Jerzy Zelnik w "Sieci": "Ta wierność przyrzeczeniom magdalenkowym, trwająca do dzisiaj, jest dla mnie przerażająca"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

W tygodniku "Sieci" poruszająca rozmowa Jacka i Michała Karnowskich z Jerzym Zelnikiem, w której aktor opowiada o powodach wycofania się z blasku fleszy. Przyznaje, że jego życie zmieniła ciężka choroba i cierpienie jego żony oraz katastrofa smoleńska.


4 czerwca Jerzy Zelnik obchodzić będzie 50-lecie swojej pracy zawodowej. Nie przewiduje jednak hucznego świętowania jubileuszu.

Jak powiedziałem, nie lubię już hałasu wokół mojej osoby. Może jedynie będę miał doping do napisania kolejnego scenariusza dla siebie. Ale drugim powodem jest fakt, że to zbiega się z rocznicą wyborów 4 czerwca 1989 r. Kiedyś nie widziałem w tym problemu, teraz ten kontekst wydaje się niezręczny dla radosnej celebracji.

- mówi, podkreślając, że dostrzega jakiś fałsz w radosnym świętowaniu "4 czerwca".

Oczywiście, rozumiem trudności pionierów, przecieranie szlaku, bolesne początki. Jednak im dalej od tego rzekomego przełomu, tym bardziej widać, że te patologie, które nam doskwierają, narodziły się w wyniku czegoś poważniejszego niż tylko błędy. Mieliśmy prawo, jako pionierzy w tym byłym obozie komunistycznym, do pewnych obaw, ostrożności, ale nie mieliśmy prawa do zbudowania tak zgniłego i trwałego kompromisu, do dotrzymywania, w szczegółach Polakom nieznanych, ustaleń z Magdalenki. Rok 1992 i ujawnienie przez Antoniego Macierewicza esbeckich kontaktów z najwyższej półki pokazały, jak głęboko to poszło.

- mówi Jerzy Zelnik.

Rozważając moment obalenia rządu Olszewskiego, wskazuje że ówczesna, zdecydowana postawa Antoniego Macierewicza był zasadna i właściwa. Gdyby próbował załatwiać sprawy raportu WSI po cichu, nie mielibyśmy szansy sprawdzenia kto jest kim.

Uderzył mocno. Ale gdyby zrobił to po cichu, finał byłby taki sam, śladu po sprawie by nie było. A tak wiemy, kto jak się zachował, nawet pana Tuska gorliwie liczącego głosy potrzebne do obalenia rządu Jana Olszewskiego możemy obejrzeć. Ta wierność przyrzeczeniom magdalenkowym, trwająca do dzisiaj, jest dla mnie przerażająca. Jako rówieśnik PRL nie mogę też wyjść ze zdumienia, że to wszystko wokół mnie jest dziś tak dalece do tamtych czasów podobne. Jest cenzura, choć nie instytucjonalna, jednak bolesna. Są na niektórych ludzi zapisy, są wykluczenia, wyrzucenia poza nawias tych, którym się platformerski „postęp” nie podoba. Jest również poczucie, że władza nas inwigiluje, jest świadomość, iż media są od władzy zależne i ona tej kontroli nie wypuści, czego dowodem jest los zabranego panom „Uważam Rze”. Tak, to takie déjà vu… Ale mnie i wielu z mojego pokolenia nie da się omamić. Lękam się o młodych.

- mówi aktor. Zauważa też, że dzięki rosnącym w siłę niezależnym mediom ludzie zaczynają widzieć coraz więcej.

Na szczęście nie zmarnowano w tej dziedzinie ostatnich lat. Mamy wspaniałe wolne Radio Maryja, Telewizję Trwam, wiele pism, w tym moje ulubione „Sieci”

- wylicza, wskazując że krytyka głównych mediów pod adresem toruńskiej rozgłośni czy telewizji ma swoje źródło w chęci wyeliminowania niezależnego głosu z publicznej debaty.

Mam wrażenie, że i Adam Michnik nie wie, o czym mówi, że operuje jakimiś refleksami tego, co mu ktoś, też źle poinformowany, powiedział. Namawiam Adama, by po prostu włączył tę rozgłośnię, obejrzał TV Trwam. Spotka tam spokojną rozmowę, piękną polszczyznę, szacunek dla każdego rozmówcy, dbałość o pamięć narodową. Jednak nie warto za bardzo oglądać się na takich niedoinformowanych krytyków. Pomimo tych wyrzekań rośnie sieć społeczeństwa obywatelskiego. Ogromnie mnie to cieszy, to bowiem jedyna droga do zmiany – musimy się organizować, łączyć, budować społeczeństwo alternatywne. I znowu – wzmacniać się, wzbogacać fides et ratio (wiarę i rozum) na czasy lepsze, kiedy przyjdzie, mam nadzieję, że już niedługo, czas na odbudowę Polski. Tak marzyliśmy w PRL. Tylko że wtedy odwaga była dużo droższa niż dziś, a realizacja marzeń wydawała się bardzo odległa.

Jerzy Zelnik przyznaje, że był moment, w którym wspierał Platformę.

Byłem jednym z członków sympatyków u samych początków tej partii, wraz z Danielem Olbrychskim, Piotrem Machalicą. Był rok 2001, uczestniczyłem nawet w kilku zebraniach założycielskich PO. A z czego to wynikało? Na pewno z mojego charakteru, bo zawsze miałem skłonność do płynięcia pod prąd, nie lubiłem merdać ogonem przed władzą. Ujął mnie konserwatywno-liberalny światopogląd nowego ugrupowania – wtedy liberalizm oznaczał wolność ekonomiczną obywateli, poszanowanie  własności, a nie obyczajowe rozpasanie. Kilka lat musiało upłynąć – i po raz kolejny w życiu rozczarowałem się. Dziś mogę to ująć w zgrabne słowa: bo orzeł biały, a nie z czekolady, jest moim godłem.

Przyznaje, że choć w 2005 roku zarzucał Prawu i Sprawiedliwości niewłaściwy dobór koalicjantów, z czasem zmienił zdanie na temat partii.

Po tragedii smoleńskiej nie miałem wątpliwości, że muszę stanąć przy Jarosławie Kaczyńskim. To był odruch serca i wniosek rozumowy. Ale podkreślam – to był wyjątkowy moment, generalnie zdecydowanie wolę mówić o wartościach, niż brać udział w polityce

- mówi. 

Jerzy Zelnik daje też świadectwo wiary:

Ona daje mi siłę. Zawsze dawała, choć rzeczywiście relacja z Bogiem jest coraz ważniejszym elementem mojego życia. Ale już w 1969 r., kiedy zostałem ochrzczony, już jako dorosły człowiek, wiedziałem, że to jest wielka łaska. Przygotowując się do chrztu, miałem poczucie, że robię to bardziej dla żony, przed naszym ślubem kościelnym. Jednak trafiła mnie ta strzała miłości Bożej. Żyję wiarą i uważam, że to coś wspaniałego. Wszędzie, przy goleniu czy w ogrodzie, także na scenie, modlę się, podśpiewując.



Cała rozmowa w najnowszym numerze tygodnika "Sieci".  POLECAMY!

Zapraszamy na profil FB "Sieci".

CZYTAJ TAKŻE: "Sieci": Polacy mówią: "Tusku, zejdź". Przełomowy sondaż TNS Polska na zlecenie tygodnika.

mall

 

 

 

 

 

 

----------------------------------------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------------------------

Kup pierwszy numer miesięcznika „Sieci Historii”z filmem "Generał Nil"

"Sieci historii"to miesięcznik historyczny kierowany do osób ciekawych świata, szczególnie interesujących się historią najnowszą. Jest on tworzony przez dziennikarzy pracujących dla tygodnika „Sieci" oraz portali wPolityce.pl i wNas.pl.Do miesięcznika dołączono głośny film "Generał Nil" autorstwa Ryszarda Bugajskiego oraz bardzo ciekawą książeczkę Stanisława Żaryna poświęconą generałowi Auguście „Nilowi” Fieldorfie pt. „Bohater, który czeka na godne miejsce”.

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych