Teatrzyk „Za pędzącym królikiem" przedstawia: Partia dialogu i miłości. „Pan Stefan tęsknym wzrokiem szuka muchy pod stołem”

Główni liderzy "polityki miłości", Fot. PAP/PAP
Główni liderzy "polityki miłości", Fot. PAP/PAP

Akt I

 

Ulicami warszawy jedzie czarna limuzyna. Wokół niej samochody BOR. W środku dwaj mężczyźni ubrani w eleganckie garnitury rozmawiają podekscytowani.

 

- Świetne przemówienie, Donek. Naprawdę, Igor by tego lepiej nie wymyślił - mówi jeden z polityków otwierając szampana.

 

Drugi z mężczyzn, zajadając pistacje, wydaje się zadowolony z siebie.

 

- Oskarżenie PiS o zdradę stanu i paktowanie z Putinem przeciwko Lechowi. Świetne! A potem jeszcze ta uwaga, że to PiS jest głównym beneficjentem Smoleńska. Genialne - prawi komplementy mężczyzna siłujący się z butelką szampana. W końcu nalewa trunek.

 

- A apel? - pyta Donald, wycierając tłuste ręce o tapicerkę.

 

- Właśnie miałem powiedzieć. Apel, by PiS staną w prawdzie, wyznał winy. Oświadczenie, że jesteśmy gotowi wybaczyć tę zdradę, niegodziwość i zamach na polską elitę. Premierze, genialne! Niech Cię uściskam! - mężczyźni toną w przyjacielskim uścisku.

 

Tymczasem zza okna dochodzą coraz głośniejsze dźwięki trąbek, okrzyki. Samochód przejeżdża koło kolejnych grup manifestujących ludzi.

 

- Czego oni chcą? - pyta premier.

 

- Różnie. Jedni chcą byś odszedł, inni żądają przywilejów dla Rydzyka, jeszcze inni krzyczą cośtam o edukacji i drogach. Kto by się przejmował... - odpowiada rzeczowo rzecznik.

 

Premier otwiera przyciskiem okno, żeby wysypać łupinki pistacji na ulicę. W tym momencie zza okna dochodzi go okrzyk: "Donald Tusk, gdzie twój mózg". Premier wściekły wychyla się przez okno. Przed upadkiem chroni go jedynie refleks rzecznika, który łapie go za pasek. Szampan przewraca się, zalewając podłogę samochodu, wszędzie rozsypują się łupinki pistacji. Niezrażony premier z zaciśniętą pięścią krzyczy do manifestantów.

 

- Tam gdzie wasza stara! Chodźcie tu! No, który pierwszy? Już ja Wam pokaże. Obdartusy, łachmaniarze, wy... - premier omal nie wypadł. W końcu rzecznikowi udało się go wciągnąć do samochodu.

 

- Uff. Świetna riposta szefie - powiedział zdyszany rzecznik.

 

- A co tu taki syf?! Paweł coś ty narobił? - premier burcząc pod nosem wrócił do zajadania pistacji.

 

Za chwilę jednak znów otwiera okno. Rzecznik oczekuje w napięciu co się zdarzy. Tym razem premier wyrzuca gumę.

 

- Oddajcie nam TV Trwam! Chcemy wolnych mediów! - krzyczy tłum.

 

Premier odkrzykuje, tym razem z samochodu: - Se chcijcie!!! -

 

Samochód dojeżdża do KPRM. Po wyjściu polityków z auta, słychać jęk rozpaczy kierowcy. Odwrócony patrzy na bałagan zostawiony przez premiera i ministra.

 

- No nie. Znowu... - mówi.

 

Akt II

 

Następnego dnia. Sala posiedzeń rządu. Pusto. W fotelu premiera siedzi premier. Zły, bawi się palmtopem. Do pokoju zagląda sprzątaczka.

 

- Czego!!!!! Pani szuka? - pyta wściekły polityk. Sprzątaczka ucieka szybko. Premier wraca do komputerka. W końcu wściekły, odkłada go na blat. W tym momencie Dzwoni telefon.

 

- Hę! - odzywa się premier.

 

- Donek! chodź do nas! Mamy tu Diablo II. Właśnie nam zainstalowali. Niezła nawalanka. Jesteśmy z Radkiem coraz lepsi. Chodź, spróbujesz. To dużo lepsze od jedynki - krzyczy głos w słuchawce.

 

- No dobra, idę - odpowiada premier, odkładając słuchawkę. Wychodzi z pokoju.

 

Na korytarzu słyszy kroki. W jego stronę idzie mężczyzna. Postawny, z lewego buta wystaje słoma, w rekach trzyma dwa telefony komórkowe, palmtopa i ipoda.

 

- Donald! Musimy pogadać! Poczekaj – krzyczy mężczyzna. Premier przyspiesza kroku, chce zgubić natręta.

 

- Donald! Donald! - wciąż słychać na korytarzu. W końcu premier dochodzi do pokoju. W tym momencie dopada go goniący go polityk.

 

- Donald, słuchaj te emerytury to... - zaczyna mówić.

 

- Sp.....aj, nie teraz - rzuca premier i zatrzaskuje drzwi. Słychać dźwięk zasuwki. Mężczyzna stojący na korytarzu próbuje otworzyć. Bezskutecznie ciągnie klamkę, w końcu odchodzi.

 

Wieczorem na stronie KPRM pojawia się komunikat: „Premier w ostatnich dwóch dniach odbył serię spotkań. Wczoraj odpierał zarzuty strajkujących pod siedzibą premiera. Dziś odbył spotkanie z szefem koalicyjnej partii. Atmosfera spotkania była dobra”.

 

W tym samym czasie w jednym z pokoi Kancelarii trzej mężczyźni wciąż grają na komputerze. Premierowi się nie polepszyło. Wciąż jest bardzo zły. Okazało się, że to Radek jest mistrzem Diablo. Premierowi zostało zaszczytne trzecie miejsce.

 

Akt III

 

Drewniany dom pod lasem. Ranek. W domowej pracowni siedzi człowiek. Na głowie ma kapelusz słomkowy, na oczach okulary, w rekach skalpel i pęsetę. Na stole lampka. Rozłożone różne słoiki, szalki itp. Mężczyzna wyjmuje ze słoika muchę.

 

- No, chodź maleńka! Jedna nóżka, druga nóżka, trzecia nóżka, czwarta nóżka... O! Udało się - mężczyzna wyraźnie zadowolony notuje coś w notesie.

 

- A teraz bez skrzydełek. Jedno i dr... - nagły dzwonek w telefonie wytrąca go z równowagi. Mucha z jednym skrzydełkiem spada pod stół, mężczyzna zacina się skalpelem.

 

- Holender! - mówi i idzie po telefon.

 

- Czego! - krzyczy ssąc palec.

 

- Panie Stefanie. Nazywam się Kaczanowski. Dzwonię do Pana... - na dźwięk nazwiska pan Stefan gryzie się w palec.

 

- Co? Jak? Kaczyński? Jak śmiesz do mnie dzwonić? Tu pisowski bęcwale, durniu, nienawistniku, obrzydliwcu, nienawiść zalewa ci mózg. Won! Nie dzwoń tu więcej, bo ci rozwalę telefon! Ty głupku, ty jeden... - mężczyzna zaczyna się rozkręcać.

 

- Panie Stefanie, Panie Stefanie. Nie Kaczyński, Kaczanowski! Jestem asystentem przewodniczącego Grupińskiego. Dzwonię na jego polecenie. Jest sprawa - mówi na jednym tchu rozmówca.

 

Pan Stefan, oddychając ciężko powoli przestaje być czerwony. Tęsknym wzrokiem szuka muchy pod stołem.

 

- Premier wzywa pana na pomoc. Jest pan potrzebny! - zaczyna mówić mężczyzna w słuchawce.

 

- Co?! Przecież miałem mieć wolne. Premier mi obiecał - żali się pan Stefan.

 

- Panie Stefanie sytuacja nadzwyczajna. Nawet premier tego nie przewidział... - przekonuje rozmówca.

 

Jednak Stefan jest nieugięty. - Janusz jechać nie może? Do niego zadzwońcie. Przecież miał być na skinienie! - tłumaczy.

 

- Pan Janusz nie może. Na jakiś zjazd pedalski, tfu, pojechał, czy co. Jak jest potrzebny to z pedziami biega gdzieś i hasa - mówi z obrzydzeniem rozmówca pana Stefana.

 

Pan Stefan stanowczo stwierdza: - Nie mogę tym razem. Radźcie sobie sami.

 

- Stefan! Nie wkurzaj mnie! Potrzebny jesteś. Ci z PiSu znów nas atakują, chcą odpowiedzi ws. Smoleńska, mówią o odpowiedzialności. W głowach im się miesza. I do tego jeszcze ci z „Solidarności” chcą burdy w Sejmie robić. Na szczęście Ewka pokazała im wała. Ale jesteśmy zahukani, ich agresja mnie przeraża. Stefan! Ratuj! - nieoczekiwanie do rozmowy dołączył się poseł Grupiński. Teraz to jego głos słychać w słuchawce.

 

- Co? PiS? „Solidarność? To lizusy. Atakują nas? A to nienawistnicy, karły moralne, obłudnicy ziejący nienawiścią, plujący jadem. Popaprańcy, ćwoki, załgana hołota, durnie - krzyczy pan Stefan. Po tych słowach rzuca telefon i wybiega z domu w klapkach i w słomkowym kapeluszu.

 

Akt IV

 

Przed Sejmem tłumy manifestantów z „Solidarności”. Głośne okrzyki, trąbienie. Transparenty z antyrządowymi hasłami. Przed bramą wjazdową najgoręcej. Tan stoi tłum i krzyczy.

 

- Nie dla reformy! Nie dla wyzysku! Nie dla butnej władzy! Nie chcieliście nas w Sejmie, zapomnijcie o rozejmie! - słychać w okolicy.

 

Nagle do manifestantów podbiega pan Stefan. Na głowie ma kapelusz, na nogach klapki. Podbiega do starszej pani i wali ją w twarz.

 

- Masz ty moralna glizdo, PiSowski bękarcie! - krzyczy i nim ktokolwiek zdąży zareagować chowa się za szpaler policji.

 

Natychmiast wyczyn pana Stefana idzie w świat dzięki mediom. Poselski „akt odwagi” staje się głównym i jedynym tematem dnia. Pan Stefan jest rozchwytywany. Urywają się telefony do niego. Ma zaproszenie do audycji publicystycznych w TV. Przyjmuje wszystkie.

 

Wieczorem w mediach publicznych wystąpienie premiera. Spokojnym głosem mówi:

 

- Apeluję do naszych partnerów o wyciszenie emocji i agresji. Dziś znów byliśmy świadkami dzielenia Polaków i szczucia jednych na drugich. Czas z tym skończyć! Czas wyciągnąć odpowiedzialność od tych, którzy stosują niegodne polityka chwyty! Nie ma naszej zgody na hipokryzję i wrogość w naszej ojczyźnie! - mówi premier.

 

Zaraz po wystąpieniu szefa rządu do komentowania jego słów przystępuje pan Stefan. Potem robi to samo w jeszcze kilku mediach.

 

W powietrzu czuć aurę miłości, pokoju i dialogu.

 

KURTYNA!

 

Oparte na prawdziwych wydarzeniach.

 

ZOBACZ poprzednie odcinki Teatrzyku „Za pędzącym królikiem”

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych