Barcelonę zna cała Polska, choćby z popularnej piosenki zespołu „Pectus”. „Szczęście jest tak bardzo blisko, jeśli tego chcesz…” - że zacytuję tylko ten optymistyczny refren. Nie pierwszy raz życie brutalnie zweryfikowało nasze marzenia…
W Hiszpanii bawiłem wiele lat temu, w nadmorskiej Maladze. Bardzo mi się tam podobało: ludzie z temperamentem, przyjazny klimat, wakacyjny luz… Ponieważ mój krewniak mieszka od wielu lat w Cambrils (tak, tak – w tym Cambrils!) i regularnie zaprasza nas do siebie – zbieraliśmy się wraz z żoną do objazdu słonecznej Katalonii z Barceloną jako główną atrakcją turystycznej eskapady. Po ostatnich doniesieniach prasowych jakoś nam przeszło…
Nie rozumiem zupełnie mentalności zachodnich elit. Również toku rozumowania tamtejszych społeczeństw. Hiszpania była dla mnie przykładem kilkusetletniego „docierania się” islamu i chrześcijaństwa, co zaowocowało w miarę stabilną koegzystencją multi-kulturową. Gwałtowna ateizacja katolickiej Hiszpanii (wojna domowa, rządy socjalistów) odcięła tubylców od ich korzeni. W tę religijno-ideową lukę wciska się dziś agresywny islam…
W dyskusji w programie Woronicza 17 wszyscy politycy zgodnie przyznali, że otwarcie granic spowodowane zostało katastrofalnym spadkiem demograficznym zachodnich społeczeństw. Przez całe wieki ludność Europy - mimo licznych kataklizmów, epidemii i wojen – odtwarzała się w sposób bezproblemowy. Co za tym stało? Ano, biblijne przesłanie: „Idźcie i rozmnażajcie się”. Gdy zbrakło wiary (lub – jak kto woli – odwiecznego instynktu przetrwania), a życie współczesnych zdominował egoizm i wygodnictwo, władcy Europy zdecydowali powierzyć rozród obcym nacjom. Z wszelkimi tego konsekwencjami włącznie.
Plan Angeli Merkel jest banalnie prosty: ściągnąć maksymalną liczbę „uchodźców” na Stary Kontynent, zatrzymać w siebie najwartościowszych „gastarbeiterów”, a nieprzydatny lub zabójczy ludzki „plankton” rozesłać po innych krajach… I zamysł swój zamierza zrealizować za wszelką cenę: prośbą, groźbą, przymusem ekonomicznym, nawet siłą…
Zachodnie lewactwo zdemoralizowało swe społeczeństwa. W imię „wolności od wszystkiego” zdemolowano odwieczne pojęcie ojca, matki, odpowiedzialności. Zamiast próbować odtworzyć tradycyjny, sprawdzony model rodziny, odbudować morale młodzieży, dofinansować młode małżeństwa – kanclerz Niemiec woli przeznaczyć 35 miliardów Euro na integrację wrogich jej społeczeństwu „uchodźców”.
Sekunduje jej mocno nasza totalna opozycja; wszak 500+ na wsparcie polskiej dzietności – to rozdawnictwo i skandal! A duże miasta – główne bastiony platformerskich samorządowców – już budują baraki i meczety dla „uchodźców”. I tylko polskich kobiet (nawet feministek) żal… Przez szparę w nikabie świat wygląda zupełnie inaczej…
Czy lewactwo wygra? Niekoniecznie. Czasami można też nauczyć się czegoś od wrogów. I dlatego pozwolę sobie zacytować słynne powiedzenie baskijskiej socjalistki, Dolores Ibárruri Gómez (znanej pod pseudonimem La Pasionaria):
NO PASARAN!
PS Dla dodania otuchy przypomnę moherowo-antylewacki utwór ROK 966; tym razem w wersji koncertowej:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/blogi/353953-no-pasaran-tym-razem-barcelona-i-cambrils
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.