Dekret o kanonizacji Generała wydany. Wbrew pozorom to ważne zdarzenie, nawet jeśli tylko kończy wieloletni proces

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/ Leszek Szymański
fot. PAP/ Leszek Szymański

Rzadko się zdarza, żeby czyjś artykuł zyskał nową pointę, zanim jeszcze się ukazał.  To właśnie przydarzyło się mnie. W poniedziałkowym numerze „Sieci” pojawi się mój tekst „Komunizm wiecznie żywy”. Poświęciłem go morałowi wynikającemu z awantury wokół Zygmunta Baumana.

Moja teza jest prosta: otwarte chlubienie się bohaterem, który przez lata był jednak schowany, wstydliwy, to zjawisko nowe. Po części wynika z ogólnej logiki polaryzacji między prawicą i „liberalną” lewicą (biorę przydawkę „liberalna” w cudzysłów, bo pośrednie podpisywanie się pod etosem KBW to swoisty przejaw liberalizmu). A po części z czegoś, co dało się wychwycić już kilka lat temu. Mainstream, ze szczególnym uwzględnieniem okolic „Wyborczej”,  poszedł krok dalej w stosunku do komunizmu. Chłodną i nieco pokątną tolerancję zastępuje przejmowanie sporej części jego dziedzictwa – i to z bardzo różnych epok, od KPP do późnego PRL.

Aby zilustrować to zjawisko posłużyłem się dwoma przykładami. Debatą wokół przeszłości Ryszarda Kapuścińskiego. I żarliwą obroną biografii Jaruzelskiego przy okazji filmu „Towarzysz generał”. Tymczasem do tej ostatniej historii życie dopisało swoisty finał.

W żarliwym adresie do Wojciecha Jaruzelskiego na jego 90. Urodziny  w sobotniej „Wyborczej”  Adam Michnik oddaje hołd jego biografii. W zasadzie całej, a więc od łapania „reakcyjnych band” i pracy dla Informacji Wojskowej aż po zbliżenie do redakcji na Czerskiej. „Sieci” zamykają się w piątek, trudno mi więc ten wątek dopisać. Niniejszym dodaję go więc tu. Zachęcając równocześnie do przeczytania mojego artykułu.

Kluczowe zdanie adresu brzmi:„Wbrew kalumniom głupich i podłych pismaków powiadam jasno: to jest biografia polskiego patrioty”. Jak to, zakrzyknie wielu czytelników, to przecież nic nowego. Michnik bronił Jaruzelskiego wiele razy. Nie tylko bronił (sławne „odp.. się od Generała” już na początku lat 90.), ale co ujawniła afera Rywina jeździł z nim na wakacje. A jednak taki „dekret” Michnika odnoszący się do całego życiorysu Jaruzelskiego (a tak naprawdę do wyborów wszystkich, którzy po 1944 roku zaangażowali się w Polsce w najbardziej brutalne instalowanie w Polsce komunizmu) nigdy do tej pory nie został przez niego wydany. Dopiero teraz. Jak nie wierzycie, przejrzyjcie po kolei roczniki.

Jaruzelski był traktowany przez „Wyborczą” trochę jak przez prezydenta Mitteranda, który przyjął go na początku lat 80. Francuski prezydent złamał wtedy bojkot państw zachodnich, ale do Pałacu Elizejskiego wpuścił dyktatora bocznymi drzwiami. Teraz Generał jest już wpuszczany głównym najszerszym wejściem.

Porównując spory o Jaruzelskiego do sporów o Piłsudskiego i Dmowskiego czy o racje białych i czerwonych w Powstaniu Styczniowym, Michnik czyni z komunistów, i to tych najdawniejszych, stawiających swoich wrogów pod ścianą, normalną polską formację. Taką jak każda inna. Trudno na to przystać, ale taki werdykt ma gigantyczne konsekwencje dla najróżniejszych osądów, tych sprzed i tych po 1989 roku.

Zresztą nawet gdyby przyjąć, że warto się komunistom przyglądać bez uprzedzeń, bilans Jaruzelskiego i tak wypada straszliwie. To prof. Andrzej Paczkowski, historyk nie reprezentujący z pewnością antykomunistycznej prawicy, zauważył przy okazji dyskusji nad filmem „Towarzysz generał”, że to jedna z nielicznych postaci, która reprezentowała peerelowskie elity na wszystkich etapach – od stalinizmu do schyłkowej PRL, i na każdym nie wyróżniała się niczym poza posłuszeństwem. Najpierw wobec kolejnych kierownictw, a potem wobec logiki sowieckiego systemu.

To człowiek, który jeszcze w roku 1985 wracał do idei kolektywizacji rolnictwa. Który, przyznajmy uczciwie inaczej niż część kolegów z PZPR, nie myślał nigdy kategoriami choćby kosmetycznych zmian w naturze tego ustroju. Dziś Michnik bierze go bez mała na sztandar. Można by rzec: dopełniło się.

Bierze za cenę fałszerstw. Twierdzi, że nawet w latach 80., kiedy zwalczał stan wojenny, on Michnik wierzył że ta decyzja uratowała Polskę przed sowiecką interwencją. Gdyby tak było, jego ataki na generałów nie byłyby tak wojownicze. Pamietam ówczesną publicystykę Michnika i pamiętam atmosferę.  W co dzisiejszy naczelny „Wyborczej” wierzył naprawdę, trudno orzec. Ale Polakom prezentował oceny pozbawione takich niuansów.

Twierdzi także, że po 1989 roku Jaruzelski był przez pokaźną część środowisk dawnej PZPR uważany za zdrajcę. Niech naczelny „Wyborczej” wskaże choć jedną taką osobę. Dawni PZPR-owcy doskonale rozumieli potrzebę elastyczności, koegzystencji z nowym pod warunkiem przetrwania, a nawet profitów . Jaruzelski jest przez postkomunistów wielbiony, choćby jako symbol ich złotych czasów. Ale potrzeba legendy Generała potępianego przez „ekstremistów” w obu stron.

Teraz Michnik ze swoja gazetą dobija do grona postkomunistów ostatecznie. Nie ma więc wielkiego sensu wytykać mu kolejnych nieprawd, bo to wybór czysto polityczny. On nie ma z jakąkolwiek historyczną debatą nic wspólnego.

To polaryzacja, w której oni biorą na sztandar w zasadzie już całą PRL. Przechodząc do porządku dziennego nawet nad własnymi fobiami – w latach 60. Jaruzelski był przecież bliski antysemickiej frakcji Moczara, który występował nawet jako świadek na jego ślubie. W ramach tego współdziałania pozbył się setek oficerów żydowskiego pochodzenia z armii. Skoro potrafią wybaczyć nawet i to, pokazują,  jak dalece te historyczne obrachunki są jedynie pretekstem. Instrumentem w rozdzielaniu laurek i nagan, w tworzeniu historycznych hierarchii.

Ta decyzja w pewien sposób ułatwia prawicy debatę, bo wpisuje zbłąkane dzieci komunizmu w tradycję, od której przez lata byli teoretycznie daleko. Ta łatwość jest jednak wbrew pozorom także trudnością. Pojawia się bowiem pytanie o oceny historii ostatnich kilkudziesięciu lat, o opis demokratycznej antypeerelowskiej opozycji, a potem „Solidarności.  To temat na odrębny tekst. O tym także piszę trochę w artykule „Komunizm wiecznie żywy”. Moja interpretacja nie spodoba się wszystkim, ale radziłbym się nad nią przynajmniej zastanowić.

 

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych