Krzysztof Czabański w swoim tekście wydaje się opowiadać za metodą, której zwolennikami jest wielu dziennikarzy, krytycznych wobec władzy: twórzmy własne media, własne instytucje i struktury, a skoro nie chcą nas w głównym obiegu, róbmy swój własny równoległy. Krzysztof stwierdza, że nie rozumie, dlaczego Jan Pospieszalski chce mieć program w telewizji publicznej, skoro ma tam robić za listek figowy. Gdzieś w tle pozostaje dyskusja o tym, co powinni począć publicyści „Rzeczpospolitej” wobec sytuacji, w jakiej się znaleźli.
Nie zgadzam się z tym sposobem myślenia. Prowadzi do zamknięcia się we własnym towarzystwie i dobrowolnej rezygnacji z jakiegokolwiek wpływu na mniej wyrobioną część opinii publicznej.
Rzecz jasna, cieszę się z rozwoju wielu medialnych inicjatyw, które Krzysztof wymienia w swoim tekście. Niemal wszystkie one mają jednak jedną ogromną wadę: są skierowane do odbiorców o wyraźnych poglądach, zaś odbiorcy gorzej zorientowani i podatni na pranie mózgów prawdopodobnie w ogóle do tych mediów nie sięgają, bo mają wdrukowane, że to są media „pisowskie” (co w zdecydowanej większości jest wierutną bzdurą), a więc z zasady niewarte słuchania, oglądania i czytania. Można oczywiście po rymkiewiczowsku uznać, że wszyscy oni to nie są po prostu wolni Polacy i nie warto się nimi w ogóle zajmować. Tyle że w ogromnej mierze to od nich zależy wynik wyborów, ten wynik zaś wpływa na kształt państwa, w którym wszyscy żyjemy. Pisałem to już wielokrotnie, ale powtórzę kolejny raz: nie będzie żadnego alternatywnego państwa „wolnych Polaków”, bo państwo jest jedno, czy nam się to podoba czy nie, a kształtują je ustawy, rozporządzenia, wymiar sprawiedliwości itd. Granice ewentualnego „państwa drugiego obiegu” wyznaczy państwo realne swoimi prawami.
Swoją rolę rozumiem nie jako przemawianie wyłącznie do przekonanych, ale jako pilnowanie, żeby bliskie mi idee i poglądy mogły nadal wpływać na realny kształt realnego państwa. Aby tak się działo, dziennikarze konserwatywni, zamiast iść za radą Krzysztofa Czabańskiego i budować równoległą rzeczywistość, muszą starać się koniecznie trwać w głównym obiegu, jeżeli tylko pojawiają się takie możliwości. Przede wszystkim dlatego, żeby podtrzymywać formalną legitymizację głoszonych przez nas poglądów. Także dlatego, że dobra, spokojna argumentacja i mówienie o faktach, o których dziennikarze prorządowi woleliby nie wspominać, mogą zasiać wątpliwości u jakiejś liczby osób, które nigdy nie wezmą do ręki „Gazety Polskiej” ani nie zajrzą na wPolityce.pl. Dlatego jestem gościem Tok FM, Polsatu czy TVP równie chętnie jak VOD „Gazety Polskiej”, Radia Wnet czy tego gościnnego portalu. I dlatego ogromnie kibicuję Janowi Pospieszalskiemu, aby udało mu się doprowadzić do szczęśliwego końca negocjacje z TVP. Podobnie jak mam nadzieję, że Paweł Lisicki ostatecznie zdecyduje się pozostać szefem „Uważam Rze”, a wraz z nim zostanie w tygodniku doborowy zespół publicystów – moich kolegów.
Rzecz jasna, nie oznacza to, że należy w takie układy wchodzić za wszelką cenę. Cena graniczna jest dla mnie oczywista: gwarancja swobody wyrażania swoich poglądów. Krzysztof twierdzi, że Pospieszalski, trafiając ponownie do TVP, będzie tam służył za egzemplarz pokazowy, mający szalbiersko dowodzić, że panuje różnorodność poglądów. Można postawić pytanie, od ilu programów i przez kogo prowadzonych Krzysztof uznałby, że nie mówimy już o listku figowym. Taka buchalteria prowadzi na manowce. Tu powinien działać zdrowy rozsądek: jeżeli Pospieszalski znajdzie się w TVP, gołym okiem będzie widać, że jest tam osamotniony jako wyraziciel konserwatywnego światopoglądu. Poza tym w argumentacji Czabańskiego jest paradoks: w czyjej bowiem ocenie Pospieszalski mógłby być uznawany za uzasadnienie opinii, że TVP jest otwarta na różne zapatrywania? Przecież nie w naszej. A skoro Krzysztofa „tamci” nie obchodzą, to czemu przykłada nagle wagę do tego, czy uznają Pospieszalskiego za listek figowy czy nie? Doskonale zapewne wie, że gdyby nie Pospieszalski, to znaleźliby sto innych równie przekonujących dowodów na to, że publiczne media nie są jednostronne.
Konferencja Mediów Niezależnych – jak najbardziej, w tym pomyśle nic złego nie ma, pod warunkiem, że uczestnicy tejże nie ulegną groźnej pokusie budowania własnej rzeczywistości, która faktycznie stanie się nieuchronnie gettem. A do takiego getta chętnie wysłaliby nas rozmaici salonowi dziennikarze. Nie ułatwiajmy im tego zadania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/121143-warzecha-polemizuje-z-czabanskim-nie-bedzie-zadnego-alternatywnego-panstwa-wolnych-polakow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.