Fakt, że najpoważniejsza niemiecka nagroda filmowa, „Złota Kamera”, została właśnie przyznana sławetnemu serialowi „Nasze matki, nasi ojcowie” jest znamienny i sporo nam mówi. A to dlatego, że ów akt nastąpił po fali protestu i krytyki, jaki ten film wywołał w Polsce. Krytyki często opartej na emocjach, ale znacznie częściej – na faktach. Krytyki w większości racjonalnej i artykułowanej – co istotne – nie tylko przez tych Polaków, których w Berlinie postrzega się często jako „wrogich Europie nacjonalistów”. Także i przez tych bardziej umiarkowanych, uważanych w Niemczech za tych Polaków, którym można ufać, a co najmniej – traktować poważnie.
Zarazem warto przypomnieć, że Polska coraz częściej jest określana w Niemczech jako sprzymierzeniec ważny i coraz ważniejszy.
Jeśli więc w tej sytuacji „Unsere Mütter, Unsere Väter” otrzymuje główną nagrodę, to dowodzi to trzech rzeczy. Po pierwsze – tego, że głos polskiej opinii publicznej dociera do Niemiec jedynie w małym stopniu. Nawet w epoce internetu nieuniknionym pośrednikiem są tu bowiem niemieckie media. A te tego rodzaju informacje dawkują i filtrują.
Po drugie – w tym zakresie, w którym mimo wszystko wiadomości o polskim oburzeniu do elit niemieckich docierają, są one po prostu lekceważone. Lekceważone pomimo tego, że Polska jest w mediach RFN określana jako dziecko sukcesu i rosnąca europejska potęga, która wśród sojuszników Berlina wybija się na pozycję numer dwa – po Francji.
Dowodzi to tego, że przez wielu nad Sprewą i Renem Polska jest – mimo tego, co napisałem wyżej – nadal uważana po prostu za jakiś tam element Mitteleuropy, którego pojękiwaniami nie należy się przejmować, bo przecież i tak nie ma on innego wyboru, niż słuchać się Berlina. Ale ważniejsze jest coś innego. Bo przecież serial został ostro skrytykowany nie tylko przez Polaków. Także np. przez Amerykanów; po filmie walcem przejechał m.in.tak silny gracz na polu kształtowania opinii międzynarodowych elit, jak „New York Times”.
Otóż kompletne zlekceważenie i polskiej wrażliwości, i nawet głosów amerykańskich środowisk lewicowo-liberalnych, zawsze w odróżnieniu od amerykańskich konserwatystów lubianych nad Renem dowodzi przede wszystkim tego, jak ważna, jak kluczowa jest dla Niemców rekonstrukcja ich pamięci historycznej. Jak powszechna jest zgoda co do tego, że za wszelką cenę trzeba przeformatować obraz Niemców doby nazistowskiej w kierunku przedstawienia ich jako co najmniej częściowej ofiary. Jako tych, którzy – owszem – pobłądzili. Ale w towarzystwie opętanych nienawiścią do Żydów Polaków z AK czy dyszących żądzą mordu Ukraińców. Na których tle „ich matki, ich ojcowie” wypadają może nie heroicznie, ale jednak nie najgorzej.
Jak widać, taka zmiana własnego obrazu – w oczach współrodaków, ale przede wszystkim – świata, jest dla niemieckich elit czymś zgoła kluczowym. I tu pytanie – czy polskie elity mają podobne cele? Czy kształtowanie pozytywnego obrazu Polski, jego obrona przed pojawiającymi się na różnych kierunkach zagrożeniami jest dla nich priorytetem w podobnej skali?
Obawiam się, że jest to pytanie wyłącznie retoryczne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/184622-czego-dowodzi-nagroda-dla-unsere-mutter-jak-powszechna-jest-zgoda-co-do-tego-ze-za-wszelka-cene-trzeba-przeformatowac-obraz-niemcow-doby-nazistowskiej-w-kierunku-przedstawienia-ich-jako-co-najmniej-czesciowej-ofiary
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.