Upadek lewackiego „Przekroju”, tonący w sondażach Palikot, osamotniony Biedroń na konferencji prasowej i w końcu „moherowy” PiS powracający do wielkiej gry. Czy to przebudzenie Polaków? Nie. Rzeczywistość weryfikuje po prostu matrix, który obserwujemy w szklanym ekranie.
Jeden ( słownie: jeden) dziennikarz pojawił się na konferencji prasowej Roberta Biedronia, który z tęczową szabelką postanowił wypowiedzieć wojnę Panu Bogu. Dzisiejsza konferencja była znamienna dla kondycji Ruchu Palikota. Tak właśnie wygląda zmierzch rewolucji kieszonkowego Larrego Flynta. Pewnie, że będzie on jeszcze potrząsał szabelką, robił głupawe konferencje prasowe i coraz prymitywniej pluł na Kościół. Jednak to już nie działa na społeczeństwo. Palikot wystrzelał się ze wszystkich swoich najostrzejszych nabojów w pierwszych miesiącach po sukcesie wyborczym. I to był jego największy błąd. Okazało się jednak, że ta żałosna wydmuszka medialna nie ma nic innego do zaproponowania swoim wyborcom. Palikot próbował być oczywiście poważny. Jeździł na Ukrainę, mówił o gospodarce, gazie łupkowym i budowaniu fabryk. I co? Guzki to kogo obchodziło. Palikot jest jak Adam Sandler. Nawet jeżeli dobrze mu wychodzi rola poważnego gościa, wszyscy chcą pajaca ze skrętem w ustach, penisem w dłoni i Grodzkiej za plecami. Dzisiejsza konferencja Biedronia udowodniła, że dziennikarze nie chcą nawet słuchać narzekań na „brzuchatych biskupów”. A twardy elektorat? Ten chce zioła, którego legalizacja jest i tak nierealna, legalnego abortowania dzieci po pękniętej i refundowanej gumie, choć Polacy są coraz bliżej skończenia z eugenicznym zabijaniem nienarodzonych i dobrania się do kasy „czarnych”. Rzeczywistość jest jednak brutalna dla Palikota. Poparcie rośnie konserwatystom spod znaku o. Rydzyka, podczas, gdy on z każdym sondażem jest w coraz większej dziurze. Nawet Monika Olejnik ze swoją „Kropką na I” nie pomaga mu odzyskać sympatii lewicowego elektoratu. Dlatego w następnych wyborach Polacy postawią krzyżyk, którego tak bardzo zawsze boją się palikotowcy, na ugrupowaniu tworu spółki Tusk-media.
Na sukcesie Palikota wyrósł również „Przekrój” Romana Kurkiewicza, który miał uczynić z pisma prawdziwą lewicową mekkę przyszłych rewolucjonistów. Jednak sprzedaż jego tworu w ciągu roku spadła o 44,1 proc. Kurkiewicz to trochę inny typ lewicowca niż cynik z Biłgoraja. Były naczelny „Przekroju” naprawdę wierzy w lewackie dogmaty na tyle mocno, że popłynął nawet ratować Palestyńczyków przed niedobrymi Żydami. Na dodatek wykazał się zrozumieniem dla terrorystów z Bader Meinhoff. W czasach kryzysu finansowego i napięć społecznych poglądy Kurkiewicza są niebezpieczne i dlatego zawsze znajdują się one na marginesie dyskursu publicznego. Nie były one natomiast zbyt mocno eksponowane w jego tygodniku. „Przekrój” był skierowany do wyborców Palikota i bazował raczej na promocji nihilizmu, hedonizmu i nowego rodzaju języka ( pamiętny tekst o Wojewódzkich) wziętego z imprezek studenckich. Okazało się jednak, że antyklerykalne nastroje części społeczeństwa lepiej wyczuł Tomasz Lis, zaś jeden z mainstreamowych portali zamiast bawić się w lewacki pseudointelektualny słowotok od Sierakowskiego czy obrońcy Palestyny, po prostu wziął na blogerski pokład Jerzego Urbana. I tyle wyszło z ich rewolucji. Okazało się, że pewna nisza ma od początku lat 90-tych tego samego bohatera.
Czy porażka Palikota i Kurkiewicza dowodzą, że lewica jest w odwrocie? Nie. Jednak pewna wersja lewicy nigdy nie miała szansy przekuć duszy Polaków. Dobrze o tym wiedział Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller, którzy woleli trzymać się z daleka od skrajnych poglądów obyczajowych i nie wdawali się w wojny z Kościołem. Ideologia prezentowana przez Palikota czy Kurkiewicza jest pompowana przez główny prąd medialny, który celowo oderwał się od narodu i próbuje go zmienić. Ja nie jestem zaskoczony, że ta zmiana się nie powiodła. Jestem jednak zdziwiony, że stało się to tak szybko. Nie można rzecz jasna tracić czujności. Neobolszewizm ma to do siebie, że bez przerwy się odradza. Można podejrzewać, że po porażce Palikota i „Przekroju” przybierze on nową twarz, jak John Milton na końcu „Adwokata diabła”. To wciąż jest walka z tą samą ideologią i koniec wojny jest jeszcze daleko. Jednak bitwę oni przegrali. Po raz kolejny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/141893-upadek-przekroju-i-toczacy-sie-w-przepasc-palikot-pokazuja-gdzie-lezy-dusza-polakow-i-jak-sztucznie-jest-przekuwana
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.