Pan premier uznał, że próba wywołania przez lidera opozycji dyskusji na temat bieżących i perspektywicznych spraw polskich to próba destabilizacji sceny politycznej. I przez kilkadziesiąt minut dowodził jak bardzo źle to świadczy o Jarosławie Kaczyńskim, jakim dowodem na brak miłości ojczyzny jest. Kaczyński położył na stole dwanaście twardych pytań, a dostał kilkanaście obelg.
I jest już jasne kto dziś jedzie na konflikcie, kto naprawdę go chce i komu on służy. Dedykuję zapis z czwartkowej debaty sejmowej tym wszystkim kolegom publicystom, którzy dowodzą od lat, że tak szef PiS jak PO nie mogą bez siebie funkcjonować w polityce. Nie wydaje się by był to opis celny i aktualny. Dziś, jak widać, każda spokojna rozmowa o sytuacji w Polsce służy Kaczyńskiemu i jest śmiertelnie niebezpieczna dla Tuska.
Zwracają też uwagę pewne braki w przekazie rządowym.
Schowano gdzieś Stefana Niesiołowskiego, który przecież powiedziałby dokładnie to samo co Donald Tusk, ale zdecydowanie krócej. Bo czymże różni się rozwlekły wywód o szkodliwości podnoszenia spraw takich jak bezrobocie i przyszłość następnych pokoleń od prostego stwierdzenia byśmy (jako społeczeństwo) wcinali szczaw, a nie narzekali? Tylko czasem wypowiedzi się, proszę państwa, różni.
Wielu odbiorcom brakowało też zapewne Mirosława Drzewieckiego, jeszcze niedawno ważnej twarzy Platformy, człowieka, który na partyjno-rodzinnym zdjęciu stał w gabinecie Donalda Tuska. Gdyby się były pan minister pojawił z szanowną małżonką mógłby samą swoją obecnością wskazać jeszcze jeden sposób, obok szczawiu, na przetrwanie ciężkich czasów - wyprawę na małą kradzież zwaną potocznie w kręgach lumpenproletariatu jumowaniem. Niestety, część naszych rodaków tym się parała i para.
Osobiście chętnie zobaczyłbym też w otoczeniu Donalda Tuska Grzegorza Hajdarowicza. Kabaretowy premier Robert Górski chce mu wypłacić pieniądze. Na pytanie swojego ministra "na co" odpowiedział krótko: nie na co, ale za co.
I choć to tylko żarty to trudno nie odnieść wrażenia iż to co stało się z autorami krytycznymi wobec władzy z "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitej", a także próba zablokowania tygodnika "w Sieci", dobrze opisuje kolejną odpowiedź jaką pan premier ma dla niezadowolonej części narodu. Brzmi ona krótko: "zamknijcie się wreszcie".
Podsumowując. Rozmowy żadnej nie będzie. Jedzcie szczaw i milczcie. A jak wam mało to idźcie drogą żony ministra Drzewieckiego.
Strach pomyśleć jaki standard ustanowią gdy jeszcze się pogorszy. W tradycji ludowej szczaw to jeszcze nie najgorsza potrawa. Naprawdę biedni jadali lebiodę i pokrzywy. A tych w rowach jeszcze więcej niż szczawiu. A są jeszcze i obierki ziemniaczane, w smutnych bajkach symbol nędzy.
Jak to kiedyś szło? Rząd się sam wyżywi. I nigdy bym nie pomyślał, że uznam iż Jerzy Urban powiedział coś bardziej elegancko od pana premiera i jego posła. A jednak, powiedział to lepiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/152559-podsumowujac-rozmowy-nie-bedzie-jedzcie-szczaw-i-milczcie-a-jak-wam-malo-to-bierzcie-przyklad-z-zony-ministra-drzewieckiego