NASZ WYWIAD. Stefan Hambura: "Kościół zawstydził polskie władze, które nigdy tak wiele nie zrobiły dla Polaków w Niemczech"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / B. Zborowski
fot. PAP / B. Zborowski

Kościół katolicki znowu wyręcza państwo polskie. Na Śląsku kapłani walczą z pomysłami separatystycznymi Ruchu Autonomii Śląska, a do Niemiec, do tamtejszej mniejszości polskiej jeżdżą z ważnym przesłaniem: "ducha nie gaście".

O fatalnym traktowaniu Polaków w Niemczech przez władze RFN oraz przez obecne władze polskie rozmawiamy ze Stefanem Hamburą, berlińskim adwokatem.

 

wPolityce.pl: Dlaczego Niemcy tak uparcie zwalczają próby emancypacji polskiej mniejszości?

Mecenas Stefan Hambura: Bo do tej pory udawało im się – a takim przełomem był traktat dobrosąsiedzki – zarządzać tym problemem.

Niemieckim elitom i negocjatorom udało się tak pokierować negocjatorami i elitami strony polskiej, użyć przy tym takiej argumentacji, że powstał dodatkowy straszak w postaci granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Strona polska uważając, że uzyskuje potwierdzenie granicy, była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Ze strony Niemców było to bardzo dobre psychologiczne podejście, które pozwoliło bardzo sprawnie ugrać sprawę mniejszości niemieckiej w Polsce nie dając nic w zamian Polakom w Niemczech. Argumentują to tym, że Niemcy w Polsce znaleźli się wraz z byłymi niemieckimi terenami.

Słyszałem też argument ze strony polskiej, że Polacy w Niemczech nie byli skonsolidowani i nie żądali kategorycznie wyższego statusu dla siebie.

Powiedzmy sobie szczerze, gdyby po stronie polskiej byli politycy z prawdziwego zdarzenia, którzy nie baliby się walczyć o polskie racje, to znaczne przywileje dla Polaków w Niemczech, tak aby była równość między statusami mniejszości, można było uzyskać już wtedy, w 1991 roku.

 

Czy są w ogóle podstawy prawne (i szanse) na wygraną polskiej strony? Jeśli tak, to co trzeba zrobić?

Dla mnie taką wzorcowym przykładem, jaki mogłaby podpatrzeć Warszawa jest sprawa mniejszości Sinti i Romów, którzy ten status uzyskali w RFN pod koniec lat 90, a więc raptem kilkanaście lat temu.

Trzeba przygotowywać się, oflankowywać na arenie międzynarodowej i trzeba stale podnosić to w rozmowach bilateralnych. Polskie władze nie powinny zwalczać tych osób, grup, które podnoszą ten wątek i nie powinny nagradzać tych, którzy boją się tego tematu i unikają go.

To praca na lata, organiczna. Dobrym przykładem takiej mrówczej pracy jest działanie Kościoła katolickiego, który  pokazuje jak bardzo zależy mu na Polakach w Niemczech. Zawstydził polskie władze, które nigdy tak wiele nie zrobiły dla Polaków w Niemczech. Kilka tygodni temu, z okazji 90 rocznicy istnienia Związku Polaków w Niemczech (nie pojawił się żaden przedstawiciel polskich władz z Polski, ani nikt z ambasady RP – przyp. red.) na uroczystości przyjechał abp metropolita szczecińsko-kamieński Andrzej Dzięga oraz bp diecezjalny legnicki Stefan Cichy i obaj celebrowali mszę w intencji niemieckich Polaków. Tym samym polski Kościół, za pośrednictwem obu hierarchów opowiedział się bardzo mocno i zdecydowanie w obronie mniejszości polskiej w Niemczech. Tym bardziej, że podczas mszy odczytano list Prymasa Polski Józefa Kowalczyka wspierający rodaków w Niemczech.

Kościół podjął decyzję, że co roku, aż do setnej rocznicy powstania Związku Polaków w Niemczech będzie uroczyście obchodzona ta rocznica. Co roku będą przyjeżdżali na uroczystości przedstawiciele Episkopatu Polski.  Arcybiskup Dzięga zwrócił uwagę, że warto też ten status mniejszości polskiej wymodlić. Rozmawiałem już z przedstawicielami mniejszości polskiej w Berlinie i wiem, że będą organizować pielgrzymki do Polski właśnie w intencji pomyślnego zakończenia starań o przyznanie Polakom w RFN statusu identycznego jaki mają Niemcy w Polsce.

 

Co pan sądzi o postawie obecnych polskich władz w sprawie Polaków w Niemczech?

Podam może przykład. W 2011 roku rząd Donalda Tuska obchodził 20 rocznicę podpisania traktatu dobrosąsiedzkiego. Napisano ponownie wiele oświadczeń i podpisano ileś tam deklaracji, ale za tym nic nie idzie. Nie ma tu żadnych konkretnych rozwiązań. Takim drastycznym problemem jest nauka języka polskiego w Niemczech. Brak jest niemieckich środków na tę naukę, w podobnej wysokości w jakie państwo polskie przekazuje na naukę języka niemieckiego w Polsce. Trzeba starać się, aby Niemcy dorównali do standardów, jakie panują w Polsce, a tu są one wzorowe.

Przypominam sobie wypowiedzi posła PO Andrzeja Halickiego, czy ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, którzy – tak jak wielu innych polskich polityków, w sprawie mniejszości polskiej w RFN, przyjmują argumentację strony niemieckiej. Albo brak im odwagi, albo są aż tacy leniwi, że nie chcą się zagłębić w konkrety.

Mniejszość polska w Niemczech była przed wojną i nadal tu jest. Tylko, że strona niemiecka ma duży problem z nazwaniem tego po imieniu, używa więc imion zastępczych, takich jak „grupa narodowościowa”,  a nie mniejszość. Mniejszość polska była, np. w Hamburgu, Bochum, w Berlinie przed wojną i po wojnie nadal tam są ich potomkowie. Oni przecież nie wymarli. Trzeba dać im szansę, aby mogli odkryć swoje polskie korzenie.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych