Krwawy wtorek w Kijowie. Co najmniej 9 osób nie żyje. Ponad 150 jest ciężko rannych. ZDJĘCIA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP / EPA
Fot. PAP / EPA

 

Co najmniej dziewięć osób zmarło, a ponad 150 zostało rannych w wyniku zamieszek antyrządowych w stolicy Ukrainy, Kijowie. Siły MSW wyparły późnym popołudniem demonstrantów z dzielnicy rządowej i stanęły przy głównych barykadach Majdanu.

Dwa ciała odnaleziono na zajętej przez milicję jednej z barykad w dzielnicy rządowej. Wcześniej lekarze Euromajdanu informowali o trzech osobach, które zginęły od strzałów z broni palnej.

Rządząca Partia Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza poinformowała o ochroniarzu, który zmarł, gdy protestujący szturmowali główne biuro tego ugrupowania. MSW podało, że wśród zastrzelonych jest jeden milicjant.

Przewodniczący parlamentu Wołodymyr Rybak oświadczył, że mimo zamieszek władze nie planują wprowadzenia stanu wyjątkowego. Polityk zapewnił, że choć rozmawiał we wtorek wielokrotnie z prezydentem Janukowyczem, temat stanu wyjątkowego nie był podnoszony.

Rybak zapowiedział, że szef państwa spotka się w środę z przedstawicielami opozycji, by po raz kolejny omówić z nimi drogi wyjścia z kryzysu w państwie.

Doradczyni Janukowycza Hanna Herman zaprzeczyła tymczasem, jakoby Janukowycza nie było we wtorek w jego siedzibie w centrum Kijowa. Jak twierdzono w sieciach społecznościowych, miał on opuścić stolicę na pokładzie swego samolotu. „Pogłoski o jego wyjeździe są nieprawdziwe” - oświadczyła.

Ciała trzech zmarłych, którzy zginęli od kul, przeniesiono do zajętego przez demonstrantów Domu Oficerów w centrum dzielnicy rządowej, gdzie urządzono tymczasowy punkt medyczny. Opozycyjna deputowana Łesia Orobec zaalarmowała, że milicja nie dopuszcza do Domu karetek pogotowia.

Trzy ciała znajdują się Domu Oficerów. Siedem osób jest umierających. Nie puszczają do nas karetek!!!” - pisała na swoim Facebooku.

Ukraińskie ministerstwo obrony zaapelowało tymczasem do manifestantów o niezwłoczne opuszczenie Domu Oficerów i oświadczyło, że ich działania „prowokują odpowiednią reakcję” ze strony resortu. W podlegającym Siłom Zbrojnym Ukrainy Domu Oficerów na co dzień funkcjonuje wojskowy dom kultury.

P.o. szefa MSZ Ukrainy Leonid Kożara wezwał ze swej strony wspólnotę międzynarodową do potępienia działań „radykalnych sił”. „Tak zwani demonstranci dokonują zbrojnych napaści na budynki władz państwowych, podpalają je, ranią milicjantów, używają broni palnej i nawołują do tego współobywateli” - oświadczył.

Apelujemy do państw i organizacji międzynarodowych o obiektywną ocenę sytuacji na Ukrainie i oczekujemy jednoznacznego potępienia bezprawnych działań radykalnych sił” - czytamy w komunikacie rozpowszechnionym przez MSZ.

Starcia między przeciwnikami rządu a milicją toczyły się przez cały dzień na drogach dojazdowych do parlamentu, gdzie wbrew żądaniom opozycji nie zarejestrowano dokumentów, niezbędnych do zmian w konstytucji, które ograniczyłyby uprawnienia prezydenta Janukowycza.

Po godz. 15 czasu polskiego oddziały specjalne milicji przeszły do natarcia. Używając broni gładkolufowej podeszły one pod główne barykady na Majdanie Niepodległości, gdzie pozostają do tej pory.

P.o. szefów MSW i Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) dali następnie uczestnikom zamieszek w Kijowie termin do godz. 17 (czasu polskiego) na opuszczenie ulic i zaprzestanie starć z siłami milicyjnymi. MSW i SBU zaapelowały do liderów opozycji, by uspokoili protestujących i wrócili do rozmów z władzami.

Sytuacja na Majdanie jest w tej chwili spokojna. Na placu znajduje się ok. 20 tysięcy osób. Na barykadach stoją członkowie ochotniczej Samoobrony, uzbrojeni w pałki i ubrani w kaski budowlane i motocyklowe. Ze sceny Majdanu Niepodległości płyną modlitwy.

W obawie przed napływem do centrum niezadowolonych z polityki władz mieszkańców Kijowa całkowicie zamknięto metro. Ludzie wracają z pracy do domów pieszo. W mieście są ogromne korki.

Niepokojące jest „negatywne przyśpieszenie” na Ukrainie, czyli gwałtowny wzrost radykalizacji nastrojów i działań - oświadczył premier Donald Tusk. Ocenił też, że odpowiedzialność za obecną sytuację rozkłada się na obie strony sporu.

Z jednej strony opozycja demokratyczna ma prawo przypuszczać, że prezydent (Wiktor Janukowycz) znowu gra na zwłokę, choćby kształt amnestii okazał się w sposób oczywisty niesatysfakcjonujący. Z drugiej strony (…)doszło do szturmu na budynek Partii Regionów, dzisiaj te walki pod parlamentem. Szczególnym dramatem byłoby, gdyby potwierdziły się informacje o trzech ofiarach śmiertelnych. To pokazuje, że o kompromis jest jednak bardzo, bardzo trudno.

- powiedział polski premier.

Jak mówił premier, stanowisko Polski ws. Ukrainy jest jednoznaczne.

Będziemy nadal pracować na rzecz budowy elementarnego porozumienia na Ukrainie, ponieważ wojna domowa, w mniejszej czy większej skali, albo permanentny pełzający konflikt dla Ukrainy i dla bezpieczeństwa regionu na pewno nie będzie korzystny.

- uważa premier.

Tusk ocenił też, że ewentualne sankcje ze strony UE powinny być dotkliwe dla władzy ukraińskiej.

Temat sankcji cały czas rozważany jest w Europie na wypadek wyraźnej złej woli. My uważamy, że jeśli stosować sankcje, to dotkliwe. To nie powinna być tylko jakaś demonstracja. (Sankcje) powinny być naprawdę dotkliwe z punktu widzenia władzy ukraińskiej ze świadomością, że to jest - z punktu widzenia Europy - właściwie ostateczny argument. My zbyt wiele argumentów dalej idących jako Unia Europejska nie mamy.

- dodał premier.

W obliczu zaostrzającej się sytuacji na Ukrainie konieczne jest zwołanie nadzwyczajnego szczytu UE w tej sprawie - uważa europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Jego zdaniem Parlament Europejski powinien przyjąć kolejną, ostrzejszą rezolucję na ten temat.

Polski premier Donald Tusk powinien zażądać nadzwyczajnego posiedzenia Rady Europejskiej,  na którym byłaby omówiona sytuacja na Ukrainie. Nie można czekać do szczytu planowanego na marzec. Nie możemy być bierni

- powiedział Czarnecki.

Jak przypomniał, Parlament Europejski przyjął już dwie rezolucje w sprawie Ukrainy.

Być może czas na trzecią, którą trzeba będzie jeszcze zaostrzyć.

- powiedział Czarnecki.

Niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier wezwał we wtorek wszystkie strony konfliktu na Ukrainie do kontynuowania rozmów o politycznym rozwiązaniu kryzysu; ostrzegł przed powrotem do przemocy. Steinmeier rozmawiał z Leonidem Kożarą.

Powrót do przemocy z pewnością nie jest drogą prowadzącą do kompromisu i do zapewnienia krajowi dobrej przyszłości.

- oświadczył Steinmeier po rozmowie telefonicznej z szefem ukraińskiej dyplomacji Leonidem Kożarą. Tekst oświadczenia został opublikowany na stronie internetowej niemieckiego MSZ.

Steinmeier zapowiedział, że Niemcy będą nadal zabiegały o rozwiązanie konfliktu. Niemiecki polityk opowiedział się za kontynuowaniem przez Organizację Bezpieczeńatwa i Współpracy w Europie (OBWE) poszukiwania pokojowego rozwiązania. Steinmeier przypomniał, że OBWE odegrała pozytywną rolę podczas negocjacji dotyczących zwolnienia więźniów i zakończenia okupacji budynków publicznych na Ukrainie.

CZYTAJ TAKŻE:

Jarosław Kaczyński w sprawie Ukrainy: To nie jest czas na słowa. To jest czas na odważne działania. Polska i Europa nie mogą zachowywać się biernie

Kliczko przyznaje, że nie można wykluczyć użycia siły i szturmu na Majdan. Reakcja UE? „Jesteśmy zmartwieni…”

PAP, lz

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych