Podczas kampanii wyborczej na szefa Platformy Obywatelskiej obecny szef rządu spotkał się ze swoim niedawnym ministrem Jarosławem Gowinem tylko raz. Nie podczas jednej z wielu podróży po kraju, lecz w Warszawie - pisze Piotr Zaremba w najnowszym numerze tygodnika "wSieci".
Jak przypomina:
Była to sytuacja symboliczna. Szykujący się do wyjazdu do Krakowa Gowin wychodził z warszawskich Łazienek z reporterką, która miała mu tego dnia towarzyszyć w kampanii. Nagle minął ich Tusk uprawiający poranny jogging. Otoczony ochroniarzami, zajęty sobą, nie zauważył niedawnego współpracownika
Podsumowując przedwyborcze zmagania Tuska z Gowinem publicysta stwierdza:
Jarosław Gowin swój cel osiągnął – bardzo zręczną kampanią. Przedstawił siebie jako sympatycznego swojaka, który nie boi się wyjść do ludzi, nawet jeśli wychodzi w 40-stopniowym upale, przebrany w garnitur. Premiera przedstawił z kolei jako antypatycznego człowieka władzy, który otoczony ochroniarzami i zausznikami, zamyka się w specjalnych salach z partyjnym aparatem. Jednym słowem, obsadził go w roli, w jakiej podczas kampanii 2007 r. Tusk obsadził Jarosława Kaczyńskiego. Myśl, że wszystko kiedyś do człowieka wraca, nasuwa się sama.
W dalszej części tekstu Zaremba zauważa:
Proplatformerscy dziennikarze powtarzają dwie sprzeczne tezy. Jedną: PO w dziedzinie demokracji wewnętrznej zaszła przy wszystkich nakładanych na byłego szefa resortu sprawiedliwości ograniczeniach i tak dalej niż PiS. Rzeczywiście w partii Jarosława Kaczyńskiego ten rodzaj widowiska byłby niemożliwy. Tyle że wszystko zmierza do eliminacji Gowina, a więc do tego, aby podobne spektakle także w Platformie okazały się jedynie wypadkiem przy pracy. A kto wie, czy taki aranżowany pojedynek, gdy jednej ze stron odmawia się pełnoprawności, nie jest bardziej demoralizujący niż otwarta partyjna dyktatura. Teza druga to stwierdzenie „oczywistej” nielojalności rywala Tuska wobec własnej partii.
Ale jak zaznacza - te tezy nie odpowiadają na pytanie w jaki sposób ma przedstawiać swoją ofertę kandydat na lidera, "zwłaszcza konkurent osoby rządzącej równocześnie państwem, nie dotykając istoty, czyli oceny tych rządów".
Gdy przywołuje się przykład USA z ich prezydenckimi prawyborami (a głowa państwa jest tam szefem rządu), dowodzi się w istocie tezy przeciwnej. Tam są one realną polityczną walką z użyciem bardzo ostrych argumentów, które często służą potem zewnętrznemu przeciwnikowi. Jeśli teza o „nielojalności” ma w sobie odrobinę racjonalności, to tylko dlatego, że polskie partie są tworami daleko bardziej kruchymi i mniej zakorzenionymi niż istniejące od przeszło 150 lat amerykańskie. A Polacy nie są do takich wewnętrznych debat przyzwyczajeni. Dlatego pierwszy taki eksperyment ma w sobie coś z samospełniającej się przepowiedni. Może bardziej Platformę rozbić, niż ją wzmocnić
– pisze Piotr Zaremba.
Cały artykuł znajdziesz w najnowszym numerze Tygodnika "wSieci".
---------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------
Interesujesz się polityką? Chcesz wiedzieć więcej?
Zajrzyj na wSklepiku.pl! Znajdziesz tam bogatą ofertę książek na ten temat.
Zapraszamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/164459-jaroslaw-gowin-swoj-cel-osiagnal-bardzo-zreczna-kampania-przedstawil-siebie-jako-sympatycznego-swojaka-ktory-nie-boi-sie-wyjsc-do-ludzi