Przez 18 dni świat z zapartym tchem obserwował wydarzenia w Egipcie. Sukces – a przede wszystkim tempo i skala protestów zaskoczył wszystkich, od administracji Obamy po komentatorów doskonale znających region. Internet, a w szczególności social media, przyczyniły się do tego przełomu na wiele sposobów. Ale sukces protestów to przede wszystkim zasługa ludzi, nie tylko stosowanych przez nich narzędzi.
Historia egipskich protestów może być opowiedziana na tysiące sposobów, z tysiąca różnych perspektyw. Ale nie ma chyba lepszego początku, jeśli chodzi o zrozumienie roli social media niż Facebookowa strona „We are all Khaled Said". Said, lat 28 został zamordowany w Aleksandrii przez dwóch policjantów, którzy wcześniej wyciągnęli go z kafejki internetowej. Jego śmierć stała się symbolem, a strona na Facebooku – założona przez pracownika Google, Waeala Ghonima była miejscem wokół którego zaczęli gromadzić się ludzie którzy dali początek protestom.
Ale internetowy ekosystem, sieć aktywistów i blogerów istniała w Egipcie od wielu lat. Blogosfera, która zaczęła odgrywać dużą rolę w tym kraju od połowy pierwszej dekady XXI wieku dała początek ruchowi „Kifaya”.Wielu członków tego ruchu politycznego wzięło udział w protestach które doprowadziły do odejścia Mubaraka. Ekosystem mediów niepodlegających ścisłej kontroli władzy nie pojawił się więc na początku stycznia 2011 roku. Ten sieciowy ekosystem – sfera publiczna alternatywna dla tej kontrolowanej przez Mubaraka – była kluczowym elementem, który zadecydował o tym, że rewolucja mogła się rozpocząć. Śmierć Khaleda Saida była kamykiem, który poruszył lawinę.
I to właśnie media społecznościowe sprawiły, że ta rewolucja mogła eksplodować tak szybko i na tak dużą skalę. W tym punkcie objawia się ich siła. W przeszłości, ruchy społeczne i polityczne często opierały się na nowych technologiach. Ale internet daje możliwości, które są bezprecedensowe w historycznym kontekście. Świat wirtualny daje możliwości, które nie istniały nigdy wcześniej. Na tym polega różnica. Skok jest „kwantowy”, ilościowy i jakościowy jeśli chodzi o przyspieszanie ruchów społecznych i politycznych. Nie trzeba już lat, wystarczą dni i tygodnie.
Clay Shirky w swojej książce „Here Comes Everybody” twierdził, że nadchodzi era „organizacji bez organizacji” – powstających ad hoc grup, które tworzą się oddolnie i równie oddolnie się rozpadają. Rewolucja w Egipcie – oddolna (grassroots), bez klasycznej hierarchii, z kilkoma luźnymi ośrodkami koordynującymi to klasyczny przykład na potwierdzenie tezy zawartej w tej książce. Shirky prorokował, że typowe struktury władzy nie wytrzymają zdarzenia z oddolnymi, tworzącymi się oddolnie organizacjami. W tym właśnie przypadku to Facebook, stał się miejscem, które umożliwiło powstanie takiej organizacji, która później była w stanie przyciągnąć – za pomocą tradycyjnych metod, jak to opisuje New York Times ludzi w Egipcie którzy nie korzystają z internetu.
To rozróżnienie jest kluczowe. Internet nie był w przypadku Egiptu miejscem, w którym aktywność zastąpiła działanie w realnym świecie. Był raczej miejscem, które umożliwiło takie działanie.
Odrębną rolę pełnił twitter – platforma mikroblogowa o małym zasięgu, ale używana w dużej mierze przez dziennikarzy, liderów opinii i tak dalej na całym świecie. Twitter stał się dla egipskich cyberaktywistów miejscem, gdzie można było przede wszystkim dotrzeć – bezpośrednio, szybko i w czasie rzeczywistym – z informacjami o tym co się dzieje do obserwatorów na całej planecie. Dzięki znacznikowi (hashtagowi) #jan25 Rewolucja lokalna stała się globalna w kilka chwil. Dzięki twitterowi pojęcie „lokalności” przestało istnieć. Niebagatelną rolę odegrał również fakt, że teraz prawie każdy może nagrać telefonem komórkowym film czy zrobić zdjęcie, a następnie dotrzeć z takim materiałem do całego świata, w jednej chwili, za pomocą youtube i twittera.
Wirtualne społeczności pomagają również przełamać bariery, które są typowe dla zatomizowanego społeczeństwa w państwach autorytarnych. Poczucie wspólnoty odgrywa kluczową rolę. Społeczności, która powstała wokół strony „We are All Khaled Said” nie dało się już zatrzymać.
Gdy spanikowany reżim Mubaraka w bezprecedensowym posunięciu wyłączył internet w całym kraju, było już za późno. Kluczowe w tym okresie okazała się „tradycyjna” telewizja Al. Jazeera, dla której rewolucja w Egipcie to moment porównywalny z wzrostem znaczenia CNN w czasie wojny w Zatoce.
Ale warto pamiętać, że wydarzenia w Egipcie, chociaż ich katalizatorem były social media, stały się możliwe dzięki ludziom. To właśnie ludzie obalili Mubaraka, korzystając z najnowocześniejszych narzędzi i metod XXI wieku. I to właśnie dzięki swojej wytrwałości, to zdeterminowani ludzie na placu Tahrir odnieśli sukces, który jest jak najbardziej realny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/110172-egipt-internetowe-oblicze-rewolucji-ktora-zmienila-swiat