"wSieci": Nagonka na „ekspertów Macierewicza” jest w istocie ogniem zaporowym, mającym uniemożliwić realizację „inicjatywy Kleibera”

Rządowo-medialna nagonka na „ekspertów Macierewicza” jest w istocie ogniem zaporowym, mającym uniemożliwić realizację „inicjatywy Kleibera”. Czyli proponowanej przez prezesa PAN naukowej konferencji, która w zamyśle profesora miałaby doprowadzić do częściowego bodaj wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej - pisze na łamach tygodnika "wSieci" Piotr Skwieciński.

W artykule czytamy m. in.:

Mainstreamowa narracja w sprawie smoleńskiej opiera się na założeniu bezalternatywności i kompletności. To znaczy, że ustalenia komisji Millera z definicji nie mogą być kontestowane w żadnym istotnym ich aspekcie. Albowiem przekonanie o ich prawdziwości jest ważnym, dla wielu kluczowym, elementem „antykaczystowskiej” wizji świata. A w tej wizji nie może być luk, bo luka może spowodować sprucie się całej konstrukcji. Więc jeśli okaże się, iż w jakimś niemarginalnym punkcie komisja Millera racji nie miała – wielu może zawalić się cały światopogląd.

Dlatego konferencja jest zagrożeniem. Ponieważ jednak dla wielu ludzi propozycja naukowej debaty brzmi rozsądnie, nie można jej odrzucić tak z marszu, na zasadzie „nie, bo nie!”. Trzeba najpierw stworzyć odpowiednią atmosferę, skompromitować sam pomysł. Stąd antykleiberowska histeria mainstreamu. Trochę trudniej zrozumieć zachowanie drugiej strony. Antoni Macierewicz wstępnie zgodził się na debatę.

Cały artykuł w tygodniku "wSieci" - polecamy!

Zapraszamy także na profil FB naszego pisma! Dołącz do prawie 40 tys. naszych przyjaciół!

"wSieci" kreśli sylwetkę Adama Struzika. "Jego władza jest osadzona w licznych układach, powstają wokół niej układy pasożytnicze, a konkursy i przetargi są najczęściej fikcją"

opublikowano: wczoraj, 18:27 | ostatnia zmiana: dzisiaj, 10:20

Fot. wSieci

Przez 12 lat Adam Struzik stworzył na Mazowszu układ władzy czyniący go nieusuwalnym. Niestety, Polska rządzona przez takich lokalnych włodarzy staje się karykaturą demokracji

- pisze w najnowszym numerze tygodnika "wSieci" Stanisław Janecki, kreśląc sylwetkę marszałka województwa mazowieckiego.

Jak czytamy, Struzik świetnie odnajduje się w niemal każdej ekipie, która przejmuje władzę. W jaki sposób to robi?

Adam Struzik może funkcjonować na Mazowszu niczym wielki feudał (przypomina junkra von Zaschwitz ze słynnego opowiadania Heinricha von Kleista „Michał Kohlhaas”), bo przez 12 lat do perfekcji opanował metody utrwalania władzy. Polegają one na tym, że jednych się dopieści, otoczy opieką i obsypie dowodami wdzięczności, a innych zneutralizuje, skłóci albo zastraszy

- pisze Janecki.

Tygodnik opisuje również specyficzne metody, którymi posługuje się polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego. Struzik, gdy tylko zajdzie taka potrzeba, znajduje pracę albo stanowisko dla osób, które mogą być użyteczne:

Adam Struzik jest władcą hojnym, który przede wszystkim daje pracę – w ciągu swego urzędowania czterokrotnie zwiększył zatrudnienie w urzędzie (z nieco ponad 300 osób do prawie 1 200), zapewniając godziwe zarobki (fundusz płac wzrósł z 15 mln do prawie 55 mln zł). Dzięki jego słowu setki osób znalazły posady w instytucjach i spółkach zależnych od samorządów. A jeszcze wspiera różne organizacje, np. ukochane Ochotnicze Straże Pożarne, które za jego panowania otrzymały pięć razy więcej środków niż straże zawodowe. A to dlatego, że strażacy ochotnicy są licznymi i wiernymi wyborcami

- stwierdza publicysta.

Janecki pisze również o tym, jak tacy politycy jak Struzik wpływają na jakość demokracji w Polsce. W opinii dziennikarza "wSieci" z powodu działań takich jak on, poziom debaty publicznej i sprawowania władzy, rażąco się obniżają:

Nieusuwalność takich ludzi jak Adam Struzik sprawia, że obywatele przestają ufać demokracji i przestają uczestniczyć w wyborach. Bo jakkolwiek by głosowali, zawsze powstaje taka konfiguracja, w której wygranymi są Struzikowie. A skoro ich władza jest niezwykle trwała i osadzona w licznych układach, powstają wokół niej układy pasożytnicze, konkursy i przetargi są najczęściej fikcją, co oczywiście podnosi koszty; nie działają normalne mechanizmy awansu, stanowiska są obsadzone przez krewnych, znajomych i klientów, a jedyną metodą na funkcjonowanie jest pogodzenie się z rzeczywistością

- puentuje Janecki.

Całość tekstu w tygodniku "wSieci". Polecamy!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.