Salon Dziennikarski "Floriańska 3" o "Resortowych dzieciach": Ludzie którzy zbudowali system medialny III RP, robili to w cieniu PRL, to tam są korzenie dzisiejszego świata medialnego, warto o tym wiedzieć

Od lewej: Ksiądz Henryk Zieliński. Tadeusz Płużański, Piotr Zaremba, Marek Markiewicz. Fot. wPolityce.pl
Od lewej: Ksiądz Henryk Zieliński. Tadeusz Płużański, Piotr Zaremba, Marek Markiewicz. Fot. wPolityce.pl

Książka Doroty Kani, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza „Resortowe dzieci” stała się głównym tematem Salonu Dziennikarskiego Floriańska 3, wspólnej audycji Tygodnika „Idziemy”, portalu wPolityce.pl i Radia Warszawa.


Gośćmi prowadzącego Michała Karnowskiego byli ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny Tygodnika „Idziemy”, Piotr Zaremba - publicysta Tygodnika „wSieci”, mec. Marek Markiewicz i Tadeusz Płużański, dziennikarz „Super Ekspresu” i autor książek historycznych.

To był tydzień, w którym główne tematy były niepolityczne, a jednak szeroko komentowane, także przez lewicowe środowiska. „Resortowe dzieci”, książka, w której autorzy związani z Gazetą Polską opisują życiorysy gwiazd medialnych, dzieci aparatczyków partyjnych. Powatje pytanie, czy ta książka czyni dobro, czy wręcz przeciwnie?

- rozpoczął dyskusję Michał Karnowski.

Ta książka jest potrzebna, pokazuje problem, który mamy w Polsce. Wciąż powraca pytanie, czy dzieci odpowiadają za grzechy ojców. Oczywiście nie, ale mamy prawo wiedzieć, kto wpływa na nasze myślenie, bo do tego właśnie aspirują czołowi dziennikarze

- stwierdził Tadeusz M. Płużański, autor książki „Bestie” o nieosądzonych do dziś pracownikach PRL-owskiego wymiaru sprawiedliwości.

Lis, Olejnik, Węglarczyk, to osoby bardzo wpływowe w świecie dziennikarskim, oni nie wzięli się znikąd, do zawodu zaprowadziła ich rodzinna tradycja, czy „antytradycja”, rodzice byli wpływowi w czasach komunistycznych, też rościli sobie prawo do wpływania na rzeczywistość. Wiele osób opisanych w książce to nie tylko dziennikarze, to także twórcy tych mediów, ludzie którzy zbudowali system medialny III RP, robili to w cieniu PRL, to tam są korzenie dzisiejszego świata medialnego, warto o tym wiedzieć

- dodał publicysta.

Oczywiście, że nie ma odpowiedzialności synów za ojców, ale jest przecież dom, w którym się wychowano, wartości, które się z niego wyniosło

- zauważył Marek Markiewicz, były przewodniczący KRRiTV. Markiewicz przypomniał, że problem z przeszłością dziennikarzy zaczął się właściwie już w 1990 roku.

Mieliśmy problem, co zrobić ze światem dziennikarskim, przy założeniu, że znaczna część pracowników TVP to byli ludzie resortowi. Lustracji nie można było przeprowadzić, należało zatem otworzyć zawód, czego efektem jest to, że dzisiaj do zawodu dziennikarskiego wchodzi się praktycznie bez żadnych ograniczeń. Jeżeli nie można było tych ludzi resortowych zwolnic, to trzeba było ich „rozrzedzić”

- mówił Markiewicz. Jego zdaniem problem obecnych mediów polega na tym, że ci, którzy mieli stary układ rozrzedzić z zawodu prędzej czy później odeszli.

Pytanie brzmi, dlaczego zostali tylko, ci których to rozrzedzanie nie interesuje?

- pytał były szef KRRiTV.

Markiewicz zauważył także, że w środowisku dziennikarskim zawsze był problem „związku dziennikarzy z mniej bądz bardziej tajnymi służbami w latach 90-tych i wcale nie zaniechano tego później”.

Mam wątpliwości także co do życiorysów tych młodych ludzi, którzy o PRL się nawet nie otarli

- dodał Markiewicz.

Według Piotra Zaremby, książka „Resortowe dzieci” wypełnia pewna lukę na rynku wydawniczym.

Na zjawisko patrzę z zaciekawieniem, to jest pewne tabu. Bardzo długo o tym nie dyskutowano, kim był czyjś ojciec, czy dziadek, nawet w kręgach prawicowych nie mówiono o tym, bo uważano to za nieeleganckie

- mówił publicysta Tygodnika „wSieci”

Wadą tej książki jest to, że za mało jest analizy socjologicznej, a za dużo wyliczanki. No, bo czy można porównać panią, która rzeczywiście była agentką, z człowiekiem, który był tylko na praktykach w Moskwie? Czymś jeszcze innym jest przykład córki komunisty, która wchodzi do zawodu w stanie wojennym. Ta książka mogła być bardziej wnikliwa

- powiedział Zaremba.

Z tym zdaniem zgodził się ks. Henryk Zieliński

Odróżniajmy odpowiedzialność za grzechy rodziców, od czerpania profitów z dorobku rodziców. Nie każdy mógł sobie założyć telewizję, czy gazetę. Nie każdy mógł dostać się do pracy w telewizji publicznej, czy w jednej z tych koncesjonowanych przez władzę redakcji. Jeżeli czerpiemy profity należy się z tego rozliczyć, jak z pieniędzy

- mówił red. nacz. Tygodnika „Idziemy”.

Dokładnie widać, kto się rozliczył. Do momentu, kiedy poruszanie tego momentu jest sprawa drażliwą, mamy pewność, że ta sprawa nie jest rozliczona. Reakcje, czasem paniczne pokazują dokładnie u kogo to zostało rozliczone. Niestety, jest problemem brak lustracji dziennikarzy. środowiska dziennikarskie tak bardzo skupiły się na lustracji w kościele, że nie wystarczyło energii na inne środowiska

podsumował ks. Zieliński.

Według Tadeusza Płużańskiego problem ciągnie się od czasu „okrągłego stołu”.

Wydaje się, że „okrągły stół” to by finał PRL, a z drugiej story widać, że to było otwarcie na nowe czasy. Przelom, który nie był przełomem, ale pozwolił przetransponować ten system medialny do nowych czasów. Nie tylko zresztą system medialny, także wymiar sprawiedliwości, stąd taki problem np. z osądzeniem Jaruzelskiego i Kiszczaka

- powiedział Tadeusz M. Płużański, który korzystając z okazji przypomniał o powstaniu Fundacji „Łączka”, która ma wspierać prace zespołu prof. Krzysztofa Szwagrzyka, który ma na celu odnalezienie i zidentyfikowanie szczątków bohaterów polskiego podziemia zamordowanych i pochowanych w kwaterze „Ł” cmentarza powązkowskiego w Warszawie.

To ma być wsparcie, a nawet wyręczenie państwa, żeby nie ustawały w pracach na Łączce. Niedawno znów słyszeliśmy, że prace ekshumacyjne i genetyczne są zagrożone. Fundacja ma w razie braku funduszy wspomóc prace, mamy się także zaopiekować pochówkiem. żeby to było święto państwowe, nie ograniczone tylko do cmentarza

- zadeklarował Płużański, przypomniał także, że warto wspomóc fundację, wszelkie informacje można znaleźć na stronie internetowe www.fundacjalaczka.pl.

Michał Karnowski zmieniając temat zapytał rozmówców, czego życzyliby Polsce i Polakom na nadchodzący Nowy Rok.

Żebyśmy się obudzili w nico innej Polsce, w sensie politycznym, druga kadencja dla ekipy rządzącej to już wystarczy, trzecia to już by było zbyt wiele, choć są tacy, którzy mówi, że to jeszcze potrwa. Dla dobra Poslki rządzącym życzę więcej powagi, mniej haratania w gałę

- powiedział Tadeusz M. Płużański.

Ja nie życzę zgody, bo fikcyjna zgoda nie jest dobrą receptą na życie publiczne, ale życzę mniej toksyczności

- stwierdził Piotr Zaremba.

To także życzenie do nas, powinniśmy myśleć o naszych przeciwnikach, może nie z wielką serdecznością, ale z mniejszą toksycznością. Podział w Polsce jest zbyt głęboki, aby go zlikwidować, ale może on być nieco złagodzony

- dodał Zaremba.

Marek Markiewicz życzył Polsce i Polakom „roztropności, a nade wszystko męstwa”. Przypomniał, że są określone cztery cnoty główne i do nich należy dążyć.

Michał Karnowski ponownie zmienił temat, tym razem rozmowa miała dotyczyć nowej formacji politycznej stworzonej przez byłego ministra sprawiedliwości, Jarosława Gowina.

Jak skomentować pierwsze tygodnie formacji Gowina, czy to próba wbicia się pomiędzy, czy próba stabilizacja? Komu chce zabrać wyborców, PiS czy PO? Czy dołączy do niego Schetyna a może Buzek?

- pytał Karnowski.

Piotr Zaremba przyznał, że na partię Gowina od początku patrzy z „umiarkowaną sympatią”.

Razi kiepska jakość kadr, tutaj weterani nie są ludźmi poważnymi, nie dali by rady rządzić samodzielnie. Na przykład Marek Migalski nie kojarzy mi się z niczym innym jak z młóckami personalnymi i blogowymi przepychankami

- podsumował Zaremba.

Z punku widzenia zwykłego człowieka, to cały świat polityki staje się zewnętrznym, który nie ma wpływu na to, co się dzieje na ulicy. Ludzie nic chcą uwierzyć, że jak ktoś był ministrem to teraz będzie naprawiał Polskę, a ten, który dał się wyrzucić z pozycji numer 2 nagle będzie naprawiał nas moralnie

- zauważył Marek Markiewicz.

Ks. Henryk Zieliński zauwazył pozytywne owoce obecności Gowina w rządzie.

To co się wciąż dzieje w Ministerstwie Sprawiedliwości, to zasługa Gowina, pewne opinie rady prawnej, mówiące o ochronie życia, to jest owoc Gowina i ludzi Gowina, oni szukają prawdy i maja jakiś etos. Niemniej próba dokooptowania Schetyny to byłoby żółte światło, bo jego rola w kształtowaniu takiej, a nie innej PO była spora. Wchłonięcie Schetyny będzie oznaczało, że Gowin stanie się prędzej czy później persona non grata we własnej partii

- powiedział ks. Zieliński.

Rozmówcy zgodzili się, ze czasem próby dla formacji Gowina będą eurowybory. To po nich okaże się, czy to powazna formacja, czy jej rola ograniczy się maksymalnie do zastąpienia PSL w roli koalicjanta rządzących.

Wuj

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.