Prześladuje mnie myśl o daremności publicystyki. Czytelnicy wybierają sobie z tekstów to, co im pasuje do własnego światopoglądu a resztę pomijają. Są głusi na niewygodne im argumenty. Zmieniają poglądy nie dlatego, że zrozumieli, co się do nich mówi. O nie, zmieniają dopiero wtedy, gdy coś im się w pobliżu zawali, na przykład gospodarka kraju. Lub stracą oszczędności życia, bo aparat państwa popiera oszusta. Nagle przyjmują te same argumenty, na które byli głusi. Nie potrafili zauważyć coraz głębszych pęknięć na ścianie wspólnego domu, który nam się wali.
Jaki z tego wniosek? Nie przejmować się, pisać swoje i czekać, aż jakaś katastrofa zagoni nam – bez obrazy - barany do zagrody. Owszem, można czekać długo, ale kto to widział, żeby barany prowadziły pasterza, zamiast odwrotnie? I nie mam na myśli wyłącznie zwolenników partii rządzącej, głuchych na ostrzeżenia, że fundamenty trzeszczą.
Opublikowałem ostatnio esej o postawie Andrzeja Wajdy w PlusieMinusie Rzeczpospolitej a na portalu Salon24 oraz wPolityce szerszą wersję „Obywatel Wajda”. Starałem się wczuć w kalkulacje czołowego artysty, który musi spełnić talent wbrew wielu przeszkodom. Przejrzeć brzydkie zachowania publiczne reżysera filmowego i pokazać jak wpływają na twórczość. Zrozumieć, co chciał nam powiedzieć. Innymi słowy spróbowałem dokonać bilansu życia niezwykłego twórcy. Kto nie zna się na subtelnościach sztuki, niech tylko policzy nagrody artystyczne i najwyższe odznaczenia państwowe z kraju i zagranicy. Cały świat nie może uporczywie się mylić od ponad pół wieku.
Moim zdaniem bilans Wajdy wypada bardzo pozytywnie, chociaż mam inne sympatie polityczne. Taka ocena została źle przyjęta przez większość komentatorów na S24 i wPolityce, gdzie skupiają się głównie sympatycy PiS. Głosy zrozumienia i uznania były w mniejszości, w tym również od mądrych PiSowców. Przeważały okrzyki „hajda na Wajdę!”. No i na mnie za zdradę.
Nóż mi się w kieszeni otwiera, kiedy zacietrzewieni partyzanci partyjni lekko pozbywają się poważnej części kultury narodowej. Myślą sobie - co z tego, że przynosi chlubę ukochanej Polsce, skoro politycznie nam nie pasuje i historię umęczonego narodu fałszuje. A nie przyjdzie im do głowy, że filmy historyczne Wajdy mogły być albo zafałszowane, albo w ogóle by nie powstały? Niech pomyślą, że wywoływane przez niego dyskusje publiczne i udokumentowane sprzeciwy pobudzają świadomość historyczną, na której im zależy. Nie trzeba się z Wajdą zgadzać, żeby go docenić i uszanować.
A najsmutniejsze, to brak poczucia rangi. Ze stylu wypowiedzi anonimowych krytyków można sądzić, że niektórzy – nie wszyscy! – to ludzie bez większej wyobraźni i głębszego wykształcenia humanistycznego. A pyszczą. Jakim prawem? Prawem kaduka, bo jest demokracja. Wolą jakiegoś partyjnego naganiacza, byle znaleźć się w stadzie myślących tak samo. Nie wadzi im, że w interesie partyjnym agitator może ich wprowadzać w błąd nawet nieświadomie.
Natomiast zabawne są oskarżenia pod adresem niezależnego publicysty, że siedzi okrakiem albo stoi w rozkroku. Więcej wyobraźni proszę. Jest to pozycja męska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/139504-meska-pozycja-zabawne-sa-oskarzenia-pod-adresem-niezaleznego-publicysty-ze-siedzi-okrakiem-albo-stoi-w-rozkroku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.