Do kogo zaprowadzi afera korupcyjna przy informatyzacji? "Korupcja kwitła nie na małym posterunku ale w Komendzie Głównej Policji"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Rafał Zawistowski
Rys. Rafał Zawistowski

Od kilku miesięcy do opinii publicznej docierają informacje, a w zasadzie strzępy informacji, o wielkiej aferze korupcyjnej związanej z informatyzacją Policji i administracji. Sprawa musi być do końca wyjaśniona, bo państwo polskie straciło na tym setki milionów, a nawet miliardy złotych. Wiele projektów, które miały ułatwić obywatelom kontakt z urzędami nadal nie funkcjonuje. Ofiarami tego procederu jest budżet państwa i miliony obywateli, którzy nadal zamiast przez internet wiele spraw musi załatwiać bezpośrednio w urzędach. Sprawa musi być wyjaśniona do końca, tzn. odpowiedzialność karną powinni ponieść wszyscy bez względu na zajmowane stanowiska. Media tajemniczo informują, że w kręgu osób zamieszanych w aferę mogą być także politycy.

Sam fakt, że w proceder korupcyjny zamieszani są wysokiej rangi funkcjonariusze Policji i urzędnicy ministerstwa spraw wewnętrznych musi budzić niepokój. Przecież to Policja jest od ścigania przestępstw, także korupcyjnych, a tymczasem do takiego procederu dochodziło w samym jej sercu. Korupcja kwitła nie na małym posterunku, gdzieś daleko od Warszawy, ale w Komendzie Głównej Policji, czyli w samej centrali, niemalże pod okiem Komendanta Głównego Policji.

Co więcej korupcja niebyła czymś jednostkowym. Nie chodzi tu o jedną łapówkę wziętą przez szeregowego policjanta. Tutaj mamy do czynienia z całym systemem korupcyjnym, w który było zamieszanych wiele osób z Policji, ministerstwa spraw wewnętrznych i firm informatycznych. Z pełnym przekonaniem można powiedzieć, że to był układ. Układ, w który zamieszani byli wysokiej rangą funkcjonariusze Policji, urzędnicy, biznesmeni, a wszystko wskazuje na to, że także politycy. Układ, słowo wyśmiewane przez lata, w tym wypadku najlepiej oddaje skalę tego procederu korupcyjnego. Za ogromne łapówki firmy informatyczne otrzymywały lukratywne kontrakty na których zarabiały dziesiątki, a nawet setki milionów złotych.

Ta sprawa ma wiele aspektów, które muszą być wyjaśnione. Chcę zwrócić uwagę na kilka z nich.

Dyrektorzy wielkich firm z branży informatycznej płacili ogromne łapówki, idące w setki tysięcy, a w sumie opiewające na miliony złotych, za wygranie przetargów. Oczywiste jest, że nie płacili z własnych pieniędzy. Szef CBA w wywiadzie dla Gazety Wyborczej tak odpowiada na pytanie skąd mogły pochodzić łapówki: Gdybym ja był takim dyrektorem, nie płaciłbym z własnych pieniędzy. Tyle mogę powiedzieć.

Musimy poznać odpowiedź, czy w polskich oddziałach wielkich firm informatycznych istniały specjalne fundusze na łapówki? Ile o łapówkach wiedziały centrale tych firm? Polska prokuratura powinna domagać się obszernych wyjaśnień od władz tych firm złożonych pod rygorem odpowiedzialności karnej. Musi pójść jasny i czytelny sygnał: Polska nie jest krajem postkolonialnym i nie damy się traktować jak frajerzy, których każdy, mówiąc kolokwialnie, może doić ile chce. Firmy, których odziały są zamieszane w proceder korupcyjny powinny mieć świadomość, że bez udzielenia wszelkiej pomocy polskim organom ścigania w wyjaśnianiu afery korupcyjnej, w Polsce nie mają czego dłużej szukać. Na razie czytamy, że zatrudniły firmy PR-owskie, co wskazuje, że bardziej nastawione są na dbanie o swój wizerunek, a nie pomoc w wyjaśnieniu sprawy.  Dostrzega to także Szef CBA, który we wspomnianym wyżej wywiadzie mówi: Obserwujemy, że wszyscy gracze na tym rynku sprawę marginalizują. Spodziewaliśmy się, że zatrzymania dyrektorów mogą wywołać skandal międzynarodowy. Nie wywołały. Choć pamiętam, że gdy w koncernie Siemensa w Niemczech ujawniono kilkaset przypadków korupcyjnych, to skutkowało to olbrzymimi karami nałożonymi przez giełdę i Komisję Europejską. Ale, jak mówiłem, jesteśmy na początku sprawy. Dlatego tym bardziej polskie władze z premierem na czele powinny dać sygnał, że nie będą tolerować sytuacji, w której firmy te nie będą dobrowolnie i ściśle współpracować z organami ścigania.

