Profesor Davies w oparach mgły i chyba zwykłego kłamstwa. Wymyślił pokaz filmu o którym opowiada dziennikarce "Wprost"?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W najnowszym "Wprost" kolejna część cyklu w ramach którego prof. Norman Davies - w skrócie - naucza Polaków iż powinni kochać obecną władzę, bo

nigdy nie mieli lepiej.

Niestety. Profesor narzeka:

Mimo to połowa rozrabia i ma pretensje o wszystko.

Co oznacza owo "rozrabianie"? Zapewne poglądy opozycyjne. To można jeszcze zaakceptować w kraju normalnym, zachodnim, tam zdecydowana, twarda opozycja ma swoje miejsce. Jak w Wielkiej Brytanii na przykład. Ale w postkomunistycznej i postkolonialnej Polsce to już nie, tu niech będzie jak w Rosji - jedna partia, jeden pogląd. U nas opozycję najlepiej obrzucić wiązką obelg:

Ktoś powiedział, że to, co się teraz dzieje w Polsce wśród tych, moim zdaniem, 20 procent społeczeństwa, to jest antykomunistyczny bolszewizm

- stwierdza profesor Davies. I nie rozumiemy tylko dlaczego ukrywa źródło tego cytatu, zresztą już zużytego bo sprzed 20 lat - Adama Michnika. Jak się mówi Michnikiem to warto to robić otwarcie.

Najdziwniejsze są jednak poglądy profesora Davisa na sprawę tragedii smoleńskiej. Dowodzi on np., ze gdyby na terytorium Rosji doszłoby do takiej katastrofy z udziałem amerykańskiego prezydenta to

Rosjanie zachowaliby się tak samo.

To możliwe, ale rząd amerykański, jego media, a także nadworni historycy zachowaliby się inaczej. Warto tu przypomnieć słowa prof. Zdzisława Krasnodębskiego:

Zawsze kiedy czytam pewnego dziennikarza brytyjskiego wychwalającego polską politykę, to myślę sobie: A gdyby tam królowa Elżbieta II skonała w tym smoleńskim błocie? Gdyby tak została potraktowana? Gdyby tak potem prowadzono śledztwo, to co on by powiedział? Chwaliłby swego premiera?

Ciągle słyszymy to gadanie o zmęczeniu Smoleńskiem, że ludzie mają tego dość, że to nie tak ważne. Nieprawda. Nie ma innego, nie ma lepszego miejsca, żeby zobaczyć w jakim stanie jest państwo polskie, co może i kim są ci, którzy nim rządzą.

Wszystko jednak wskazuje, że paniczny strach przed dotykaniem tematu smoleńskiego jest jeszcze poważniejszy niż sądzimy. Powoduje, że ludzie nie mówią prawdy. Oto prof Davies szydzi i opowiada:

Pokazałem w Oksfordzie film o wypadku smoleńskim zatytułowany "Mgła". Zaczyna się od tego, że pokazana zostaje rosyjska maszyna wojskowa robiąca mgłę. I już to wywołuje śmiech.

I jest wesoło, tak sobie dziennikarka "Wprost" gawędzi z brytyjskim historykiem. W końcu można ufać naukowcowi, prawda? Niestety, jest kilka małych problemów:

1. Istnieje tylko jeden film dotyczący tragedii smoleńskiej zatytułowany "Mgła" - autorstwa Marii Dłużewskiej i Joanny Lichockiej.

2. W tym filmie narratorami są urzędnicy Kancelarii Prezydenta śp. Lecha Kaczyńskiego, mówią o przygotowaniach do wizyty i o samej tragedii.

3. Nie ma w tym filmie ani słowa o robieniu jakiejś sztucznej mgły, nie ma żadnego zdjęcia rosyjskiej maszyny  tę mgłę rzekomo wytwarzającej, a film zaczyna się zupełnie czym innym. Tak naprawdę w ogóle niemal nie dotyka przyczyn tragedii w tym sensie o którym mówi Davies. Co można zresztą zobaczyć w oryginale poniżej:

 

Nie chcemy się znęcać nad profesorem, ale możliwości są dwie:

- Profesor Davies puścił w Oksfordzie inny film. Tylko, że takiego o takim tytule nie ma.

- Profesor Davies nie zorganizował żadnego pokazu, nie było żadnego śmiechu sali, a całą opowieść wymyślił by ubarwić swoje wywody, nadać im pozór prawdopodobieństwa i w ten sposób pomóc tym, którzy bronią smoleńskiego kłamstwa

To jak było panie profesorze?

wu-ka

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych