Jeśli się nie przebudzimy, nie będzie co zbierać. Bluźniercza profanacja Krzyża w Centrum Sztuki Współczesnej to tylko czubek lodowej góry - wielkiej zamrożonej zgnilizny antywartości, która lada moment zacznie się topić, zalewając przestrzeń cuchnącą mazią.
Podczas, gdy chrześcijanie w Afryce, Indiach i innych zakątkach świata każdego dnia oddają życie za wiarę, postępowi Europejczycy bezrefleksyjnie oddają wiarę w zamian za beztreściowe życie. Forsowane trendy antysztuki wdzierają się we wszystkie przestrzenie kultury, zawłaszczając swoją martwotą prawdziwie żywotne wartości. Przemianowują pojęcia, rozmontowują definicje, wprowadzają wyprany z intelektu bełkot i wykorzeniają narody z wartości. Samo istnienie neobarbarzyńskiego nurtu nie jest niczym szczególnym. Niszczyciele pojawiali się od zarania dziejów we wszystkich cywilizacjach. Zdumiewające jest jednak to, że ludzie XXI wieku, osiągający technologiczne i naukowe szczyty, triumfujący przy okazji niespotykanych dotąd odkryć ludzkiego intelektu, nie potrafią wykonać najprostszego wnioskowania przyczynowo-skutkowego, by dostrzec że zmierzamy ku samozagładzie.
Rozkoszujemy się tanim blichtrem celebryckości. Prowadzimy "dialogi ponad podziałami", z których zupełnie nic nie wynika. Rozwadniamy rzeczywistość, kłamstwa nazywamy półprawdą i używamy nowomowy, która nie będzie nam świecić w oczy oskarżycielskim światłem prawdy. W zadymionej atmosferze pozorów dusimy się gęstym odorem politycznego optymizmu, zarządzonego odgórnym rozkazem.
Spod pękającej woskowej maski pozorów wydostaje się powoli prawdziwa twarz potwora antywartości. Próba przejęcia kontroli nad rodziną, odgórne narzucenie nowych norm moralnych, nakaz zerwania z tradycyjnymi metodami wychowawczymi, forsowanie ogłupiających programów edukacyjnych, stopniowe ograniczanie przywilejów zagwarantowanych dla rodziny, kosztem rozbudowywania przywilejów mniejszości, lobbowanie za wynaturzoną wizją człowieka, wdrażanie destrukcyjnych rozwiązań prawnych - wszystko to pokazuje w którą stronę zmierzamy. Ostatnim bastionem polskiej tożsamości jest Kościół, z którego wciąż tryska życiodajna siła polskości, jedności narodowej, pamięci historycznej. To w nim wszystkie pokolenia Polaków znajdowały wsparcie i schronienie. To z niego wyrastały i czerpały siłę do duchowego i narodowego wzrostu.
Właśnie dlatego obserwujemy dziś ten wzmożony atak na Kościół. Póki co go odpieramy. Co nas jednak czeka, gdy ulegniemy? Co, gdy przestaniemy walczyć i poddamy się tej propagandowej sile? Co, gdy pozwolimy antyklerykałom na wprowadzenie ich legislacyjnych rozwiązań i pójdziemy z duchem świeckiego, czy może bardziej antyklerykalnego państwa? Co dostaniemy w zamian? Odpowiedź znajdziemy na Zachodzie.
We Francji, gdzie w 1905 roku wprowadzono ustawowy rozdział państwa od Kościoła, cała istniejąca wówczas infrastruktura kościelna stała się własnością państwa lub gmin. Kościoły, klasztory, plebanie czy sierocińce mogły być przez Kościół (nie posiadający osobowości prawnej), jedynie dzierżawione za pośrednictwem stowarzyszeń parafialnych.
Nietrudno się domyślać, że w laickich strukturach, przesiąkniętych antyklerykalizmem, nie ma zbytniej troski o zachowanie chrześcijańskiego dziedzictwa. Francuskich miast i gmin nie stać na renowację kościołów. Chętnie zamieniają więc problem na gotówkę, wynajmując lub sprzedając świątynie prywatnym właścicielom. Hotele, dyskoteki czy restauracje w byłych kościołach to już znak zlaicyzowanej Europy. Niektórzy merowie idą o krok dalej i podejmują decyzje o burzeniu kościołów. W ciągu ostatnich 10 lat zrównano z ziemią 18 świątyń.
Raport francuskiego Senatu mówi, że zagrożonych jest nawet 2800 budowli. Obserwatorium Dziedzictwa Religijnego, które pieczołowicie bada takie przypadki, przewiduje że w ciągu najbliższych 20 lat od 20 do 30 proc. zabytków kościelnych powinno zostać poddanych renowacji. Jeśli się tak nie stanie, do 2030 r. może zniknąć 5-10 procent, czyli od 5 tys. do 10 tys. francuskich świątyń.
W wielu miejscach decyzje o zburzeniu kościoła zapadają przy biurkach lokalnych władz. Wierni są często zaskoczeni i bezsilni. Przykładem jest choćby parafia Abbville na północy Francji. Przed zburzeniem katedry św. Jakuba nie wystąpiono nawet do biskupa z propozycją desakralizacji świątyni. W czasie profanacyjnego demontażu kościoła wielokrotnie dopuszczono się profanacji, jak np. wrzucając do przyczepy na gruz wielki krucyfiks.
Rozbiórka kościoła św. Jakuba zszokowała wielu mieszkańców Abbeville, po latach ciszy dotyczącej przyszłości budowli. Jestem zraniony tą pośpieszną decyzją. Dowiedziałem się o niej, tak jak większość mieszkańców miasta, z prasy i telewizji, już po aktach, które są nieodwracalne! W tej chwili kościół św. Jakuba jest wciąż przeznaczony dla kultu katolickiego. Domagamy się jego naprawy lub wniosku o jego desakralizację, zgodnie z prawem republikańskim
– napisał w swoim oświadczeniu proboszcz, ks. Jean-Louis Brunel, podkreślając, że „władze miasta nie podjęły tego typu wymaganych działań”.
Jestem zaskoczony tą pospieszną decyzją, bez powiadamiania o niej tych, których ona dotyczy, chociażby przez szacunek dla wspólnej pamięci, jaką reprezentuje budowla, która od lat znajdowała się w opłakanym stanie. To nie świątynię się niszczy, tylko wspólnotę chrześcijańską, którą w ten sposób się pogardza i rani. Jakże bulwersującym widokiem było wrzucenie ukrzyżowanego Chrystusa do przyczepy służb miejskich
- dodał.
Biskup zapowiedział, że zaskarży działanie władz miasta, a w diecezji podjęto nabożeństwa ekspiacyjne. Katedry św. Jakuba jednak już nie ma. Jej burzenie zakończono w kwietniu 2013. Neogotycka świątynia, zaprojektowana przez Victora Delefortrie i została wzniesiona w latach 1868 -1876, na miejscu kościoła z XII wieku, została zrównana z ziemią w ciągu kilkudziesięciu dni. W czerwcu 2013 burmistrz miasta Abbeville przedstawił plan zagospodarowania odzyskanego terenu. W miejscu katedry przewidziano 45 miejsc parkingowych. Zburzony kościół ma symbolizować biała budowla.
Z panoramy innego francuskiego miasta, również w tym roku, znikł kościół św. Piotra, którego historia sięgała XVI w. Świątynia w Gesté ulegała licznym przebudowom, a jego ostatnia forma pochodziła z XIX w. W czerwcu 2013 r. na zlecenia burmistrza Jean-Pierre Leger i Rady Miejskiej rozpoczęto wyburzanie kościoła. Od września świątynia nie istnieje.
Proces laicyzowania narodów zaczyna się zawsze niewinnie. Małymi krokami, plasterek po plasterku, rozmontowywana jest złożona struktura wartości. Dzień po dniu wzorce wypierane są przez antywzory. Sztukę zastępuje antysztuka, a człowieka pięknego, dobrego i dojrzałego - karzeł.
Kopulacja nagiego mężczyzny z zabytkowym krucyfiksem w Centrum Sztuki Współczesnej, na wystawie finansowanej z budżetu państwa, powinna być wystarczającym alarmem do wybudzenia się z zamroczonego odrętwienia. Chyba, że chcemy skarleć do reszty i doczekać chwili, gdy będziemy obserwować z pozycji swojej ciasnej grzędy, jak wielkie koparki zrównują z ziemią symbol wszystkiego, co nas stanowi. Barbarzyńcy stoją u bram. Z własnej woli nie cofną się nawet na krok.
-------------------------------------------------------------------
Polecamy wSklepiku.pl!
"Moja Matka Kościół.Życie Św.Josemarii Escrivy Założyciela Opus Dei"
Michele Dolz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/170719-koscioly-budowane-przez-pokolenia-burzone-sa-w-nowoczesnej-europie-z-dnia-na-dzien-moca-urzedniczych-dekretow-o-taki-postep-chodzi-w-tej-walce-barbarzyncy-u-bram