Inna sprawa, która musi być wyjaśniona to dlaczego tak długo trwał ten proceder korupcyjny w samym sercu Policji? Gdzie było Biuro Spraw Wewnętrznych Policji? Co robiły osoby odpowiedzialne za kontrole prawidłowości przetargów? Mówimy tu o wielu przetargach opiewających w sumie na miliardowe kwoty. Nasuwa się pytanie czy Komenda Główna Policji nie jest instytucją zbędną, wymagającą już nie reformy, a likwidacji.

I na koniec kolejna ważna sprawa. Media informują, że na zatrzymanych dotąd urzędnikach, policjantach, dyrektorach firm informatycznych afera się nie kończy. Informują, że prowadzi ona do polityków. I tutaj pojawia się wątpliwość, czy obecne kierownictwo CBA będzie miało dość woli, determinacji i odwagi by sprawę prowadzić do samego końca? Szczególnie wtedy, gdyby okazało się, że na jej końcu są politycy partii rządzącej. A co zrobi jeśli okazałoby się, że są tam koledzy premiera Tuska od gry w piłkę?

Obawiam się, że wtedy obecne kierownictwo CBA może uznać, że bezpieczniej dla niego jest sprawę ukręcić. Obecny Szef CBA doskonale pamięta w jakich okolicznościach objął swoje stanowisko i co stało się z jego poprzednikiem i twórcą CBA Mariuszem Kamińskim. Po wykryciu afery hazardowej, w którą byli zamieszani politycy Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk z naruszeniem prawa odwołał Mariusza Kamińskiego. To był bardzo zły sygnał dla urzędników, ludzi służb: pamiętajcie, że są ludzie i środowiska, które są ponad prawem, których ruszać wam nie wolno. To są inteligentni ludzie, im nie trzeba mówić wprost ani dawać wytycznych na piśmie. Dla nich czytelne są takie sygnały, jakim było odwołanie Mariusza Kamińskiego. To był także sygnał do wielu środowisk, które bały się ówczesnego CBA. Sygnał, że walka z korupcją nie jest traktowana przez rząd Tuska priorytetowo. Może kiedyś ktoś zbada zależność czasową odwołania Mariusza Kamińskiego ze wzrostem korupcji.

 

Pamięć w jakich okolicznościach Paweł Wojtunik został szefem CBA może determinować jego zachowania. Od Szefa CBA należy wymagać nie tylko odwagi do zwalczania przestępców, ale także innego typu odwagi. Odwagi przed uleganiem naciskom rządzącym. Dotychczasowa służba pana Wojtunika wskazuje, że jest to człowiek, który nie boi się przestępców. Można być jednak odważnym w walce ze zorganizowaną przestępczością, nie bać się o swoje zdrowie, ryzykować nawet życiem, a z drugiej strony kalkulować w sytuacji, kiedy od podejmowanych decyzji zależy kariera zawodowa. Może wówczas zwyciężyć egoistyczna kalkulacja: pracuję tyle lat w służbach, każdy rok pracy to wyższa emerytura, po co mi się narażać. Jak przymknę oko na pewne nazwiska to będę miał spokój. Po prostu działanie w myśl zasady: tisze jediesz, dalsze budiesz. Mariusz Kamiński, poprzedni szef CBA, znany był z tego, że nie odpuszczał przestępcom bez względu na ich majątek, sławę, status społeczny czy barwy partyjne. Właśnie dlatego został odwołany.

Czy chęć zachowania piastowanych stanowisk za wszelka cenę zwycięży u obecnego kierownictwa CBA? Tego nie wiem. Wiem jedno, że jest takie niebezpieczeństwo. Dlatego media powinny cały czas monitorować aferę informatyzacyjną i nieustannie dopytywać się o efekty śledztwa. Nie możemy pozwolić by ta sprawa została zamieciona pod dywan. Mam nadzieję, że w CBA są nadal funkcjonariusze, którzy na to nie pozwolą, nawet jeśli byłoby to wbrew woli ich kierownictwa.


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych