Ks. abp Stanisław Wielgus obchodzi dziś złoty jubileusz kapłaństwa. Wieloletni rektor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wybitny historyk filozofii, znakomity mediewista, przeżywa dziś 50 rocznicę święceń kapłańskich.
Miałam ogromny zaszczyt znalezienia się w gronie jego studentów na Wydziale Filozofii KUL. Był jednym z tych profesorów, którzy pociągają przykładem: szczerością, skromnością, autentycznością, oddaniem, wiernością i jednoznacznością. Niebywale imponował nam ogrom jego wiedzy, podziw budziła pamięć do szczegółów i łatwość kojarzenia nawet najbardziej odległych zdarzeń poprzez wskazywanie związków przyczynowo-skutkowych.
Uczył nas rozumienia świata i demaskowania kłamstwa. Zarażał nas miłością do prawdy, do jej poszukiwania i wierności. Nie było w tym ani cienia fałszu. Każdego z nas traktował jednostkowo. Wypełniał go duch personalizmu i niesamowitego szacunku dla wszystkich, których spotykał. Nigdy nie zapomnę z jaką troską wyprawiał studentów na zagraniczne stypendia, przypominając im o wierności zasadom, wierności Deo et Patriae.
Nie mieliśmy wątpliwości, że jest jednym z wielkich. Rzeczy nazywał ich własnym imieniem. Nie kluczył, nie szukał eufemizmów, demaskował kłamstwo i wskazywał na jego źródła. Nie bał się mówić o mechanizmach rozbijania Kościoła i skutkach relatywizmu. Widzieliśmy, że jest odważnym mężem Kościoła, który szuka sposobów na przypodobanie się mediom. Jego słowa niosły zawsze czystą treść, która zagrzewała serca, wskazywała kierunek, wyznaczała trakt ku wierności Bogu i Ojczyźnie.
Jest jednym najwybitniejszych rektorów Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Kierował uczelnią w trudnych czasach transformacji, przejmując jej stery w 1989 roku. Miał wówczas trudne zadanie określenia na nowo formalno-prawnej obecności uniwersytetu w strukturze polskiego szkolnictwa. Dzięki jego staraniom KUL był postrzegany jako instytucja niezbędna w budowaniu społeczeństwa, zdolnego do podjęcia wyzwań. Udało mu się też odzyskać utracone przez KUL dobra materialne, przedsięwziąć wiele inwestycji budowlanych, a także zmodernizować i wyposażyć warsztat badawczy uczelni. Już na początku swojego rektorowania rozwinął na szeroką skalę współpracę KUL-u z ośrodkami naukowymi w kraju i za granicą. Jego zasługi dla uczelni można by wyliczać jeszcze długo.
Wielu z nas wiązało wielkie nadzieje z objęciem przez niego posługi biskupiej w archidiecezji warszawskiej. Byliśmy przekonani, że ten człowiek wielkiego serca, ogromnego ducha i potężnego umysłu, będzie w stanie tak pokierować centralną diecezją Polski, by osłonić Kościół przed zakusami liberałów i antyklerykałów. Do ingresu niestety nie doszło. Przyznam, że z bólem serca obserwowałam wówczas to, co działo się w mediach zarówno polskich, jak i światowych. Sytuacja, w której zdecydowana większość mediów – od skrajnie lewicowych po prawicowe – mówi jednym głosem, linczując publicznie katolickiego biskupa, była dla mnie wyjątkowo trudna. Do dziś mam poczucie, że sprawa abp. Wielgusa była jedną z największych mistyfikacji, celowo wymierzoną w Kościół. Przypomnijmy sobie okoliczności, jakie poprzedzały „wpuszczenie do mediów”, skądinąd prawicowych, informacji o rzekomej współpracy abp. Wielgusa. Był to czas politycznego i społecznego nacisku na lustrację, na obnażenie przeszłości agentów, którzy piastują dziś w Polsce wysokie funkcje, a dzięki swoim układom nie muszą się martwić o swoją sytuację materialną.
Był to, moim zdaniem, idealny moment na zastosowanie taktyki znanej dobrze strukturom KGB. Taktyki wypracowanej na podstawie japońskiej sztuki walki, która pozwala na pokonanie napastnika znacznie silniejszego i większego. Wystarczy zejść z linii uderzenia, złapać napastnika za rękę i pociągnąć go zgodnie z linią ciosu, patrząc jak rozbija się o ścianę. W chwili, gdy społeczeństwo wołało o lustrację polityków, dziennikarzy, sędziów, prokuratorów, w chwili gdy najbardziej zagorzali dziennikarze, domagali się obnażenia agenturalnej przeszłości, wystarczyło podsunąć im dobrze wybraną ofiarę, która na długie lata zamknie sprawę. Najlepiej, by był to człowiek Kościoła; więcej - szanowany biskup, autorytet, który wchodząc na wyższy, strategiczny z punktu widzenia państwa urząd kościelny, mógłby być niewygodny we współpracy z władzami państwa. Wystarczyło więc podsunąć teczkę i patrzeć jak żądni prawdy dziennikarze, skażą go na publiczny lincz. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że dziennikarze wpadli w zastawioną na siebie pułapkę. Świadczy o tym wiele dowodów, do których kiedyś wrócę. Dokumenty do dziś budzą wątpliwości, cała sekwencja zdarzeń także. Nie czas i nie miejsce, by to teraz rozstrzygać. Warto przypomnieć tylko komunikat z 342. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, wydany 22 listopada 2007 r. Jak oświadczył ks. bp Stanisław Budzik, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski, po przestudiowaniu wyników prac Kościelnej Komisji Historycznej, która badała w IPN akta księży biskupów, Zespół ds. Oceny Etyczno-Prawnej nie znalazł dowodów rzekomej współpracy ks. abp. Wielgusa z SB.
Nie mówmy dziś, w tak uroczystej dla Arcybiskupa chwili o tamtej sprawie. Na pewno do niej jeszcze wrócę i zajmę się szczegółowo jej analizą. Dziś jednak chciałabym przytoczyć kilka myśli abp. Stanisława Wielgusa, które doskonale pokazują jak wielkie zagrożenie stanowił dla liberałów, jak wiele spraw przewidywał zanim nastąpiły, przed iloma zjawiskami ostrzegał i jak konstruktywnie wskazywał drogi wyjścia z pułapek, które na nas czyhają.
Aby lepiej zrozumieć idee przekazywane konsekwentnie przez arcybiskupa Wielgusa, tak w homiliach, jak i w formacji kapłańskiej, proponuję zapoznać się w całości z konferencją „Kapłan wobec ofensywy ideologii neomarksizmu i postmodernizmu we współczesnym świecie” wygłoszoną do księży profesorów Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, w lutym 2004 r. Poniżej kilka jej fragmentów:
Pod wpływem neomarksizmu - który rozwija się dynamicznie, przybierając różne nazwy, w tym nazwę "Nowej Lewicy", od drugiej zwłaszcza połowy XX wieku, znajdują się w licznych krajach zachodnich szczególnie, ale także i u nas, ważne ośrodki polityczne, dominujące na rynku media oraz co należy szczególnie podkreślić, środowiska uczelniane, zwłaszcza z obszaru filozofii, politologii, socjologii, pedagogiki czy psychologii.
Drugą ideologią, wpływającą w sposób jeszcze bardziej skuteczny na zmianę obrazu Boga, religii i Kościoła w świadomości wielu współczesnych ludzi, jest postmodernizm, który głosi agnostycyzm i relatywizm, i to zarówno w sferze moralności, z której eliminuje pojęcie grzechu oraz różnicę między dobrem i złem, jak i w sferze poznawczej - głosząc, że niezmienna i obiektywna prawda nie istnieje, a także w sferze religijnej, kiedy stawia znak równania między wszystkimi religiami, sektami i wierzeniami. Postmodernizm odrzuca jakiekolwiek stałe zasady moralne, jakąkolwiek etykę kodeksową i jakiekolwiek zakazy czy nakazy moralne. Zgadza się na religię, ale taką, która byłaby elementem światopoglądu konsumpcyjnego, to znaczy pełniłaby funkcje terapeutyczne, podejmowałaby działania charytatywne i dawałaby ludziom potrzebne im przeżycia, a zwłaszcza poczucie bezpieczeństwa. (…) Religia w postmodernistycznym ujęciu ma dostarczać radosnych przeżyć. Ma być źródłem przyjemności i zabawy dla człowieka ze współczesnego społeczeństwa nastawionego wyłącznie na zabawę, mocne przeżycia, seks i zakupy. Religia powinna bawić, pocieszać i uzdrawiać. Jeśli natomiast stawia jakiekolwiek wymagania, jeśli domaga się opanowania swoich instynktów, ofiarności, służby i wyrzeczenia - należy ją odrzucić jako fałszywą. Kościół w postmodernizmie traci swój autorytet w kwestiach moralnych, ponieważ jego zdanie traktowane jest jako głos niewiele znaczącej politycznie, ekonomicznie i medialnie społeczności. Przestaje być sumieniem społeczeństwa. W takim postmodernistycznym ujęciu traci także autorytet w kwestiach religijnych odnoszących się do prawdziwości i integralności nauczania wiary. Wielu ludzi ulegających tym bardzo lansowanym przez niezliczone media i ich autorytety wpływom mówi dziś wyraźnie: religia - tak, ale Kościół z jego integralnym depozytem - nie. (…)
Ludzkość dwudziestego wieku przeżyła dwa straszliwe, bezbożne ze swej istoty totalitaryzmy, gwałtownie i krwawo zwalczające religię: komunizm i hitleryzm. Obecnie mamy do czynienia z innym antyreligijnym totalitaryzmem, a mianowicie totalitaryzmem bezideowości. Wszystkie powyższe totalitaryzmy pochodzą z jednego intelektualnego źródła, a mianowicie z antychrześcijańskiej myśli oświeceniowej, która nienawidzi religii i dąży konsekwentnie do ustanowienia "państwa ateistów". (…)
Warty polecenia jest też wykład „Sekularyzm w konfrontacji ze współczesnym Kościołem”, który został opublikowany w kwietniu 2007 r. Oto kilka fragmentów z wykładu:
Trawestując pierwsze zdanie niesławnej pamięci "Manifestu komunistycznego" Karola Marksa, można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że po Europie krąży obecnie upiór wojującego sekularyzmu, który przeciwstawia się (na miarę swojej siły w poszczególnych krajach) każdemu przejawowi religijności, proklamując się jednocześnie - zwłaszcza w opanowanych przez siebie niezliczonych mediach i instytucjach edukacyjnych - jako jedynie uprawniony systemem światopoglądowy, zmierzający do ustanowienia nowego europejskiego, a nawet światowego, ładu prawnego, moralnego, społecznego, politycznego i obyczajowego. Konsekwentne, realizowane wytrwale - jak się godzi i jak się nie godzi - działania wojującego sekularyzmu zmierzają wyraźnie do wyrzucenia religii z życia publicznego i do zepchnięcia jej - dopóki nie da się jej całkiem unicestwić - na całkowity, nic nieznaczący, margines prywatnego życia jednostki, zupełnie nie przyjmując do wiadomości tego, że religia z natury swojej posiada wymiar publiczny, że pomaga każdemu człowiekowi wypełniać jego powołanie we wszystkich przejawach życia publicznego, oraz że broni człowieka przed samowolną wszechwładzą państw, które wtedy, gdy narzucają obywatelom swoje teorie wychowania i światopogląd swoich elit - stają się państwami totalitarnymi.
Kilkanaście lat temu w wielu krajach świata, dawniej głęboko chrześcijańskich i wolnych od terroryzmu komunistycznego, nie była do pomyślenia polityczna i medialna promocja dla prawa zezwalającego na swobodne mordowanie życia nienarodzonego, na eutanazję czy na tzw. małżeństwa homoseksualne. Dziś jest to faktem. Wprowadzono je do praktyki w ciągu życia jednego pokolenia. Wojna z religią nie ustaje. W ostatnich kilku latach następuje atak mający na celu eliminację resztek elementów religii z obyczajowości i z życia publicznego. Z sądów wyrzucane są tablice z Dekalogiem. Dzieje się to publicznie i z wielką arogancją. Powtarzają się sceny z czasów najciemniejszego komunizmu, kiedy bolszewicy zrzucali krzyże z cerkwi i kościołów i usuwali wszelkie elementy religii z życia publicznego. (…) Niezliczone liberalne media na siłę wtłaczają, jak to było w czasach komunizmu, w świadomość milionów ludzi obrzędowość świecką zamiast religijnej.
Bezbożne ideologie, pozbawiając człowieka godności dziecka Bożego, sprowadzają go zawsze do roli bydlęcia, gorszego od wszelkich innych zwierząt, nazywanego dziś wprost przez niektórych ekologów wirusem niszczącym świat przyrody. W konsekwencji piewcy sekularyzmu traktują człowieka jak szkodliwe zwierzę, mimo swoich niezliczonych fałszywych zapewnień o tym, że wszystkie ich działania są wyrazem najgłębszego humanizmu.
Serdecznie polecam lekturę całości. Bije z niej nie tylko ogromna wrażliwość duszpasterska, nie tylko wspaniała erudycja i doskonała znajomość podłoża społeczno-politycznego, ale budująca wizja przyszłości. Ks. arcybiskup przedstawia bowiem konkretną metodologię działań, jaką powinien przyjąć Kościół katolicki, by pokonać nacierającą na Polskę falę sekularyzacji.
W wywiadzie „Byśmy nie stali się żywą tarczą wojującego ateizmu!” z lutego 2006 roku, arcybiskup Wielgus nie kryje swojej oceny wobec mediów:
Niektóre media zapominają o tym, że nie może być wolności absolutnej, że wolność jednego człowieka kończy się w tym miejscu, gdzie zaczynają się słuszne prawa drugiego człowieka, m.in. prawo do poszanowania tego, co uznaje za święte. Bzdurą jest przy tym mówienie, że liberalne media stanowią czwartą władzę. One są po prostu narzędziem wykonującym posłusznie zadania określonych sił ideologicznych i koncernów pozostających pod ich wpływem
- mówił komentując pojawiające się w prasie europejskiej karykatury Mahometa.
Podczas homilii wygłoszonej 24 czerwca 2007 r. podczas uroczystości odpustowej ku czci Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Hrubieszowie, powiedział
Bezbożne, walczące z Bogiem, z Kościołem ideologie, które mają na sumieniu dziesiątki milionów istnień ludzkich, niewinnych ofiar, ale w naszych czasach, jak mówi Jan Paweł II w swojej ostatniej książce "Pamięć i tożsamość", zagraża nam trzecia ideologia: bezbożna ideologia zła. Ona nie jest podobna do tych wcześniejszych, jeśli chodzi o metody działania. Obecni ideologowie zła walczący z Kościołem, z Bogiem, z moralnością chrześcijańską, z doktryną chrześcijańską, katolicką używają innych metod. (…) Ma do dyspozycji olbrzymie media, ma do dyspozycji olbrzymie pieniądze, ogarnia współczesne areopagi we współczesnych społeczeństwach. Najważniejsze to parlamenty, uniwersytety i media. Opanować te trzy areopagi: parlamenty, uniwersytety, media, to jest ich cel, wtedy można zatruć duszę społeczeństw. I to się przecież dzieje.
Nie mam wątpliwości, że gdyby ks. arcybiskup Wielgus był metropolitą warszawskim, sprawa krzyża na Krakowskim Przedmieściu nie potoczyłaby się tak, jak tego doświadczyliśmy.
P.S.
Ojciec Święty przesłał ks. abp. Stanisławowi Wielgusowi osobisty list z okazji obchodzonego wczoraj złotego jubileuszu jego święceń kapłańskich - informuje "Nasz Dziennik".
W napisanym odręcznie po łacinie piśmie Benedykt XVI złożył gratulacje z okazji 50. rocznicy święceń kapłańskich. Podkreślając zasługi ks. abp. Stanisława Wielgusa w pracy na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, posłudze pasterskiej w diecezji płockiej i wkład naukowy w dziedzinę filozofii, Ojciec Święty wyraził słowa uznania za "wierność, którą okazuje Kościołowi i nauczaniu kościelnemu". Udzielając apostolskiego błogosławieństwa, Benedykt XVI polecił łasce Bożej następne lata pasterskiej posługi czcigodnego jubilata.
Niecodzienny list Ojca Świętego, a zwłaszcza jego odbiegająca od oficjalnych forma była niespodzianką dla samego ks. abp. Stanisława Wielgusa, który swój jubileusz kapłański obchodzi bardzo skromnie. W środę, 13 czerwca br., o godz. 17.00 w parafii pw. Nawrócenia św. Pawła w Bełżycach k. Lublina wraz z kolegami kursowymi będzie koncelebrował Mszę św. dziękczynną za 50 lat kapłaństwa. Uroczystości będzie przewodniczył ks. abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski. Ksiądz arcybiskup Stanisław Wielgus urodził się 23 kwietnia 1939 roku w Wierzchowiskach. Święcenia kapłańskie, wraz z 20 innymi diakonami, przyjął 10 czerwca 1962 r. z rąk ks. bp. Piotra Kałwy, ówczesnego ordynariusza lubelskiego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/134115-ks-abp-wielgus-zarazal-nas-miloscia-do-prawdy-uczac-meznej-sluzby-deo-et-patriae-obchodzi-dzis-zloty-jubileusz-kaplanstwa