Lech Kaczyński porzucony po śmierci. Ciałem Prezydenta RP nikt się nie interesował. Służby umywają ręce

Zdjęcia ciała śp. Lecha Kaczyńskiego, które zostały ujawnione kilka tygodni temu, wywołały zrozumiałe oburzenie. Sytuacja pokazała bowiem, w jaki sposób do szczątków Prezydenta RP podeszły polskie służby. Okazuje się, że nikt się nie interesował ciałem prezydenta, ani nie zadbał o jego dobre imię po śmierci. Z informacji, jakie zebrał portal wPolityce.pl, wynika, że do zwłok Pierwszego Obywatela Rzeczypospolitej Polskiej nieograniczony dostęp mieli jedynie Rosjanie. Polskie służby nie zabezpieczały ciała Lecha Kaczyńskiego.

Po ujawnieniu przez przedstawiciela MSZ informacji, że 11 kwietnia 2010 roku jedynie Rosjanie mieli dostęp do ciała Prezydenta RP, portal wPolityce.pl próbował ustalić, kto ma obowiązek zabezpieczenia ciała Prezydenta. Okazuje się, że nikt nie poczuwa się do tego. Jak informowaliśmy Biuro Ochrony Rządu było obecne przy ciele Prezydenta do czasu przybycia na miejsce tragedii Jarosława Kaczyńskiego.

W chwili, gdy prokuratorzy dokonują swoich czynności, gdy odbywa się sekcja zwłok, Biuro nie ma uprawnień, by brać udział w tych czynnościach. Ciało zostało przekazane pod opiekę prokuratury wojskowej

- mówił Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR.

Jednak okazuje się, że prokuratura wojskowa do kwestii zabezpieczenia ciała Prezydenta RP, w tym wypadku również dobrego imienia Prezydenta oraz Polski, podchodzi w sposób lekceważący.

Na naszego maila z pytaniem o działania prokuratury wobec ciała Lecha Kaczyńskiego otrzymaliśmy odpowiedź:

Prokuratura wojskowa nie zajmuje się czynnościami ochronnymi.

W ten sposób układanka nieodpowiedzialności się domknęła. Okazuje się, że po tragedii z kwietnia 2010 roku żadna instytucja w Polsce nie wypełniła jednego z obowiązków wobec Prezydenta RP oraz Narodu. Nie zabezpieczono ciała śp. Lecha Kaczyńskiego. Być może gdyby ktoś do tego obowiązku podszedł rzetelnie, rodzina Prezydenta oraz Polacy nie musieliby przeżywać dramatu związanego ze zbezczeszczeniem zwłok Lecha Kaczyńskiego oraz ujawnieniem zdjęć jego ciała po katastrofie.

Prokuratura w mailu potwierdza, że ciało polskiego prezydenta znajdowało się w gestii strony rosyjskiej. Wyjaśnia, że "dostęp polskiego prokuratora wojskowego do ciała Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego miał miejsce w trakcie sekcji w Smoleńsku". W mailu do naszej redakcji czytamy również:

Nic na to nie wskazuje, aby wykonywane były jakiekolwiek czynności sekcyjno–identyfikacyjne wobec ciała Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego bez udziału przedstawiciela Strony Polskiej.

Wydaje się jednak rzeczą skandaliczną opieranie się w tej sprawie na przekonaniu i wskazówkach. Czymś oczywistym powinno być objęcie specjalną ochroną ciała śp. Lecha Kaczyńskiego. Przekonany o tym był również płk. Tomasz Grudziński, były wiceszef BOR, z którym rozmawiał portal Stefczyk.info. Tłumaczył on, że pozostawienie ciała śp. Lecha Kaczyńskiego bez opieki jest skandalem:

Nie dość, że Prezydent RP zginął, to jeszcze jego ciałem nikt się przez kilka godzin nie interesował. To jest hańba dla polskiego państwa. To jest wstyd dla polskiego rządu. To jest działanie antypolskie. (...) Jest oczywistym, że BOR musi chronić najważniejsze osoby w państwie. W związku z tym, że mamy chronić VIPów oni są pod naszą opieką w domu, pracy, w czasie przejazdów itd. W związku z tym oczywiste jest, że ciało Prezydenta RP również powinno być chronione póki nie zostanie sprowadzone do Polski. To jest oczywiste. Tu nie potrzebne są opracowane procedury, potrzebny był odpowiedni rozkaz. Taki rozkaz powinien być wydany przez szefa Biura Ochrony Rządu lub powinno to być zlecone przez ministra.

W polskich realiach okazało się, że nikt o tej sprawie nie myślał, nikt nie zajmował się szczątkami Lecha Kaczyńskiego. Żadna instytucja nie była zainteresowana tym, co będzie się działo z ciałem śp. Lecha Kaczyńskiego. Ta sprawa po raz kolejny pokazuje, jak państwo polskie zdało egzamin, jak dobrze po katastrofie działała prokuratura wojskowa...

Mail prokuratury wojskowej budzi zaskoczenie nie tylko w wątku dotyczącym ciała Prezydenta RP. Wynika z niego, że prokuratura wojskowa zadziwiająco mało wie oraz zadziwiająco mało spraw ją interesuje.

NPW pytana o konferencje naukowców, którzy przedstawili referaty mówiące, że w Smoleńsku musiało dojść do wybuchów, stwierdza:

Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie posiada jedynie medialne informacje na temat analiz i wyników badań prezentowanych na przedmiotowej konferencji.

Na pytanie, czy zamierza przesłuchać naukowców w charakterze świadków, rzecznik NPW stwierdza "Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie informuje opinii publicznej kogo zamierza przesłuchać".

Zaskakująco mało prokuratura wie również o doniesieniach rodziny śp. Anny Walentynowicz nt. uszkodzeń głowy legendy "Solidarności". Choć rodzina śp. Anny Walentynowicz mówiła o tym publicznie wielokrotnie, prokuratura oficjalnie nic o tym nie wie. Kolejny raz przy tym śledczy zaznaczają, że pomylenie ciała Walentynowicz to wina rodziny:

Jak już wielokrotnie informowaliśmy w tej sprawie nie nastąpiła „zamiana ciał” tylko – na skutek błędnej identyfikacji przez rodzinę – ciała te nie zostały pochowane we właściwych grobach; prokuratura wojskowa nie jest właściwa do wdrażania postępowania karnego w tej sprawie;  Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie posiada żadnych procesowych informacji potwierdzających fakt cyt.: „zniszczenia twarzy Anny Walentynowicz”.

Rzecznik NPW nie odpowiedział jasno na pytanie, czy prokuratorzy prowadzący śledztwo rozważają przeprowadzenie ekshumacji wszystkich ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Rzecznik zaznacza, że te informacje nie są przedmiotem rozważań publicznych.

Mail, który otrzymaliśmy od prokuratury wojskowej po raz kolejny budzi zdziwienie i niepokój o losy śledztwa smoleńskiego. Prokuratura wciąż zdaje się traktować sprawę tragedii smoleńskiej bez należytej powagi. Aktualne zdają się być słowa, że rząd i prokuratura traktuje sprawę smoleńską jak włamanie do garażu. Choć i w przypadku takich przestępstw instytucje publiczne czasem przykładają się bardziej...

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych