Rządy Platformy Obywatelskiej to nieustające pasmo wychodzenia z kryzysów. I nie chodzi o ten gospodarczy, co to go miało u nas nie być, później był, a teraz znów się jakby rozpłynął (tylko nie chcą w to jakoś wierzyć kredytobiorcy z coraz bardziej ściśniętym gardłem, coraz liczniejsi bezrobotni i właściciele kolejnych upadających firm). Chodzi o kłopoty rządzącej ekipy, mniej lub bardziej aferalne (jak przystało na zwyczajową nazwę środowiska liberałów-aferałów, z którego się ona wywodzi), wizerunkowe, korupcyjne.
Afera hazardowa, stoczniowa, infoafera, Amber Gold, wybory w Wałbrzychu, kupowanie głosów za pracę (znów ten Protasiewicz…) wreszcie katastrofa smoleńska – by wymienić te największe zakręty, po których każda władza mogłaby zacząć się pakować i modlić, by prokuratorzy nie byli zbyt srodzy.
Przy pomocy mistrzów PR, największych mediów i zatrudnionych w nich pseudo-dziennikarzy, pseudo-autorytetów gotowych bronić władzy, która gwarantuje im – pączkom – pływanie w maśle, PO była w stanie wyjść bez szwanku z każdego wypadku. To wielka sztuka sprawowania władzy. Dla samej władzy oczywiście.
Wspominam o tym przy sprawie Jacka Protasiewicza, który najwyraźniej dobrze wypity wdał się w utarczkę ręczno-słowną z panami w niemieckich mundurach. Bo choć to rzecz dużo mniejszego kalibru, może okazać się kluczowa w nadchodzących wyborach. Czy i tym razem uda się tak pokuglować, by lud zapomniał albo choć sprawę zignorował?
Wiadomo – Polacy mogą zrozumieć. Nie dość, że swojski Jacek postawił się Niemcom (a nawet wyborcy PO mają zapewne we krwi umiarkowaną sympatię do tego narodu), to jeszcze swój chłop, bo lubi wypić. Kogo choć raz w życiu nie poniosły nerwy po paru głębszych? Tyle że kiedyś wyrozumiałość się kończy. Ten moment musi nadejść, a sondaże pokazują, że zbliża się wielkimi krokami.
To najgorszy czas na okazywanie ułańskiej fantazji. Za trzy miesiące wybory, a szef sztabu rzuca torbami po lotniskach, jest zakuwany w kajdanki, opowiada, jak musiał pokazywać, co ma w bokserkach. Memy z Protasiewiczem będą hitem kampanii i na pewno jednym z lejtmotywów w spotach opozycji.
Donald Tusk reaguje tak, jak musi. Sugeruje, że dolnośląski baron (ach ten pech do okolic Wrocławia – a właśnie, co tam u Zbyszka Chlebowskiego? Aaa, zdaje się, że wylądował w zarządzie jakiejś spółki kolejowej w Wielkopolsce) będzie poświęcony. Przynajmniej oficjalnie i przynajmniej na jakiś czas. Szefem struktur regionalnych raczej pozostanie, bo to funkcja niezwiązana z najbliższą elekcją. Ale kierownika kampanii trzeba będzie znaleźć nowego. No i pan Jacek musi zrezygnować z wiceprzewodniczenia PE. Bo to jednak za duży kaliber. Wiceszef Parlamentu Europejskiego po pijaku ubliżający celnikom na niemieckim lotnisku – obciach na całą Europę.
„Hejterzy” mają jednak rację – to Partia Obciachu.
Na koniec materiał, który w udoskonalonej wersji zapewne powróci we właśnie rozpoczętej kampanii:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/186752-protasiewicz-potwierdzil-slowa-internetowych-hejterow-to-jednak-partia-obciachu