"Tęcza jest pielęgnowana i dofinansowywana przez władze z taką samą pieczołowitością, z jaką krzyż był wyprowadzany z Krakowskiego Przedmieścia"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl
wPolityce.pl

"Wystarczy nazwać się artystą, by jawnie łamać prawo, naruszać cudzą wolność i bezkarnie przekraczać granice bluźnierstwa" – pisze na łamach „wSieci” Marzena Nykiel, analizując histeryczną reakcję celebryckiego światka na spalenie tęczy umieszczonej na placu Zbawiciela.

Spłonęła po raz piąty. Tym razem doszczętnie. Osmolona konstrukcja symbolu homoseksualnego triumfu na pl. Zbawiciela wprawiła hipsterską społeczność w iście żałobny nastrój. Przez wiele dni media relacjonowały emocjonalną zapaść „równościowej” części Warszawy. „Jak dowiedziałam się, że po raz kolejny została spalona tęcza na pl. Zbawiciela, zrobiło mi się strasznie smutno. Właściwie to mi się chciało płakać. Co ona winna?” – mówiła z rozrzewnieniem publicystka „Newsweeka” Renata Kim. „Ludzie przynoszą kwiaty do spalonej tęczy” – donosiły media. Przynoszono też kolorowe wstążki i pluszaki, a w ozdabianie pogorzeliska włączyli się nawet zrozpaczeni celebryci. Nikt nerwowo nie sprzątał kwiatów dla zachowania czystości miasta, choć właśnie z tego powodu po katastrofie smoleńskiej usuwane były jeszcze płonące znicze

- zauważa publicystka, punktując zarazem hipokryzję współczesnych pseudoautorytetów uważających zniszczenie tęczy za akt barbarzyństwa, profanację krzyża natomiast – za akt nieskrępowanej ekspresji twórczej.

Choć chuligańskie wybryki zasługują na naganę, kazus spalonej tęczy każe uświadomić sobie jedno – ideologiczna prowokacja zawsze zderzy się ze sprzeciwem. Musi się z tym liczyć każdy, kto zamierza traktować sztukę jako nośnik propagandy. Instalacja Julity Wójcik została zamówiona przez Instytut Adama Mickiewicza z okazji wydarzeń kulturalnych towarzyszących polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej.

Marzena Nykiel przypomina pierwsze „dzieło” twórczyni słynnej tęczy:

Wójcik zdobyła rozgłos już w 2001 r. projektem „Obieranie ziemniaków” w Zachęcie. Wystarczyło założyć fartuch, rozsypać w Narodowej Galerii Sztuki 50 kg ziemniaków i przystąpić do codziennej, prozaicznej czynności, by zyskać miano artysty

zaznacza publicystka. Jak przypomina publicystka "wSieci", autorka projektu tęczy może liczyć na wsparcie szefa Instytutu Adama Mickiewicza, Pawła Potoroczyna.

Kiedy jeden z posłów napisał na Facebooku, że „płonie pedalska tęcza”, rozgniewany szef Instytutu zwrócił się do niego na antenie telewizji z przesłaniem pełnym miłości: „Panie pośle, jest pan kretynem”. Tłumaczył później, że nie wytrzymał. „Oczywiście pewnie należało wymamrotać pod nosem jakieś eufemizmy typu homofob, nieuk. Mnie puściły nerwy, widocznie skończyły się eufemizmy”– mowił, zapewniając, że tęcza nie jest tylko symbolem mniejszości seksualnej, lecz ma znacznie większy potencjał metaforyczny.

Czy opinia, że tęcza nie jest symbolem środowisk homoseksualnych, znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości? Zdaniem publicystki „wSieci”, jest to zabieg karkołomny.

Odcinanie się od homoseksualnej symboliki wygląda dość śmiesznie. Tęczowa flaga zaprojektowana przez Gilberta Bakera 35 lat temu na paradę rowności w San Francisco przyjęła się błyskawicznie, wypierając skutecznie tęczową symbolikę ruchow społdzielczych. Co do tożsamości warszawskiej instalacji także nie ma wątpliwości. Po 11 listopada środowiska LGBT (i ich sympatycy) opublikowały w „Gazecie Wyborczej” jednoznaczny „apel w obronie tęczowej Polski”. Przypomniano, że tęcza jest „warszawskim pomnikiem-symbolem tolerancji wobec osob LGBT i należy dołożyć wszelkich starań, by powstrzymać homofobiczne nastroje”. „Apelujemy do władz o stanowczą reakcję na łamanie praw mniejszości i naruszenie bezpieczeństwa osob LGBT. Czas nadszedł na wprowadzenie specyficznego zakazu aktow homofobii oraz ustaw dających rowne prawa osobom LGBT” – napisano w oświadczeniu.

Głuche na sprzeciw społeczny władze miasta, z uporem godnym lepszej sprawy za każdym razem znajdują pokaźne środki w budżecie na renowację tęczy:

Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała już, że będzie odbudowywać tęczę tyle razy, ile trzeba. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej wydała na ten cel 64 tys. zł. Teraz chce przeznaczyć kolejne 70 tys. Choć o smoleńskim pomniku światła nikt w ratuszu nie chciał nawet słyszeć, tęcza stanęła w uprzywilejowanym miejscu i nikogo nie interesowało, czy symbol środowisk LGBT na pl. Zbawiciela naprzeciw kościoła będzie budził kontrowersje. Tęcza jest pielęgnowana i dofinansowywana przez władze z taką samą pieczołowitością, z jaką krzyż był wyprowadzany z Krakowskiego Przedmieścia

podkreśla Marzena Nykiel. Zdaniem publicystki, spór o tęczę stanowi wyraz wojny cywilizacyjnej, jaka przetacza się obecnie przez Polskę.

Mniejszości seksualne, które od dawna wskoczyły na platformę uprzywilejowanych, nadal grają dżokerem homofobii. Terroryzują społeczeństwo heterofobiczną eskalacją roszczeń, wdzierając się czołgiem antywartości we wszystkie dziedziny życia społecznego. Większość ma do powiedzenia coraz mniej. Została sterroryzowana przez pseudoautorytety, które kreują antywzorce, wdrażając je poprzez zapisy prawne, procesy edukacyjne i szeroko pojętą kulturę. Rzeczywistość zaczyna być zdominowana przez bełkotliwą antysztukę, futrowaną potężnymi środkami z budżetu państwa. Każda proba odcięcia się od tego zjawiska kneblowana jest zarzutem używania mowy nienawiści. Tymczasem postępowa antysztuka uderza w katolikow coraz silniejszą prowokacją. Przyzwolenie na niczym nieskrępowaną wolność artystyczną wyzwala w szaleńcach wynaturzone fantazje. Wystarczy nazwać się artystą, by jawnie łamać prawo, naruszać cudzą wolność i bezkarnie przekraczać granice bluźnierstwa.

Jaką rolę przewidziano w tej kulturowej wojnie dla chrześcijan?

Katolicy uciszeni kneblem homofobii, ksenofobii, faszyzmu i szeroko pojętej nietolerancji mają siedzieć w kościelnej kruchcie i wyzbyć się wszelkich odruchow sprzeciwu.

Czy oznacza to, że nie mają oni szans w tej walce cywilizacyjnej? Odwrotnie, coraz więcej z nich decyduje się na zajęcie zdecydowane zajęcie stanowiska w obronie wartości:

Na szczęście nie ulegają. Pokazała to stanowcza reakcja na skandaliczną wystawę w Centrum Sztuki Wspołczesnej w Warszawie

puentuje Nykiel.

Czytaj cały artykuł Marzeny Nykiel "Bluźnierczy atak antysztuki" w najnowszym numerze tygodnika "wSieci".

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych