Kiedy pada pytanie, gdzie będzie się znajdował Donald Tusk za pięć lat, część futurologów odpowiada: „Gdzieś w Europie”, inni: „W więzieniu!”. Ja zaryzykuję stwierdzenie: „Nigdzie!” - stwierdza w najnowszym numerze tygodnika "Sieci" Marcin Wolski w artykule "Miejsce dla Tuska":
Gdziekolwiek Tusk się znajdzie, nie będzie to miało dla nas większego znaczenia. Gotów jestem postawić tezę, iż niezależnie od tego, jak zakończą się jego rządy (przewrotem pałacowym czy kartką wyborczą), niezwykle mało w historii pozostanie z tego, najdłuższego jak dotąd, premierowania w III RP.
Rzadki to przypadek historyka kompletnie pozbawionego perspektywy historycznej, który trwanie na stanowisku uczynił sednem swej polityki. Nie było wielkich projektów, pomysłów na wzrost ekonomiczny czy jakiejś choćby nieśmiałej reformy. Nie zdarzył się żaden z zapowiadanych cudów. Owszem, wydarzyła się katastrofa stulecia, ale kto pamięta premierów doby katastrofy, zwłaszcza jeśli tragedia ta obciąża ich osobiście? Również gorejąca latami wojna polsko-polska, którą szef rządu mógł na każdym etapie zgasić byle dmuchnięciem, nie stanowi szczególnego osiągnięcia.
Rozczarowanie – to najkrótsza recenzja. Tusk popełnił więcej błędów niż którykolwiek z jego poprzedników. I to w sytuacji, gdy los parokrotnie wciskał mu w ręce złoty róg. W 2005 r. zamiast histeryzować po podwójnej przegranej, mógł przecież zachować się jak mąż stanu i podając rękę Kaczyńskiemu, powiedzieć: „Dobrze, panie Jarosławie, wspólnie zmienimy ten kraj na lepszy. Pan prowadzi”. Ileż dalej byśmy byli dzisiaj – po przeprowadzeniu lustracji, dekomunizacji, odbiurokratyzowaniu, deregulacji zawodów wraz z reformami prof. Zyty Gilowskiej. Bez wielkich afer korupcyjnych i śladu postkomunistycznego układu.
Ale stało się. Po wyborach 2007 r. znów łudziłem się, że po zwycięstwie i osobistym rewanżu Tusk zakopie topór wojenny i powie: „Było, co było. My będziemy lepsi” i dalej ruszy z IV RP według własnego programu sprzed lat. Nie spodziewałem się, że dalej będzie walczył z pokonanym przeciwnikiem. W najczarniejszych snach nie przychodziło mi do głowy, że stanie się zakładnikiem Układu („Tusku, musisz!”), wielkim konserwatorem III RP i Lordem Protektorem Prywiślańskiego Kondominium. Eskalacja nienawiści, granie Januszem Palikotem, stawka na bezustanne upokarzanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czy taki scenariusz nie prowadził nieuchronnie do Smoleńska?
Cały artykuł w najnowszym numerze "Sieci". Polecamy!
Zapraszamy także na profil FB "Sieci" - dołącz do ponad 31 tysięcy naszych przyjaciół!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/158615-w-najnowszym-numerze-sieci-marcin-wolski-o-tusku-w-najczarniejszych-snach-nie-przychodzilo-mi-do-glowy-ze-stanie-sie-lordem-protektorem-prywislanskiego-kondominium