Chłopski rozum, a profesorskie dywagacje

Czytaj więcej 50% taniej
Subskrybuj
http://www.sejm.gov.pl
http://www.sejm.gov.pl

Wszelkie działanie powinno czemuś służyć, być logiczne i mieć przewidywalne konsekwencje. Ruchy robaczkowe dobre są dla jelit, ale i one zgodne z prawem fizyki, czemuś służą, a i efekty ich są sprawdzone.

Przedwojenna kadra profesorska, to byli ludzie godni szacunku, wypowiadający się jedynie w dziedzinach sobie bliskich. Światowej sławy szkoły logiki i matematyki  - warszawska i lwowska - przyczyniły się do rozwoju nauki i cywilizacji.

Dziś wszystko wygląda zupełnie inaczej. Jeszcze do 1968 roku w dziedzinach przedmiotów ścisłych należało wykazywać się wiedzą. Na szczęście niekonieczne było cytowanie poglądu Lenina czy Marksa na rozwój bakterii, czy odbicia w liniach długich. Potem – niestety - nastąpiła era „docentów marcowych”, którzy swój awans zawdzięczali głównie przynależności partyjnej, lub pomocy SB w ściganiu nieprawomyślnych kolegów i studentów.

Obserwując obecną kadrę profesorską, zwłaszcza z dziedziny nauk humanistycznych, coraz częściej mam wrażenie, że tytuł tytułem, a przedwojennej matury, to by żaden z nich nie zdał. Wiadomo, lekarz, inżynier czy matematyk i fizyk, dyplomy i stopnie naukowe otrzymali za mniej czy bardziej dobre i sensowne prace. Gorzej jest z humanistami i ekonomistami. Taki doktorant jak nie powołał się na Marksa i Lenina, to przepadł. Czy ich prace naukowe mają jakąkolwiek wartość?

Pewien znany i szanowany profesor w swojej książce napisał: „W naszej prasie, a zwłaszcza gazetach i czasopismach partyjnych, każdy dziennikarz może być traktowany jako pracownik >>frontu ideologicznego<< . Występując w tym charakterze, powinien przyczyniając się do realizowania społecznych i politycznych celów, wytkniętych przez partię, i upowszechniać w świadomości obywateli jej generalną linię polityczną (…)”. Stwierdził wprost, że kto nie uznaje zasad najważniejszych dla partii „nie znajdzie dziś sobie miejsca w polskim dziennikarstwie”. Wprawdzie publikacja ukazała się w 1978 roku, ale wydaje się, że jej przekaz jest nadal aktualny w nauczaniu kolejnych pokoleń dziennikarzy.  Wszak już w 1901 r., tow. Lenin w artykule „Od czego zacząć” pisał: „Rola pisma nie ogranicza się jednak do samego tylko wychowania politycznego i pozyskania sprzymierzeńców politycznych. Pismo – to nie tylko kolektywny propagandysta i kolektywny agitator, lecz również i kolektywny organizator”.  Praca w „nadbudowie” była strategiczna – dziennikarze bowiem uzasadniali nie tylko działania władzy, ale i je uprawomocniali - wcielali w życie. Mieli sprawować rząd dusz w społeczeństwie.  Rosjanie mają wyśmienite słowo „оправдать” (oprawdat) – usprawiedliwiać. Świetnie oddaje zadania stawiane przed dziennikarzami na ideologicznym froncie -  jak stworzyć z nieprawdy - prawdę.

Wydawałoby się, że od PRL-u dzielą nas już 23 lata. Niby mamy III RP, a mainstreamowe media wciąż na posterunku służą władzy. Zgodnie z tym, co głosił cytowany już profesor „Jednym z najważniejszych zadań prasy, radia i telewizji w Polsce, podobnie zresztą jak w innych krajach socjalistycznych, jest pomoc w realizacji celów nakreślonych przez partię i rząd w imieniu społeczeństwa, z aprobatą społeczeństwa i w jego interesie (…)”

Tak więc media nie mają służyć społeczeństwu i kontrolować władzę, ale mają być w stosunku do niej najzwyczajniej służalcze. Widać więc, jak głęboko tkwimy dalej w tym samym systemie – no może trochę innym – komunizmie z ludzką twarzą, o który walczył całe swoje dorosłe życie Adam Michnik. Wyłuszczył mi to podczas naszej rozmowy wiosną 1981 r., a jej główne tezy zachowały się w mojej teczce w IPN.

Tak więc trudno dziwić się wielu dziennikarzom, zostali tak wychowani na uniwersytetach, a ich postawy ugruntowała otaczająca ich redakcyjna rzeczywistość. Media nie społeczeństwu służą, a władzy. To tłumaczy bezpardonową walkę rządzących z jakimikolwiek przejawami niezależności, nawet w wydaniu „Uważam Rze”. Telewizja „Trwam” jest dla nich śmiertelnym zagrożeniem.

Już na początku III RP sprzedano prasę zagranicznym koncernom. Oddano rząd dusz w obce ręce, bredząc przy tym, że kapitał nie ma narodowości!

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego przy takiej ilości profesorów ekonomii, udało się rozwalić polską gospodarkę. W rozmowach ze mną niektórzy tłumaczyli, że nie mieli na to wpływu. Jak nie mieli? Z wyjątkiem Bugaja i Kurowskiego, nie słyszałam żadnych polemik. A i ci jakoś marnie protestowali. Nikt z nich nie przykuł się łańcuchem do ministerstwa gospodarki czy finansów, nie podjął głodówki w sejmie.  Najpierw sprzedano przedwojenne „monopole”, potem cementownie, po kolei wszystko co miało wartość, a pieniądze z prywatyzacji przejadła władza! Nawet funduszy unijnych nie potrafią wykorzystać. Skrajna niekompetencja i partactwo!

W III RP zrobiono wszystko odwrotnie, niż w II RP. Wtedy wykupiono na Śląsku z niemieckich rąk niemal cały przemysł, teraz oddano go za bezcen. Kasy chorych przeznaczały ok. 50% dochodów na profilaktykę, teraz zamyka się przychodnie rehabilitacji, a sanatoria sprzedaje za grosze. II RP przodowała w wynalazkach w wielu dziedzinach. Przeznaczano krocie na rozwój elektrotechniki. Teraz na naukę i kulturę szkoda pieniędzy.

A może profesorzy zdając sobie sprawę z tego, jak ich wiedza jest nieprzydatna, są zbyt leniwi by się dokształcać, boją się młodej konkurencji? Lustracji na uczelniach też nie było. W karierach zawodowych w III RP, tak jak w PRL, liczy się pozycja partyjna i łaskawość lidera, a nie kwalifikacje.

Niestety można odnieść wrażenie, że myślenie boli, trudno doszukać się jakiejś logiki w działaniach władz. Trudno założyć bowiem, że z pełną premedytacją kolejne ekipy rządowe niszczą państwo. Powstają co roku setki nowych ustaw…. Nie wiem czy 20% posłów rozumie ustawy, które uchwalają. Wyniki głosowań i stenogramy prezentowane na stronach sejmowych, są bardzo pouczające.

Ostatnio ustawowo chce się zmusić gminy, które mają własne przedsiębiorstwa komunalne do organizowania przetargów na tego typu usługi, jakie one statutowo wykonują . To tak, jakby elektryk, posiadający własną firmę usług elektrycznych, był zmuszony ustawą rozpisać przetarg na wkręcenie żarówki w swoim warsztacie! Wygrają koncerny cenami dumpingowymi, splajtują firmy komunalne, a potem jako monopoliści podniosą ceny.

Kilka lat temu, kiedy wprowadzono liczniki wody i przeprowadzono kampanię reklamową konieczności oszczędzania, w jednym z miast śląskich pobór spadł o 30 %. Cena była skalkulowana zakładając minimalny zysk, więc w następnym roku ogłoszono podwyżkę - właśnie o 30%. Za mniejsze zużycie płacono tyle samo, co wcześniej, a efektem dodatkowym było pojawienie się w szkołach wszawicy.

Czy III RP nie przypomina pociągu śląskich kolei, w którym ani maszynista, ani pasażerowie nie wiedzieli, dokąd jadą i czy, kiedy i gdzie dojadą?

Zanim się coś uchwali i zrobi, trzeba choćby trochę pomyśleć – zwyczajnie wziąć to na chłopski rozum!

FELIETON UKAZAŁ SIĘ NA STRONACH STOWARZYSZENIA DZIENNIKARZY POLSKICH.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych