Chciałbym przywitać się z odbiorcami wPolityce. Rolę wiernego czytelnika mam od dziś uzupełnić rolą, mam nadzieję, że równie wiernego autora. Moje cotygodniowe felietony dotyczyć będą rzeczy poważnych, co nie znaczy, że będą śmiertelnie poważne. Zacznę jednak od sprawy wyjątkowo znaczącej, która, na pierwszy rzut oka, może na taką nie wyglądać.
Czule objęte dwie sympatyczne kobiety, trzymają splecione dłonie na leżącym między nimi, uśmiechniętym chłopczyku. „Tak, to nasze dziecko” – ogłasza podpis. „Czas zrozumieć, że homoseksualne pary z dziećmi są wśród nas.”
To okładka „Newsweeka”, która odsyła do artykułu wewnątrz zajmującego się dramatyczną sytuacją homoseksualnych par wychowujących dzieci w Polsce. Ludzie tolerancyjni powinni się wzruszyć i zrobić coś, aby poprawić komfort życia sympatycznym homoseksualistom i oszczędzić im niepotrzebnych kłopotów. Bo przecież tylko na tym polega problem, mówi nam „Newsweek” i przywołane przez niego autorytety.
To element kampanii, która ma doprowadzić do legalizacji związków partnerskich, potem, homoseksualnych „małżeństw” czego konsekwencją będzie dopuszczenie do adopcji przez nie dzieci, co „Newsweek” w sposób oczywisty postuluje.
Wszystko odbywa się w tonacji harlequina: eleganckie pary połączone ujmującymi uczuciami, którym w spełnieniu przeszkadzają tylko źli ludzie nie potrafiący zrozumieć, że to: „nasze dziecko”.
Nie, drogie panie i panowie, to nie „wasze” dziecko! Dziecko musi mieć matkę i ojca. Nie występują w przyrodzie dwie mamusie lub dwóch tatusiów. Chcecie eksperymentować? Nie kosztem dzieci!
Mamy wystarczająco dużo spontanicznych eksperymentów społecznych, które pokazują jakim problemem jest wychowanie dzieci w ułomnych rodzinach. Chłopców pozbawionych ojców, w cierpiących na tę przypadłość amerykańskich środowiskach murzyńskich, wychowywały kochające mamy, babcie i ciocie. W skali społecznej okazywało się to jednak zdecydowanie nie wystarczać. Problemy, które rodzi taki stan rzeczy były już wielokrotnie, wyczerpująco analizowane.
Uderzające, że w melodramatycznym artykule „Newsweeka” cały czas czytamy o uczuciowych problemach lesbijskich mamuś. Dziecko występuje tam wyłącznie jako obiekt. Mamy potrzeby emocjonalne, mówią bohaterki, „mamy prawo” do dziecka.
Tylko, że wychowanie dziecka, życie w rodzinie to nie tylko prawa, ale i obowiązki, które pociągają za sobą wyrzeczenia. Ta perspektywa wydaje się zupełnie obca rzecznikom kampanii: „dziecka dla homoseksualistów”. Sam pomysł „legalizacji” związków partnerskich służy rozsadzeniu tradycyjnej rodziny, która polega nie tylko na wzajemnym zaspokojeniu, ale i zobowiązaniach. Zwłaszcza wobec dzieci, które same nie są w stanie walczyć o swoje elementarne prawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136151-bronislaw-wildstein-dla-wpolitycepl-dziecko-to-nie-zabawka-nie-drogie-panie-i-panowie-to-nie-wasze-dziecko-dziecko-musi-miec-matke-i-ojca