Ach, cóż za radosne święto demokracji w łonie jedynie słusznej partii. Żadne tam dożynanie Schetyny, żadna wojna w regionach, a już na pewno nie kłótnia. To są określenia zarezerwowane dla opozycji. Platforma natomiast, proszę państwa, tylko wybiera. Pięknie i z miłością.
Wyborcy zatroskani stanem państwa i jakością obecnych rządów patrzą na spektakl wyboru władz PO na Dolnym Śląski z dużym dystansem. Czy ma on jakiekolwiek znaczenie dla spraw kraju? Czy Protasiewicz i jego stronnicy oraz grupa Schetyny prezentują różniące się choć w kilku punktach wizje rządów? Szczerej, choć dla mnie szokującej, odpowiedzi udziela przegrany, Grzegorz Schetyna:
Jak zawsze najważniejsza jest Platforma Obywatelska
- stwierdza. W podobnym tonie cieszył się Protasiewicz. Jak widać nic poza interesem partii władzy nie ma tam znaczenia, nic innego się nie rozstrzyga. Słowo "Polska" nie przechodzi im nawet przez gardła. To, co funkcjonariusze Platformy nazywają "projektem" jest istotą ich zbiorowego zainteresowania, na tym kończy się horyzont troski. Cel jest wspólny i dla Protasiewicza, i dla Schetyny: pełna kontrola nad większością aspektów życia polskiego. Od mediów przez kulturę po rozdział dotacji. Nic co się rusza, dycha, ma jakiekolwiek ambicje, nie uchowa się w tym systemie bez hołdu lennego i pełnego poddaństwa.
Różnica jest więc z perspektywy stanu państwa polskiego żadna. Jeden tylko wniosek warto odnotować bo zobaczyliśmy na Dolnym Śląsku jak wielka jest siła niebieskiej pajęczyny, systemu rozdawnictwa grantów, stanowisk, dotacji, zleceń, kontraktów, miejsc pracy. Bo przecież jest jasne, że Grzegorz Schetyna przegrał z dwóch powodów. Pierwszy to wsparcie Donalda Tuska dla konkurenta. A Tusk dysponuje potężnym strumieniem takich fruktów. Drugi to wsparcie udzielone jego konkurentowi przez Bogdana Zdrojewskiego, prezydenta Wrocławia. To drugi strumień.
Wystarczyło by człowiek średniego szczebla aparatu partyjnego, który w warunkach normalnej rywalizacji zostałby zgnieciony przez Schetynę, minimalnie, ale jednak, pokonał go. Bo w partii władzy ten kto nie rozdaje stanowisk nie ma znaczenia. A że dziś ta partia ma w posiadaniu cały niemal kraj to i pajęczynowe nici są prawie stalowe.
Trzymają one w garści dziennikarzy, urzędników, naukowców. Mnożące się dziwne śledztwa na zlecenie polityczne, podtrzymywane tylko po to by media mogły o nich trąbić, nagonka na niezależnych naukowców udzielających się w sprawie Smoleńska i jednocześnie całkowita, haniebna wręcz bierność polskich uczelni w tej sprawie, są najlepszymi dowodami.
Uczestnikom tego żerowiska wypada jednak przypomnieć - najważniejsza jest Polska. Bez tego warunku nie są politykami, ale zwykłymi aparatczykami nowej partii władzy, która tak łatwo weszła w buty starej. I nie mają prawa rządzić Polską.
***
W poniedziałkowym tygodniku "w Sieci" polecam serdecznie m.in. analizę Piotra Skwiecińskiego o tym jak szkodliwe byłyby dla Polski rządy koalicji PO-SLD.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/169528-najwazniejsza-jest-platforma-wolaja-jej-aktywisci-nie-najwazniejsza-jest-polska-kto-o-tym-zapomina-nie-ma-prawa-tu-rzadzic