Jeszcze we wtorek 18 września 2012 roku "Gazeta Wyborcza" szyderczo komentowała nacisk społeczny, z udziałem posłanek PiS, na rzetelną ekshumację ciała śp. Anna Walentynowicz. Tytuł komentarza nieznanego bliżej Marka Górlikowskiego brzmiał:
Polityczna nekrofilia nad grobem Walentynowicz.
Dziś wiemy, że nacisk ten był słuszny i uprawniony. W grobie pani Anny nie leżało jej ciało.
Ale 27 września Marcin Wojciechowski w tejże gazecie dowodził:
Być może ktoś się pomylił. Być może błąd popełniono po stronie polskiej. Trzeba to rzetelnie wyjaśnić. Nie wypada jednak rzucać zbiorowych oskarżeń, ogólnych ocen i wyciągać dalekosiężnych wniosków. To się po prostu nie godzi
- nauczał. Władza poszła tym tropem i ogłosiła, że ciała pomyliły rodziny - choć te utrzymują, że o pomyłce być mowy nie mogło. Czy można jej wierzyć?
Ewa Kopacz po 10 kwietnia 2010 roku pełniła rolę emocjonalnego strażnika rządowej katastrofy smoleńskiej. Łzawo, emocjonalnie, szantażując wszystkich mających wątpliwości słowami o tym iż tam nie byli, nie widzieli, twierdziła m.in.
Nie ma ani jednej pomyłki! Założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi. Wykonywali jak fachowcy swoją pracy.
oraz
Tam na miejscu była grupa blisko 30 lekarzy. Gdyby oni nie robili sekcji zwłok, to jaka byłaby ich rola.
A ostatnio przerabia tamte zapewnienia na "niezręczność słowną":
Zbitka słowna, niezręczność, która padła w wywiadzie. Polscy lekarze, i to powtórzę po ostatni raz, uczestniczyli w przygotowaniu zwłok do identyfikacji.
Podobna zbitka słów dotyczyła zapewne przekopywania terenu tragedii metr w głąb. Co rychło okazało się potwornym kłamstwem bo polscy pielgrzymi odnajdywali tam miesiące po tragedii szczątki ludzkie... Itp.
Joanna Racewicz, wdowa po funkcjonariuszu BOR, dotychczas władzy raczej ufająca, nie wytrzymała powiedziała we "Wprost", że i ona ma jak najgorsze podejrzenia:
Niby tam byłam i mogę być w tak zwanej grupie (biorę to w ogromny cudzysłów) szczęśliwców, którzy mają prawo nosić w sobie przekonanie, że wszystkiego dopilnowali. Że kiedy idę na Powązki - idę na grób męża. A tak naprawdę ostatnio wszystko runęło. […] Syn Anny Walentynowicz też był przy mamie, też ją rozpoznał. […] Przecież usłyszeliśmy od prokuratora generalnego, że to rodziny ofiar ponoszą odpowiedzialność za pomyłki, za zamiany ciał… […]
Nie wiem czy to są plotki, […], ale słyszę historie, że podczas transportu odpadły z trumien tabliczki z nazwiskami i Rosjanie przybijali jak popadło. […] Jeden z prokuratorów powiedział mi: jest pani w szczęśliwej sytuacji, bo jest pani jedyną osobą, której mąż został sfotografowany na stole sekcyjnym.
(...) Tylko, że w rosyjskich dokumentach nic się nie zgadza. Ani grupa krwi, ani żadne przebyte choroby. Opisali, że miał otwarte złamania, a nie miał. Że miał rozedmę płuc… Coś z nerkami, coś z wątrobą. A Paweł był wysportowanym mężczyzną, biegał w maratonach. […] W dokumentach rosyjskich to mężczyzna schorowany o grupie krwi ARh+.[…]
Czy więc możemy ufać tej władzy w minimalnych choć stopniu? W sprawie Smoleńska kłamstwo goni kłamstwo. Weźmy choćby kwestię jaką wbito do głów Polaków - że piloci podlegali naciskom. Dowodem miał być ten cytat ze stenogramu:
"Jak nie wyląduję, to mnie zabiją".
W domyśle - wiadomo kto. Najważniejszy na pokładzie. Śp. Lech Kaczyński. Rosyjska teza suflowana już kilkadziesiąt minut po tragedii. Dziś wiemy, że takie słowa nie padły. Nie ma ich w żadnej wersji stenogramu. Ani polskiej, ani i tak zmanipulowanej rosyjskiej. Zero. Null. TAKIE SŁOWA NIE PADŁY. W stenogramie komisji Millera moment ten opisany jest tak:
A skąd się w ogóle owe "zabije" wzięło? "Dotarli" do nich dzielne dziewczęta i dzielni chłopcy TVN. Wyglądało to tak jak na poniższym filmie. Warto obejrzeć, choć to same fakty. Jest to wstrząsające zestawienie działania przemysłu kłamstwa.
To celne udokumentowanie tego w jaki sposób wymyślone cytaty służą do budowania piramid manipulacyjnych, w jaki sposób "ujawnione" fragmenty wymyślonych słów, atakujące ludzi, którzy zginęli w smoleńskim błocie i nie mogą się bronić, a które służą za chwilę Palikotowi do "rozstrzygnięcia" kto winien. Bo to Palikot jest dla tych mediów głównym komentatorem.
Twarze pytających, ujawniających, dociekających reporterów młode i ładne, ale mimo wszystko wrażenie koszmarne:
Obejrzeli państwo? Cieszcie się. Bo za chwilę plik zniknie. Ten film krążył już wcześniej po sieci, opisywaliśmy go, ale teraz został zablokowany - na żądanie TVN. I dziś wygląda tak:
Czyżby stacja wstydziła się swoich "osiągnięć" dziennikarskich? Naiwna jest swoją drogą wiara, ze te wszystkie kłamstwa i manipulacje da się wykasować. Archiwa nie płoną. Także prasowe - tu "Wyborcza" ma trudniej. Jak usunąć z bibliotek taką okładkę jak poniższa?
Ciężko, nie da się. Zwróćmy uwagę - "Wyborcza" też chwali się tu własnymi "źródłami", co wskazuje, ze operację podrzucania tych tez mediom zaplanowano z rozmachem.
I jeszcze jedno, do tego właśnie "naciskowego wątku", wrzuconego przez usłużne media zapewne przez służby specjalne, rosyjskie, polskie lub obie naraz, powrócił ostatnio w Sejmie Donald Tusk:
Ewentualne pomyłki są także traktowane jako pretekst do tego, by podwyższać temperaturę nienawiści, która po katastrofie nastała w Polsce. Być może jest tak, że część polityków prawicy używa tej katastrofy, bo nie chciało postawić sobie prawdziwych pytań na temat katastrofy. Przez te dwa lata byłem osobą najostrzej atakowaną w tej kwestii. Każdego dnia powtarzałem sobie i swoim współpracownikom: jest cierpienie, ktoś ma poczucie większej straty, musimy to wytrzymać. Musimy uszanować emocje.
Dlatego nikt z nas, ani przez moment, nie próbował wykorzystać pracy komisji czy innych ustaleń, aby odpowiedzieć polityczną tezą na polityczną tezę. Dlatego nigdy nie usłyszeliście pytań, kto zapraszał ludzi na samolot i kto był organizatorem wyprawy. Pytań o to, skąd taki pośpiech jeśli chodzi o działania w sprawie sprowadzenia zwłok. Ja tych pytań nie będę powtarzał.
To fałszywy ton rzekomej wrażliwości - ludzie Tuska, jego żołnierze i pomocnicy medialni od początku bez skrępowania powtarzają najgorsze rzeczy. Niesiołowski, jak Palikot autoryzowany przez Tuska, posługuje się kalumniami, obelgami, kłamstwem. Teraz próbują obrazić wspaniałą, dzielną dziewczynę - Martę Kaczyńską. Córkę, z której postawy po 10 kwietnia 2010 roku rodzice, śp. Para Prezydencka, z pewnością byliby dumni.
Ale autorzy przemysłu pogardy to ludzie bez serc. Ale i bez rozumów. Oto zapisują jedną z najbardziej haniebnych kart po1989 roku i sądzą, że da się to wymazać. Zgłosić gdzieś tam żądanie wykasowania i będzie po sprawie. Zupełnie jak dziewczęta i chłopcy z TVN. Mylą się. To jest zapisane i spisane. Czyny i rozmowy. Do tego jeszcze, pewnie szybciej niż myślą, wrócimy.
gim
Ewentualne pomyłki są także traktowane jako pretekst do tego, by podwyższać temperaturę nienawiści, która po katastrofie nastała w Polsce. Być może jest tak, że część polityków prawicy używa tej katastrofy, bo nie chciało postawić sobie prawdziwych pytań na temat katastrofy. Przez te dwa lata byłem osobą najostrzej atakowaną w tej kwestii. Każdego dnia powtarzałem sobie i swoim współpracownikom: jest cierpienie, ktoś ma poczucie większej straty, musimy to wytrzymać. Musimy uszanować emocje. Dlatego nikt z nas, ani przez moment, nie próbował wykorzystać pracy komisji czy innych ustaleń, aby odpowiedzieć polityczną tezą na polityczną tezę. Dlatego nigdy nie usłyszeliście pytań, kto zapraszał ludzi na samolot i kto był organizatorem wyprawy. Pytań o to, skąd taki pośpiech jeśli chodzi o działania w sprawie sprowadzenia zwłok. Ja tych pytań nie będę powtarzał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/141480-anatomia-klamstwa-czy-tvn-wstydzi-sie-swoich-kuriozalnych-osiagniec-w-sprawie-smolenska-obejrzyj-zanim-skasuja