Nadszedł czas jednoznacznej weryfikacji poglądów polityków. Katolik nie może popierać ustawy o związkach partnerskich

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP. L. Szymański
fot. PAP. L. Szymański

Platforma Obywatelska, która przy kolejnych wyborach próbowała powiększyć elektorat manifestowaniem swojej przynależności do Kościoła, teraz coraz wyraźniej odcina się od jego nauczania.

Poglądowo-wyznaniowa schizofrenia to jeden z synonimów określających większość członków partii rządzącej. Przyjmowane świętokradzko Komunie Św. przez posłów Platformy nie przestają oburzać. Fakty są jednoznaczne. Choćby Donald Tusk, który sakrament małżeństwa przyjął na potrzeby wyborczego sukcesu, pokazywał się towarzystwie najwyższych polskich hierarchów, podejmując działania sprzeczne z nauczaniem Kościoła, odbiera sobie prawo do bycia jego członkiem. Jeśli ktoś publicznie, poprzez swoje wybory i polityczne działania, sprzeciwia się nauce Kościoła, sam się z niego wyklucza.

Przyglądanie się posunięciom polityków przy okazji projektów ustawy o in vitro i związkach partnerskich jest naszym obowiązkiem. Stanowi też niezbędny materiał poznawczy, z którego musimy wyciągnąć zdecydowane wnioski.

Próby zliberalizowania polskiego prawa na korzyść mniejszości seksualnych i środowisk zainteresowanych propagowaniem antykoncepcji, aborcji i zapłodnienia in vitro przybierają coraz bardziej wyrazistą postać. Platforma forsuje projekt ustawy o związkach partnerskich, choć jego założenia są sprzeczne z konstytucją.

Art. 18 Konstytucji RP stanowi bowiem że:

Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.

To właśnie ono winno być otoczone szczególną troską organów państwa. Nie ma tu najmniejszych wątpliwości co do tego, kto może małżeństwo tworzyć. Jasne jest też, że to właśnie małżeństwo posiada możność stworzenia najlepszych warunków do poczęcia i rozwoju dzieci, które dzięki trosce i staraniom rodziny, przy jednoczesnym wsparciu ze strony państwa, staną się nowymi obywatelami, dbającymi o przyszły rozwój kraju. Z obowiązku wychowawczego spoczywającego na małżeństwie wynikają jego przywileje i należna ochrona ze strony państwa.

W debacie publicznej dotyczącej związków partnerskich kwestia obowiązku jest całkowicie pomijana. To zjawisko charakterystyczne dla nurtu ideowego Platformy, która we wszystkich niemal płaszczyznach życia społecznego dostrzega jedynie prawa i przywileje. Druzgocące tego skutki oglądamy dziś choćby w szkolnictwie, gdzie przyznanie uczniom nadmiaru praw, przy jednoczesnym odciążeniu od obowiązków, doprowadziło do wychowawczego fiaska.

Ciekawe, że rzekoma konieczność zalegalizowania związków partnerskich przedstawiana jest w debacie publicznej jako jedyny możliwy sposób na regulację m.in. kwestii dziedziczenia, obowiązku alimentacyjnego czy prawa partnera do informacji o stanie zdrowia. Nic bardziej mylnego. Polski system prawny przewiduje rozwiązania wymienionych sytuacji. Wystarczy sporządzić testament, by prawo do majątku miała po naszej śmierci osoba, którą wskażemy. Wypełnienie stosownych dokumentów sprawi, że ktoś, kto nie jest członkiem rodziny będzie miał dostęp do informacji o stanie naszego zdrowia. O alimenty także można walczyć z każdym, komu udowodnimy ojcostwo.

Co zatem stoi za ustawą o związkach partnerskich? Nic innego jak prawne usankcjonowanie związków osób homoseksualnych oraz nadanie im przywilejów, z których korzystają małżeństwa. To rozwiązanie niekonstytucyjne, wysoce nieodpowiedzialne i niesprawiedliwe. Bo niby dlaczego związki, które ze swojej natury unikają odpowiedzialności, mają zostać za to uprzywilejowane?

Mniejszości seksualne lobbują za takim rozwiązaniem od lat. Grunt polityczny jest teraz wyjątkowo podatny na ich wołanie. Wielu polityków ulega mu bez trudu. Ulegają także ci, którzy manifestowali swój fasadowy katolicyzm przed wyborami, a do dziś przy byle okazji zajmują pierwsze miejsca w kościelnych ławkach. Czas przyjrzeć się z bliska temu obłudnemu konformizmowi i zacząć rozliczać polityków z konsekwencji.

Stanowisko Kościoła Katolickiego w sprawie homoseksualizmu jest jednoznaczne. Kongregacja Nauki i Wiary wydała w 2003 r. dokument o legalizacji związków homoseksualnych.

Żadna ideologia nie może pozbawić ludzkiego ducha pewności, że małżeństwo istnieje tylko między dwiema osobami różnej płci, które przez wzajemne osobowe oddanie, im właściwe i wyłączne, dążą do jedności ich osób

– czytamy. Dokument przypomina z całą mocą, że

małżeństwo jest święte, natomiast związki homoseksualne pozostają w sprzeczności z naturalnym prawem moralnym. Czyny homoseksualne (...) w żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

Hierarchowie uzasadniają swoje stanowisko licznymi odniesieniami do treści Pisma Świętego, gdzie stosunki homoseksualne „są potępione jako poważna deprawacja (por. Rz 1, 24-27; 1 Kor 6, 10; 1 Tm 1, 10)”.

Kongregacja Nauki i Wiary wskazuje też jasno kierunek działań.

Wszyscy wierni mają obowiązek przeciwstawienia się zalegalizowaniu prawnemu związków homoseksualnych

– zobowiązuje Kongregacja, przypominając, że

szacunek dla osób homoseksualnych nie może w żadnym wypadku prowadzić do aprobowania zachowania seksualnego.

To istotne rozróżnienie bywa coraz częściej zalewane sosem mętnej argumentacji, odwołującej się do niewłaściwie rozumianej tolerancji. Kongregacja rozwiewa wszystkie wątpliwości.

W wypadku prawnego zalegalizowania związków homoseksualnych, bądź zrównania prawnego związków homoseksualnych i małżeństw wraz z przyznaniem im praw, które są właściwe temu ostatniemu, konieczne jest przeciwstawienie się w sposób jasny i wyrazisty.

Nie ma tu miejsca na relatywizm. Działanie na rzecz popierania postaw homoseksualnych powoduje, że dobrowolnie przestajemy być członkami Kościoła. Bez wątpienia są poza jego wspólnotą ci, którzy opowiadają się za ustawą o związkach partnerskich.

To prawda, że panoszącemu się jazgotowi mniejszości nie jest łatwo stawić czoła. Nie dajmy się jednak zastraszyć. Nie pozwólmy sobie wmówić, że normą jest coś, co te normy przekracza. Wszystko to kraje Europy Zachodniej przerabiały już przed nami. Skutki są nam znane wystarczająco dobrze.

 

 

 

 

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych