Ludwik Dorn: Nienaganna dykcja pułkownika Przybyła. "Nie mógłby nie tylko mówić, ale nawet słyszeć rozmówcy"

PAP
PAP

Nie daje mi od przedwczoraj spokoju konfrontacja jednego obrazu i jednego zapisu dźwiękowego. Obraz to komputerowa symulacja toru pocisku, który przestrzelił policzek prokuratora Przybyła, emitowana przez TVN24. Symulacja pokazuje jak pocisk wnika w policzek od wewnątrz i wychodzi na zewnątrz. Zapis dźwiękowy to króciutki wywiad pułkownika Przybyła dla Radia Zet oraz dla dziennikarza PAP, p. Rafała Pogrzebnego. Każdy, kto wysłucha zapisów dźwiękowych tych wywiadów musi zwrócić uwagę na nieganną dykcję i artykulację głosową prokuratora Przybyła. I tu mamy problem.

Problem ten skonsultowałem z moim prywatnym konsultantem społecznym, byłym funkcjonariuszem jednostki antyterrorystycznej, który z racji zawodu na broni palnej i obrażeniach, jakie ona powoduje, zna się dobrze. Otóż:

1.      Przyjmijmy wersję prokuratora Przybyła. Włożył lufę pistoletu do ust, chciał strzelić i popełnić w ten sposób samobójstwo, usłyszał szczęk klamki, ręka mu drgnęła i szczęśliwym zbiegiem okoliczności tylko przestrzelił sobie policzek. Wg. opinii mojego konsultanta ciśnienie gazów prochowych ( podmuch prochowy) byłoby tak duże, że zdemolowałoby p. Przybyłowi krtań, trwale, co najmniej w 75%, jeśli nie w 100% uszkodziło słuch, a także uszkodziło uzębienie i kości twarzoczaszki. W takim przypadku zabieg w szpitalu nie mógłby trwać ok. 1 godziny i polegać na opatrzeniu rany. Pan Przybył nie mógłby nie tylko mówić, ale nawet słyszeć rozmówcy.

2.      Przyjmijmy, że prokurator Przybył nie chciał popełnić samobójstwa, lecz dokonać spektakularnego samookaleczenia i w tym celu włożył lufę pistoletu do jamy ustanej, rozwarł szczęki, za pomocą lufy pistoletu naciągnął od wewnątrz policzek i oddał strzał. Zdaniem mojego konsultanta społecznego po pierwsze, policzek przebiłaby nie tylko kula, ale też rozerwałyby go gazy prochowe, co spowodowałoby zasadnicze trudności z artykulacją głosową oraz, po drugie, drobinki prochowe, wbiłyby się w tkankę policzka powodując rozległą opuchliznę. Efekt byłby taki, że prokurator Przybył mógłby co najwyżej bełkotać, ale nie mówić.

3.      Pozostaje hipoteza trzecia. Prokurator Przybył rozciągnął palcami policzek albo tez go nadął ( a jest to dżentelmen dość puciaty) i z przyłożenia od zewnątrz oddał strzał, który dość płytko przeorał skórę policzka nie naruszając głęboko tkanki mięsnej. W takim przypadku prokurator pułkownik Przybył mógłby nie mieć poważnych trudności z artykulacją podczas udzielania wywiadów, bo opuchlizna byłaby niewielka.

Tyle hipotez moich i mojego społecznego konsultanta. Przejdźmy do polityki. Jeśli prawdziwa jest hipoteza trzecia (strzał z przyłożenia od zewnątrz policzka), to generał prokurator Parulski znajduje się w nader trudnej sytuacji. Kto, jak kto, ale prokurator wojskowy z trzydziestoletnim dokładnie stażem, powinien umieć przeprowadzić takie właśnie rozumowanie, jakie ja, od zawsze cywil, powyżej przeprowadziłem. Jeśli przeprowadził takie rozumowanie, a mimo to wystawił swoistą laurkę pułkownikowi Przybyłowi, to wprowadził w błąd nie tylko opinię publiczną, ale i Prezydenta Rzeczpospolitej. I powinien ponieść konsekwencje. Dlatego nie tylko ja, ale też:

Prezydent RP, Prezes Rady Ministrów, Minister Sprawiedliwości, Minister Obrony Narodowej oraz Prokurator Generalny powinni domagać się jednoznacznego komunikatu medycznego i opinii biegłych, która odpowie na pytanie: z jakiego przyłożenia postrzelił się w policzek prokurator pułkownik Przybył?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.