Tomasz Lis postanowił się zabawić w lekarza. Zajął się na jednym z parówkowych, utrzymywanych w ogromnej mierze przez reklamy rządowe, niszowych stron internetowych twardością naszych jąder (przepraszam, jaj). Moich, Jacka i Michała Karnowskich, Pawła Lisickiego i Bronka Wildsteina.
Gdy się obmacuje cudze genitalia na oczach innych, wychodzi pornografia. Jesteśmy ponad to – Lis to uosobienie konformizmu ostatnich 20 lat. Człowiek, który np. jeszcze kilka lat temu epatował kontaktami z księżmi, a dziś na nich szczuje, nie jest w stanie nas dotknąć. I nawet nie śmieszy. Jego dla nas nie ma. Nie zajmujemy się bowiem przeżuwaczami cudzych myśli. Jak chcemy polemizować to wybieramy kataryniarza, a nie jego małpkę.
Jedno tylko jest w tym wszystkim horrendalne. To obraz Lisa rozliczającego z pryncypialności… Bronisława Wildsteina, z całą historią jego życia.
Przypomina się świetna scena z „Ziemi obiecanej”. Na rozważania niemieckiego przemysłowca Kesslera na temat natury Polaków, Karol Borowiecki odpowiada (cytuję z pamięci):
Ma pan rację, panie prezesie, i nie ma pan racji. Świnia oceniająca orła, rozumowałaby tak samo.
Tylko tyle mamy do powiedzenia w tej sprawie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144814-swinia-o-orle-tomasz-lis-probuje-rozliczac-bronislawa-wildsteina-z-pryncypialnosci-horrendalne