Ten system dochodzi do kresu. Zbankrutował. I dzisiaj otwarcie przyznaje to sama "Wyborcza". Trzy cytaty i zarazem trzy dowody

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Te dwa wydania "Gazety Wyborczej" powinny wzbudzić w jej czytelnikach poważny niepokój dotyczący tego w jakim kierunku, dokąd są prowadzeni przez światłych redaktorów, a faktycznie - obecnych władców Polski. Tylko czy odbiorcy nawykli  do zachwytów wyrażanych na pstryknięcie palcami i nagonek organizowanych na rozkaz będą do takiej refleksji zdolni?

Ale po kolei. Oto czwartkowa "Wyborcza" ogłasza na pierwszej stronie, że "to nie jest świat dla młodych ludzi". To wiemy od dawna. Ale co doprowadziło redaktorów gazety kształtującej od 20 lat ten świat? Ano takie dane:

Bezrobocie wśród młodych bije rekordy. Do końca 2013 roku bez pracy będzie na całym świecie ponad 73 miliony osób pomiędzy 15 a 29. rokiem życia. Tym, którzy pracują, zostają "śmieciówki" - alarmuje Międzynarodowa Organizacja Pracy.

I dalej w tekście narzekania i czarną kreską kreślony obraz - kolejka bezrobotnych rośnie tak szybko, że wielu młodych w pewnym momencie przestaje szukać pracy.

No właśnie, taki jest bilans rządów MFW, unijnej biurokracji, inżynierii finansowej i zachwalających to wszystko  mediów. Ale gdyby ktoś powiedział o tym głośno nawet trzy lata temu, gdyby zapowiedział taki finał, zostałby przez tę samą GW zaszczuty. I wielu ekspertów spotkał taki los.

Czytajmy dalej. Jest i dobra wiadomość bo związany z lewicą filozof profesor Krzysztof Mikołejko najwyraźniej nie wytrzymał i powiedział głośno to o czym my piszemy od dawna. Że lewica domaga się immunitetu na krytykę, że hodując patologie żąda jednocześnie by o nich milczeć. Mikołejko stwierdza w weekendowym wydaniu "Wyborczej":

Jest taki segment, który żywi się moralnością Kalego. Dokopać "czarnemu" (chodzi o księży - red. wP.) i konserwatyście za wszelką cenę, na odlew i byle jak, to cacy. Od nas samych wara - wara. Wara od wszelkiej, nawet sensownej krytyki "nowego ateizmu" i Dana Browna, od polemik z roszczeniowym i mającym ogromne apetyty polityczne nurtem polskiego feminizmu, wara od mniejszości wyznaniowych czy narodowych.

Mikołejko dodaje też, że bezpardonowe chamskie słownictwo pani Wójciak i innych podobnie wyrażających się osób jest "chamskim niszczeniem reguł publicznego dyskursu". Słusznie, ale przecież na to właśnie wskazujemy od początku istnienia wPolityce.pl i wcześniej! Ale wbrew temu co zdaje się sądzić Mikołejko, nie sądzimy iż to jakiś wypadek przy pracy. Nie, na tym się ten system opiera, na duszeniu wolności i demokracji, ograniczaniu swobody wypowiedzi jednych, pozwalaniu na wszystko innym.

I trzeci dowód, nieco inny, bo jak podejrzewamy ujawniony przypadkiem. Autor chyba nie zrozumiał tego co napisał, bo gdyby rozumiał,  zastanowiłby się czy to drukować. Ale stało się i dobrze.

W tym samym weekendowym wydaniu GW odnajdujemy bowiem tekst profesora Jana Hartmana, jednocześnie polityka lewicy, który po 20 latach bezustannego "reformowania" (niszczenia) szkoły przez jego i "Wyborczej" środowisko dochodzi do rewolucyjnego wniosku i woła z okładki:

Szkoły nie da się zreformować. Trzeba ją zamknąć.

Opisuje:

Tak jak nie da się nic sensownego zrobić w epoce odrzutowców ze starym dyliżansem, tak i nie da się nic sensownego zrobić z dziećmi zapędzonymi do klasy na kilka godzin dziennie. Ta formuła już się wyczerpała.

Mam nadzieję, że w ciągu tego stulecia obowiązkowe szkoły powszechne znikną. Szkoły staną się dobrowolne i zmienią się w instytucje samonauczania się pod kierunkiem nauczycieli pomagających dobierać odpowiednie środki i materiały tym, którzy uczyć się pragną i mają ku temu jakieś predyspozycje (a z pewnością nie jest to większość ludzi).

Przeczytajmy precyzyjnie - Hartman domaga się likwidacji wszelkiego obowiązku szkolnego! Czyli nie będzie nawet jak w Generalnej Guberni, gdzie nauczanie podstawowe utrzymano!

Dalej mamy dość szczere powiedzenie młodym ludziom, że większość z nich będzie musiała zasuwać fizycznie. I to wszystko po latach zwodzenia polskiej inteligencji, w tym zwłaszcza nauczycieli, po latach oszukiwania rodziców, że droga proponowana przez lewicowy dziennik prowadzi do powszechnego szczęścia. Po pracowitym demontażu klasycznej relacji mistrz-uczeń, osłabieniu dyscypliny, wyjałowieniu programów ze wszystkiego co wartościowe... A na końcu mamy jasno powiedziane: szkoły należy zlikwidować, nauka będzie dla wybranych, reszta skazana jest na wykonywanie najprostszych prac.

Tekst Hartmana trzeba wyciąć i zachować. A polska inteligencja, także lewicowa, powinna go wykuć na pamięć.

wu-ka

 

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych