Kolędowanie premiera trwa w najlepsze. Premier wybrał się w odwiedziny do Strzałkowa. W odpowiedzi na list dwóch sióstr z rodziny zastępczej, które poprosiły szefa rządu o spotkanie Donald Tusk odwiedził rodzinę pani Wandy Gawron. Wizyta w Płocku w reakcji na list „rozczarowanego” rządem ojca, wczoraj „gospodarska” wizyta w Pajęczynie, a dziś premier pochyla się nad problemami rodziny zastępczej…
Szef rządu podczas krótkiego briefingu po śniadaniu u pani Gawron zapewnił, że celem wizyty nie było ocieplenie wizerunku czy chwyt piarowski:
To tylko reakcja na zaproszenie - ale być może dobrze zaprosić dzieci. Wielkiej polityki nie było…
- tłumaczył Tusk, deklarując przy tym, że zaprosi wspomnianą rodzinę do Warszawy.
I dodawał:
Oczekiwania były za duże, bo były pytania, co warto robić w życiu i jak się żyje komuś kto jest premierem. Tematów było bardzo dużo. Byłem bardzo proszuony i wzruszony. Tyle ciepła i serdeczności wśród ludzi, którzy nie mają łatwego startu - wymaga dużo determinacji i cierpliwości…
- podkreślał premier.
Donald Tusk mówił też, że jest świadom, jak ciężko żyje się rodzinom w Polsce - zwłaszcza niedaleko Radomska. O swojej odpowiedzialności jednak nie zająknął się ani słowem:
Obejrzałem album rodzinny pani Wandy również z innymi wychowankami - te dwie godziny rozmowy to jest duży ładunek emocji… Chciałbym powiedzieć teraz w tych dniach, choć myślimy o dzieciach przez cały rok, że to wielka rzecz - praca tych ludzi, którzy decydują się na prowadzenie rodzinnych domów dziecka czy rodziny zastępczej. (…) To nie jest tak, że wszystko jest proste i łatwe, ale ja w ciągu tych dwóch godzin przywiązałem się bardziej do tej rodziny niż do moich współpracowników przez 5 czy 10 lat
- uśmiechał się szef rządu.
Zapewnił też, że w najbliższym czasie będzie reagował na podobne zaproszenia od mieszkańców z całego kraju:
Reagujemy na te zaproszenia z dużym odstępem czasu - w Pajęcznie zaproszenie było jeszcze z lutego… Wybieramy z tych zaproszeń miejsca, gdzie komunikacyjnie jest to do pogodzenia. Nie będę w stanie zrealizować wszystkich propozycji, ale gdy to będzie możliwe - zwłaszcza w sobotę, niedzielę - chciałbym w tym uczestniczyć. Wiem, że się z tego śmiejecie, ale dla mnie to jest ważne - to wrażenie potwierdziła pani Wanda. Jest rzeczą ważną, że jeśli premier polskiego rządu ma czas i decyduje się na spotkanie rodzinne w takiej rodzinie zastępczej, to znaczy że są to ważne miejsca. (…) Jeśli mogę dodać satysfakcji i tego świadectwa, że prowadzenie w skromnych warunkach takiego domu jest rzeczą wartą zauważenia
- stwierdził Tusk.
Na pytania dziennikarzy, czy to na pewno nie jest zagranie pod publiczkę, mające na celu ocieplenie wizerunek szefa rządu, poddenerwowany premier odparł:
Od sześciu lat, cokolwiek nie zrobię - mówicie, że to jest PR. W ogóle nie mam zamiaru się tym przejmować, choćby wylano ocean złośliwości, to będę to robił
- mówił.
Tusk odniósł się też krótko do pomysłu stworzenia parlamentarnego zespołu przeciw ideologii gender. Premier porównał ten pomysł ze skeczem Kabaretu Moralnego Niepokoju.
lw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/182351-wielkie-koledowanie-donalda-tuska-premier-zjadl-sniadanie-w-towarzystwie-rodziny-ze-strzalkowazobacz-zdjecia