykany były stosowane przez cały okres mojego osadzenia w areszcie tymczasowym i tutaj kluczowe było zapalanie światła średnio co dwie godziny. Z kolei nad głową miałam kamerę, która mnie obserwowała przez 24 godziny na dobę
— relacjonowała.
To miało wpływ na moje zdrowie fizyczne i psychiczne
— mówiła.
CZYTAJ WIĘCEJ:
nt/Telewizja wPolsce24
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kraj/712336-tylko-u-nas-b-urzedniczka-ms-to-byla-proba-zlamania-mnie