Dymisja Sławomira Nowaka wygląda na akcję prewencyjną, przykrywającą coś bez porównania gorszego dla premiera, rządu i PO niż niezadeklarowany zegarek za 17 tysięcy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Profil Sławomira Nowaka na Facebooku
Fot. Profil Sławomira Nowaka na Facebooku

Jeśli Donald Tusk dymisjonuje Sławomira Nowaka (formalnie przyjmuje dymisję ministra, ale nie bądźmy dziećmi) to jest bardzo mało prawdopodobne, że chodzi o prokuratorskie śledztwo w sprawie nieujawnienia w oświadczeniu majątkowym zegarka za 17 tys. zł. Za coś takiego premier Tusk nie zdymisjonowałby swojego bliskiego współpracownika nawet w 2009 r., gdy pozbywał się wicepremiera Grzegorza Schetyny i innych po ujawnieniu afery hazardowej. Tym bardziej więc nie zdymisjonowałby go teraz. Szczególnie po ujawnieniu nagrań dowodzących politycznej korupcji na Dolnym Śląsku przed regionalnym zjazdem PO.

Jeśli Tusk dymisjonuje Nowaka, to bardzo prawdopodobne jest, że stoi za tym jakiś cel prewencyjny. Sławomir Nowak jest szefem pomorskich struktur partii i dużo wie o tym, co się dzieje w Trójmieście, dużo wie o Donaldzie Tusku i jego rodzinie. Co oznacza, że Nowak może mieć na przykład bardzo ciekawe wiadomości o aferze Amber Gold i pracy syna premiera Michała w liniach OLT Express należących do Amber Gold. Ta wiedza może być dla premiera i juniora niewygodna. Może być też odwrotnie – Donald Tusk mógł się dowiedzieć czegoś, co w złym świetle stawia Sławomira Nowaka jako tego, kto się nie przeciwstawił uwikłaniu młodego Tuska w pracę dla aferzysty i oszusta. A może chodzi o wiedzę o czymś równie kompromitującym, co jeszcze nie zostało ujawnione opinii publicznej?

Kiedy prokuratura zabiera się za śledztwo w sprawie oświadczenia majątkowego Sławomira Nowaka, zawsze istnieje ryzyko, że natrafi na rzeczy, które mogą być bardzo kłopotliwe. A może już natrafiła i premier się o tym dowiedział (wszystko jedno jak)? Takie śledztwo może być tym bardziej kłopotliwe, że cały czas trwa wojna Donalda Tuska z Grzegorzem Schetyną i pojawiają się w niej kolejne haki, które mogą być ciekawymi wskazówkami dla prokuratury. W takiej sytuacji schowanie Nowaka, jeśli może grozić ujawnienie czegoś, co by kompromitowało nie tylko jego, ale i całą PO, jest z punktu widzenia interesu partii racjonalne.

Przed ogólnokrajowym zjazdem PO 23 listopada prawie na pewno pojawią się nowe publikacje kompromitujące oba walczące w PO obozy. Donald Tusk może wiedzieć, co w tych materiałach zagraża jemu samemu i partii, co jest kompromitujące dla poszczególnych polityków. Ma on przecież dostęp do wiedzy tajnych służb (formalnie ograniczony, ale nie bądźmy dziećmi), które obawy i strachy mogą potwierdzać, także w odniesieniu do poszczególnych polityków PO. I być może dymisja Nowaka wynika także z wiedzy, jaką dysponują tajne służby. W tym kontekście odwołanie Nowaka byłoby również działaniem prewencyjnym.

Nie można też wykluczyć, że prokuratura i generalnie organy ścigania mają świadomość, że czas PO u władzy się kończy. Na pewno ludzie tam zatrudnieni myślą o swojej przyszłości. I gromadzą wiedzę ze śledztw, które z różnych powodów są hamowane bądź wręcz torpedowane. A dzieje się tak z tymi śledztwami z powodu polityków, którzy mogą się podczas dochodzeń pojawiać. Kiedy władza jest silna część prokuratorów czy policjantów może nie chcieć ryzykować kariery i narażać się, dlatego nie garną się do spraw dotyczących ludzi władzy. To wcale nie znaczy, że nie mają odpowiedniej wiedzy i że jej nie gromadzą. A gdy władza słabnie, to gromadzenie przybiera na sile, bo zebrane informacje stanowią coś w rodzaju polisy. Świadczącej o tym, że nie byli bierni i nie unikali kłopotliwych śledztw.

Zakładając, że nad Sławomirem Nowakiem wisi coś, co byłoby bardzo niekorzystne dla premiera, rządu i PO, wycofanie ministra transportu osłabia siłę ewentualnego ataku. Premier może przecież później powiedzieć, że o czymś wiedział, tylko nie mógł o tym powiedzieć przyjmując dymisję, bo chodziło o tajemnice śledztw czy tajemnice państwowe. Ewentualne ujawnienie niewygodnych czy wręcz kompromitujących informacji wtedy, gdy chodzi już o byłego ministra, jest lepiej przyjmowane przez opinie publiczną niż wtedy, gdy chodzi o urzędującego członka rządu. I to może być głębsze wyjaśnienie powodów dymisji, której formalne uzasadnienie wskazuje na rzeczy bezwzględnie naganne, ale nie takie grzechy nie przeszkadzały w trwaniu wielu ministrów tego rządu.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych