Warzecha: Premier tygodnia, Piątka tygodnia, Zapewnienie tygodnia. "Piątka została przybita już dwa lata temu, ale dopiero teraz została ujawniona"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

[Felieton ukazał się w dzienniku "Fakt"].

Premier tygodnia

„Premier tygodnia” brzmi może dziwnie, ale wcale nie jest bez sensu, bo premierów mamy obecnie aż trzech. Jeden niby rządzący, ale tak naprawdę głównie haratający w gałę (Donald Tusk), jeden bezpartyjny, techniczny kandydat (Piotr Gliński) oraz jeden kandydat partyjny kabaretowy (Tadeusz Cymański). W tym wypadku chodzi o profesora Glińskiego, bo to on został w mijającym tygodniu zaprezentowany publiczności.

Gdyby Jarosław Kaczyński, wprowadzając bezpartyjnego kandydata swojej partii, założył czarny golf, mógłby się upodobnić do nieżyjącego szefa firmy Apple, Steve’a Jobsa. Kiedy Jobs prezentował nowy model iPhone’a czy iPada, regułą było, że ogromną rolę odgrywał tzw. „WOW factor”, czyli poziom zadziwienia i zaskoczenia widowni. Tu poziom zaskoczenia nie był może aż tak gigantyczny, jako że pierwsza powiadomiła świat o nowym kandydacie Monika Olejnik, i to już na kilka godzin przed premierą premiera, ale i tak ogromna liczba osób, z posłami PiS włącznie, gorączkowo przeszukiwała internet w poszukiwaniu informacji na temat Piotra Glińskiego. Był on bowiem, mówiąc delikatnie, słabo kojarzony.

Prof. Gliński okazał się kandydatem przystojnym, elokwentnym, konkretnym i, rzecz jasna, absolutnie bez szans. Niektórzy sugerowali, że miałby obniżyć strach umiarkowanych wyborców przed możliwością objęcia urzędu premiera w przyszłości przez samego Jarosława Kaczyńskiego, ale te nadzieje szybciutko rozwiał niezawodny Mariusz Błaszczak. Ogłosił w jednym z wywiadów, że ostatecznym kandydatem na premiera pozostaje niezmiennie i nieodwołalnie prezes PiS.

Dla Piotra Glińskiego, gdyby zaczął odczuwać frustrację, mam jednak pocieszenie: i tak ma lepiej niż Tadeusz Cymański. Z Glińskiego przynajmniej wszyscy się nie śmieją.

Piątka tygodnia

Piątka została wprawdzie przybita już dwa lata temu, ale dopiero teraz została ujawniona. Przybił ją premier sędziemu Milewskiemu (albo odwrotnie) podczas meczu. Nie należy z tego oczywiście wyciągać żadnych pochopnych wniosków – jak wyjaśnił złotousty rzecznik Paweł Graś. Zauważył on, że na innym meczu Donald Tusk rozmawiał na ten przykład z Shakirą, a to przecież nie oznacza, że pozostaje z piosenkarką w zażyłych relacjach.

Idąc tym tropem rozumowania, trzeba dojść do wniosku, że fakt, iż pan premier dziesięć razy dziennie rozmawia z Pawłem Grasiem także nie oznacza, że ma z nim jakiekolwiek bliższe relacje. Ot, po prostu, przypadkiem mijają się na korytarzu i spotykają w premierowskim gabinecie. I nie należy z tego wyciągać żadnych daleko idących wniosków.

Zapewnienie tygodnia

„W Sądzie Najwyższym nie ma korupcji” – zapewnił I prezes Sądu Najwyższego. Wszyscy odetchnęli z ulgą, a prokuratura umorzyła sprawę, w której pojawiał się taki właśnie wątek. Decyzja o umorzeniu została podjęta, ponieważ prokurator uznał, iż część materiałów, dostarczonych przez CBA, została uzyskana bez dotrzymania procedur. Co prawda wielu wypowiadających się w tej sprawie prawników wskazuje, że takie rozumowanie jest może uzasadnione w USA, gdzie jeden uzyskany bezprawnie dowód grzebie całą sprawę, ale nie w Polsce. Ale może prokurator jest wielbicielem amerykańskich thrillerów prawniczych? A poza tym prokuratura jest dziś niemal tak samo niezawisła jak sądy, więc jak prokurator umarza, a I prezes SN mówi, że korupcji nie ma, to nie ma. Koniec kropka i przestać się czepiać! Zrozumiano?!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych