Paweł Olechnowicz, były wieloletni prezes Grupy Lotos udzielił długiego wywiadu „Dziennikowi Gazecie Prawnej”.
Przyczyną do rozmowy było niedawne zatrzymanie Olechnowicza (po zatrzymaniu wyraził zgodę na podawanie swoich danych osobowych) przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Były prezes dostał zarzut wyrządzenia dużej szkody majątkowej Grupie Lotos w związku z podpisaniem umowy na świadczenie usług doradczych. Olechnowicz nie przyznał się do winy, a sąd nie przychylił się do wniosku o jego tymczasowe aresztowanie.
W rozmowie z DGP były prezes przekonuje, że jest niewinny i ma żal do administracji państwowej. Przedstawia się jako ten, który zawsze stał na straży interesu Polski i nigdy nie wierzył w możliwość sprzedaży Lotosu Rosjanom, o czym zupełnie otwarcie mówił Donald Tusk. Pojawia się też wątek fuzji Orlenu z Lotosem, której Olechnowicz jest zdecydowanie przeciwny. Co zdumiewające, ekspert i znawca rynku paliwowego, za jakiego można przecież uznać kogoś, kto przez 14 lat stał na czele ogromnej rafinerii, nie widzi żadnych korzyści z planowanego przedsięwzięcia.
„Gdzie jest wartość w połączeniu Orlenu i Lotosu? Nie ma jej. Nie znajduję żadnych argumentów na rzecz fuzji. Jedyne rozwiązanie to zrobienie holdingu: wniesienie akcji Skarbu Państwa Orlenu na podwyższenie kapitału w Lotosie. Wtedy nie rujnuje się struktur. I państwo polskie ma w granicach 75 proc. akcji w tym holdingu. Tylko po co to robić? Do wszystkiego trzeba mieć dobrze dopracowany program działań szczegółowych z analizą SWAT, słabymi i mocnymi stronami. O ile wynik byłby pozytywny, mając doświadczonych liderów, można o tym pomyśleć. Inaczej to klęska”
— mówi Olechnowicz w wywiadzie.
Były prezes przekonuje także, że fuzja Orlenu z Lotosem może… zagrozić bezpieczeństwu energetycznemu państwa, gdyby doszło do wrogiego przejęcia nowopowstałego giganta. A, jego zdaniem ułatwiać to może fakt, że tylko 27 procent akcji Orlenu (w Lotosie jest obecnie 53 procent) znajduje się dziś w posiadaniu Skarbu Państwa.
„Niektórzy mówią nawet, że to aż 27 proc. A ja jestem pewien, że połączenie aktywów dwóch największych firm paliwowych jest o tyle ryzykowne, że jeśli ktoś chciałby zrobić coś niebezpiecznego, z wrogim przejęciem włącznie, będzie mógł to przeprowadzić”
— straszy Olechnowicz.
W tym miejscu warto się zastanowić, czy podobnie ostro Paweł Olechnowicz wypowiadał się, gdy w 2011 roku ówczesny premier Donald Tusk zupełnie otwarcie przedstawiał koncepcję sprzedaży Lotosu Rosjanom?
W depeszy z 28 marca 2011 roku, uzupełnionej przez reporterów RMF24 czytamy:
„Nie ma żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategorycznie „nie” inwestorom z jakiegokolwiek kraju, także z Rosji. Nasi sąsiedzi są również od tego, abyśmy robili z nimi wspólne interesy”
— oznajmił wówczas Donald Tusk.
„Ze względu na pozycję surowcową Rosji i na nasze częściowe uzależnienie od strony rosyjskiej, wskazana jest pewna ostrożność i powściągliwość”
— dodał.
Tusk zagwarantował, że wspólnie z ministrem skarbu Aleksandrem Gradem i prezesem Grupy Lotos Pawłem Olechnowiczem będą czuwać nad prawidłowym przebiegiem transakcji.
To nie będzie rewolucyjna czujność, ale wystarczająca, żeby nie popełnić żadnego błędu
— podkreślił Tusk”.
O ile więc w 2011 Paweł OIechnowicz miał pomagać szefowi rządu PO-PSL pozbywać się Lotosu, dziś martwi się o jego los w sytuacji, gdy ma dojść do fuzji z inną polską firmą. Jednocześnie były prezes nie zauważa, że koncepcja fuzji największych polskich paliwowych marek nie jest nowa i pojawiała się już nawet pod koniec ubiegłej dekady, choćby w oficjalnych wypowiedziach ówczesnych polityków PO.
Jesteśmy w Unii i nasze firmy w coraz większym stopniu stają się częścią rynku globalnego. W tych okolicznościach warto rozważyć różne koncepcje, nie wyłączając żadnej, w tym połączenia Orlenu z Lotosem
— mówił przewodniczący sejmowej Komisji Skarbu Tadeusz Aziewicz w rozmowie z „Pulsem Biznesu” w 2009 roku.
O zasadności stworzenia jednego wielkiego narodowego paliwowego koncernu świadczy właśnie drogą konsolidacji, jaką zastosowano w innych krajach europejskich, gdzie z kilku mniejszych podmiotów powstały takie molochy paliwowe jak: węgierski MOL, norweski Statoil, hiszpański Repsol, portugalski GalpEnergia, włoskie ENI, austriackie OMV, francuski TOTAL, czy brytyjski BP.
Eksperci wskazują, że nadpodaż mocy produkcyjnych w Europie doprowadziła do zamknięcia 15 rafinerii na przestrzeni ostatnich 10 lat. W takim otoczeniu coraz trudniej już nawet nie budować, a utrzymać przewagi. Z tej perspektywy skonsolidowany koncern będzie mógł lepiej konkurować na otwartym rynku europejskim.
Przejęcie Lotosu przez Orlen wpisuje Polskę w międzynarodowy trend budowy znaczącego gracza na rynku paliwowym, który będzie mógł efektywnie rywalizować z zagranicznymi konkurentami. Powstanie bowiem spółka z międzynarodowym potencjałem, której giełdowa wartość mogłaby, według aktualnych notowań, znacząco przekroczyć 60 mld zł. To oznacza, że rynkowa siła przebicia takiego podmiotu byłaby znacząco większa,. Konsolidacja z Lotosem umożliwi osiągniecie korzyści zarówno po stronie kosztowej, np. tańsze zakupy surowców, logistyka, jak i przychodowej, w postaci zintegrowania i zwiększenia elastyczności rafinerii i petrochemii. Silny bilans połączonego koncernu pozwoli też na zwiększenie skali inwestycji, przy bezpiecznym poziomie długu.
Połączenie tych dwóch spółek ma duży sens biznesowy i powinno generować synergię dla każdej z nich. W naszej ocenie konsolidacja jest dobrym pomysłem z punktu widzenia wszystkich zainteresowanych, czyli strony rządowej, akcjonariuszy mniejszościowych obu spółek oraz samych spółek
— wskazuje analityk DM BOŚ Łukasz Prokopiuk.
Warto zauważyć, że Lotos ma aktywa wydobywcze w Norwegii, na Litwie i w Polsce, w tym na Morzu Bałtyckim, a Orlen wydobywa ropę w Polsce i Kanadzie. Połączonemu koncernowi łatwiej będzie więc zarządzać segmentem wydobywczym. Duży podmiot będzie miał większe możliwości inwestycyjne - w sytuacji, kiedy trzeba będzie wyłożyć pieniądze na istotny projekt inwestycyjny albo przejęcie innego podmiotu, będzie to zdecydowanie łatwiej zrobić jednemu, silniejszemu kapitałowo podmiotowi. Pod tym względem ta transakcja jest więc korzystna dla siły polskiej gospodarki, a w kontekście otoczenia przez silniejszych (bo większych) graczy zagranicznych, wręcz nieodzowna.
Były prezes Lotosu, rozżalony swoim zatrzymaniem przez CBA, zdaje się jednak powyższych konieczności zupełnie nie zauważać. Dodatkowo podnosi zgrany argument, że fuzja Orlenu z Lotosem doprowadzi do zwolnień tysięcy pracowników.
To prawda, że połączenie umożliwi optymalizację zatrudnienia, ale to wcale nie oznacza zwolnień. Widzimy naprawdę wiele możliwych do osiągnięcia w tej transakcji synergii nie związanych stricte ze zwolnieniami pracowników. Szczególnie, że w takich spółkach jak Orlen i Lotos pracują specjaliści, których deficyt w branży jest mocno odczuwalny
— mówi nam jeden ze zwolenników fuzji.
BŻ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/435088-ktos-chce-zablokowac-fuzje-lotosu-i-orlenu