W Niemczech tworzy się front obrony dobrego imienia kanclerz Angeli Merkel. Szefowej prawicowego, konserwatywnego i chadeckiego CDU przyszedł w sukurs Gregor Gysi – lider Lewicy w Bundestagu, były członek SED, czyli wschodnioniemieckiej partii komunistycznej i tajny współpracownik Stasi działający pod pseudonimem „Notariusz”.
Jak zacytował Gysiego lewicowy tygodnik „der Spiegel” - zarzuty pod adresem Merkel opisane w głośnej biografii kanclerz pt. „Pierwsze życie Angeli M.” są dla niego „debilizmem”. A więc ni mniej ni więcej kazał się "odpieprzyć od kanclerz".
A są to ciężkie zarzuty wobec Merkel, która dotąd miała nieposzlakowaną opinię „opozycjonistki” enerdowskiej. Autorzy biografii dowiedli tymczasem bezspornie, że Merkel aż do zjednoczenia obu części Niemiec była lojalną obywatelką NRD i opowiadała się za utrzymaniem niemieckiego państwa „robotników i chłopów” w separacji od RFN.
Wcześniej była umocowana wysoko w strukturach FDJ – Wolnej Młodzieży Niemieckiej, związku odpowiedzialnego z ramienia SED za wciskanie młodym ludziom do głów założeń marksizmu-leninizmu.
Gysi w zasadzie nie odnosi się do zarzutów, mówi ogólnie, że są „nonsensowne”, bo przecież NRD była... normalnym państwem.
W obronę zaangażował się też Stefan Kornelius, szef działu zagranicznego dziennika „Süddeutsche Zeitung”. Informacje o Merkel nazwał "odgrzewanym sosem", czyli po polsku "odgrzewanym kotletem".
Redaktor Kornelius w Polsce kojarzony jest z wazeliniarską w swej istocie biografią Angeli Merkel, pt. „Angela Merkel - kanclerz i jej świat”, w której wykazał, że Merkel ma częściowo polskie korzenie. Posłużyło to Donaldowi Tuskowi do kolejnej PR-owskiej próby popisania się swoimi doskonałymi relacjami z kanclerz, którą nauczył podczas brukselskiego szczytu (pewnie nie ma tam zbyt wiele do roboty) poprawnie wymawiać nazwisko jej dziadka – Kazimierczak.
Front obrony kanclerz Merkel do złudzenia przypomina to co się dzieje w Polsce, gdy z zakurzonych archiwów wyjdzie na światło dzienne jakaś niezbyt chlubna informacja o ważnym polityku. Od razu pojawia się stado peerelowskich czynowników i mainstreamowych publicystów próbujących przekonywać, że PRL była normalnym państwem. Od razu zabiera głos redaktor naczelny pewnej gazety, który od 24 lat próbuje wszystkich pouczać.
Na szczęście trudno jest zakrzyczeć prawdę, a jeszcze trudniej ją ukryć. I podobnie jak w Niemczech także w Polsce – były tajny współpracownik komunistycznej policji państwowej i nawet najbardziej znany redaktor, nie dadzą rady napisać historii na nowo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158669-w-niemczech-tez-kaza-sie-odpieprzyc-od-kanclerz-w-obronie-angeli-merkel-wystepuje-mainstreamowy-redaktor-i-tajny-wspolpracownik-stasi